Na dzień z burym światłem, kiedy między uszami przepływają chmury. Wszystko jedno, czy na zewnątrz plucha i listopadowy wiatr, czy rozmoknięty sierpień i 10 stopni. Kiedy nic tylko się zwinąć w kłębek, robię leniwe. Nie apetyczne, kopytkowate serniczki, tylko grudkowate kluchy o niezbyt określonym kształcie. Najlepsze na świecie, miękkie, nie za słodkie i pachnące wanilią.
idealne leniwe
0,5 kg twarogu półtłustego
2 duże jajka
szklanka mąki
łyżka domowego cukru waniliowego (ewentualnie kupnego wanilinowego)
sól do gotowania
Białko jajka ubić na sztywną pianę, a twaróg rozgnieść widelcem. Wymieszać biały ser, żółtka, mąkę i cukier, na końcu dodać pianę. Tradycyjna procedura wygląda tak: rolowanie na podsypanej mąką stolnicy, spłaszczanie wałka z góry, krojenie w kopytkowe kawałki i odkładanie oddzielnie, żeby się nie skleiły, a na koniec wrzucanie pojedynczo do gotującej się osolonej wody.
Masa się mocno klei i uformowanie wałeczków wymaga sporej ilości mąki do podsypania, więc żeby kluchy wyszły lżejsze można zrobić prościej: nakładać ciasto łyżką na wrzątek. Trzeba wtedy dobrze docisnąć porcję ciasta, żeby nie rozpadło się w gotowaniu.
Kilka minut po wypłynięciu kluski są gotowe.
Podaję je z masłem i szczyptą cukru, jak w moim ulubionym nieistniejącym już barze mlecznym, ale zwolennicy tartej bułki albo cynamonu niech doprawiają, jak chcą.
I nigdy nie fotografuję, w końcu nie do tego służy comfort food.
środa, 30 listopada 2016
niedziela, 27 listopada 2016
bukiew
Są takie orzechy, o których się foodies nie śniło.
Faktycznie, kasztany jadalne są bliskimi krewnymi buków, a te nieuprawne mają mniejsze owoce niż znane ze sklepów, ale tak samo obrośnięte długokolczastą okrywą, czy to w Polsce, czy na Bałkanach. Kolczaste śródziemnomorskie dęby też ujawniają pewne podobieństwo nasion i to również zgadza się z systematyką.
Leśne buki owocują dopiero po kilku dziesięcioleciach i też nie w każdym roku obficie. Bukiew dojrzewa i opada w październiku i listopadzie. Ile orzechów można zebrać, jak już się trafi nasienny rok? Leśnicy liczą, że 40 kg z hektara, czyli najmniej z gatunków drzew służących do zalesień, ale oni mają swoje drzewostany nasienne i prawie przemysłowe metody (galeria ze zbiorów w jednym z nadleśnictw – KLIK). Oczywiście ten zbiór nie służy gromadzeniu pożywienia, tylko nasion do produkcji sadzonek. Do chrupania na spacerze wystarczy garść, którą też nie tak łatwo uzbierać, jak się wydaje, bo w tym roku trafiało się wiele pustych nasion.
Surowe orzechy w małych ilościach nie są szkodliwe, ale jakby udały się większe zbiory, wyłuskane nasionka należy krótko podprażyć np. na patelni lub dodać do wypieków, wtedy rozkłada się fagina i można ich jeść ile wlezie. Albo zamiast podgrzewać, wycisnąć na zimno olej – kiedyś na pewno to zrobię.
środa, 16 listopada 2016
ten który siedzi
Siedzuń sosnowy to najładniejsza nazwa tego grzyba (Sparassis crispa). Kaś nazywa go, też słusznie, szmaciak gałęzisty, a babcia Potwora zawartość naszego koszyka określiła jako kozią brodę. Mimo to musieliśmy udowadniać w domu, że jest jadalny. Atlas, który nam do tego posłużył, tłumaczony z niemieckiego leksykon, twierdzi, że jest podobny do - uwaga! - przycupniętej kwoki.
Grzyb może być tak duży, że jeden starczy na spory posiłek - nie tylko kształtem przypomina kalafiora, jest również podobnych rozmiarów. Smakuje leśnie i orzechowo, a szczególnie sprawdza się w potrawach, których nie chcemy zabarwić wywarem z ciemnych grzybów. Nadaje się do duszenia, suszenia i marynowania. Ponieważ jest delikatny i chrupiący, wystarczy krótka obróbka termiczna.
siedzuń na maśle
siedzuń sosnowy
2 łyżki masła
cebula
ząbek czosnku
sól, pieprz
Siedzunia starannie oczyścić - można go wypłukać i zostawić do obeschnięcia. Podzielić na niewielkie kawałki. Cebulę drobno pokroić. Na patelni rozgrzać masło, zeszklić cebulę, a kiedy zacznie się rumienić, dołożyć przeciśnięty przez praskę czosnek. Dodać rozdrobnionego grzyba i sporo posolić. Smażyć nie dłużej niż 5 minut. Przed podaniem oprószyć pieprzem.
Suszenie jest jeszcze prostsze - pokrojony grzyb świetnie schnie na grzejniku w kuchni.
Polecam też risotto z suszonym siedzuniem sosnowym, w którym majowe chwasty można zastąpić np. szpinakiem i siedzunia po japońsku.
Grzyb może być tak duży, że jeden starczy na spory posiłek - nie tylko kształtem przypomina kalafiora, jest również podobnych rozmiarów. Smakuje leśnie i orzechowo, a szczególnie sprawdza się w potrawach, których nie chcemy zabarwić wywarem z ciemnych grzybów. Nadaje się do duszenia, suszenia i marynowania. Ponieważ jest delikatny i chrupiący, wystarczy krótka obróbka termiczna.
siedzuń na maśle
siedzuń sosnowy
2 łyżki masła
cebula
ząbek czosnku
sól, pieprz
Siedzunia starannie oczyścić - można go wypłukać i zostawić do obeschnięcia. Podzielić na niewielkie kawałki. Cebulę drobno pokroić. Na patelni rozgrzać masło, zeszklić cebulę, a kiedy zacznie się rumienić, dołożyć przeciśnięty przez praskę czosnek. Dodać rozdrobnionego grzyba i sporo posolić. Smażyć nie dłużej niż 5 minut. Przed podaniem oprószyć pieprzem.
Suszenie jest jeszcze prostsze - pokrojony grzyb świetnie schnie na grzejniku w kuchni.
Polecam też risotto z suszonym siedzuniem sosnowym, w którym majowe chwasty można zastąpić np. szpinakiem i siedzunia po japońsku.
niedziela, 13 listopada 2016
ciernisty barbarzyńca
Berberys rośnie dziko w naszym klimacie, ale rzadko spotykam stanowiska naturalne. Za to sadzony jest jako kolczasty żywopłot w parkach, ogrodach, na cmentarzach. Spodziewałam się, że na wsi trudno będzie mi znaleźć choćby jeden krzak (rdza zbożowa i te sprawy), a jednak. Jest z czego zrobić zapas.
Owoce berberysu wyglądają jak miniaturki jagód dzikiej róży. Dostarczają witamin, wzmacniają, odtruwają, spędzają gorączkę, działają moczopędnie i mogą pomagać w kaszlu. Ale nie wolno ich stosować w ciąży.
Berberys zwyczajny (Berberis vulgaris) to bliski krewny mahonii. Jego owoce można wykorzystać do zrobienia nalewki z TEGO przepisu. Tradycyjnie w Polsce przyrządzano z nich też konfitury, dżemy, soki, kompoty i galaretki. Mi na początek zachciało się perskiej przyprawy owocowej. Jej szeleszcząca nazwa oznacza po prostu berberys.
zereszk (zereshk)
Owoce berberysu umyć i przebrać. Pozbyć się ogonków i wszystkich przebarwionych jagód – ciemna blizna po kolcu może zostać, ale poczerniały czubek absolutnie nie. Rozłożyć pojedynczą warstwą i suszyć nie przekraczając 40°C. Wysuszone owoce powinny być pomarszczone, ale czerwone i elastyczne.
Tradycyjnie zereszk dodaje się do ryżu z szafranem, kurczaka i świątecznych dań. Można go namoczyć przed dodaniem do potrawy, albo przesmażyć na klarowanym maśle (słodząc lub nie). Obecnie popularny jest jako dodatek do owsianek i deserów.
W Iranie uprawiana jest bezpestkowa odmiana berberysu, ale owoce dzikich krzewów też były używane jako przyprawa, więc można je sobie wydrylować (żmudne zajęcie) albo nie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)