tag:blogger.com,1999:blog-24562056759141381242024-03-14T06:21:28.784+01:00idę i myślę... o jedzeniu! – dzikie rośliny jadalneBlog o jadalnych roślinach dzikich i ozdobnych – przepisy, wskazówki wykorzystania, wegetariańskie i wegańskie wersje posiłkówMaria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.comBlogger223125tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-48400581903888393722021-07-22T19:19:00.006+02:002021-07-23T18:47:57.176+02:00ogród ziołowy<p>Pół roku wyskrobywania czasu spomiędzy notatek, tabelek i konspektów wykładów. Wyszkolili mnie, sprawdzili, (wkurzyli), certyfikowali i nareszcie wynurzyłam się - prosto w upał. Sprawdzam, czy umiem czytać książki i czy dym ogniskowy pachnie, jak dawniej.</p><p>Najpierw ruszyłam do Puszczy na maliny, spadające gwiazdy i piwo z trawą żubrową. Zanim zniknęły mi ze skóry ślady po tamtejszych krwiopijcach, już buszowałam po ziołowym ogrodzie na Wsi w poszukiwaniu neutralnych w smaku liści do wymyślanej na poczekaniu sałatki. Ale dlaczego właściwie liście miałyby być neutralne? Niech będą charakterne!<br />
<br />
</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dE8avGowUyc/YPnW_VKi-cI/AAAAAAAADLc/hQRDs4OJLTkxCOmq2elaEHTZF7ZwcDgXACLcBGAsYHQ/s1199/DSA_0649b.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1199" height="428" src="https://1.bp.blogspot.com/-dE8avGowUyc/YPnW_VKi-cI/AAAAAAAADLc/hQRDs4OJLTkxCOmq2elaEHTZF7ZwcDgXACLcBGAsYHQ/w640-h428/DSA_0649b.jpg" width="640" /></a></div><br />
<br />
<h3><u>sałatka z melisy i kwiatów koniczyny</u></h3>
<br />
garść kwiatów białej i czerwonej koniczyny<br />
bukiet melisy<br />
kilka gronek czerwonych porzeczek<br />
<p>Zebrać najmłodsze kwiatostany koniczyny, które nie zaczęły jeszcze przekwitać. Koniecznie w bezpiecznym, czystym miejscu, bo nie będą myte, żeby nie stracić ich słodyczy. Melisę opłukać i oddzielić listki od łodyżek. Mogą pozostać mokre. Porzeczki oddzielić od szypułek i dodać w całości, albo jeszcze lepiej, rozgnieść widelcem, żeby utworzyły owocowy sos.<br /><br />Słodkie kwiaty, cytrynowo-zielona melisa i kwaśne porzeczki smakują razem odświeżająco i lekko, w sam raz na upał.<br /></p>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-82360511029469100252020-11-28T19:58:00.001+01:002021-08-21T23:09:02.235+02:00nie w czas<p>Wrzesień. Bardzo pechowy powrót z Puszczy Białowieskiej przedłuża się tak, że kosz zebranych grzybów muszę wyrzucić do rowu pod lasem. Są też większe straty, ale ze zbiorów zostaje tylko bukiet dzikiego oregano, no i zrzut łosia.<br />
<br />
Listopad. U mamy na parapecie, w misce - to niemożliwe, a jednak - dojrzewają ostatnie letnie pomidory odmiany Koralik.<br />
<br />
</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ewdUhgKl11w/YKFVw-u_wrI/AAAAAAAADJA/pRkxq4k3JREx449YOnIS_XgfMNg2ngM0QCLcBGAsYHQ/s1200/DSA_0079.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="800" height="960" src="https://1.bp.blogspot.com/-ewdUhgKl11w/YKFVw-u_wrI/AAAAAAAADJA/pRkxq4k3JREx449YOnIS_XgfMNg2ngM0QCLcBGAsYHQ/w640-h960/DSA_0079.jpg" width="640" /></a></div><br />
<br />
<h3><u>makaron z pomidorkami i kaparami ze stokrotek</u></h3><br />
0,5 kg pomidorków<br />
łyżka <span style="color: black;"><a href="https://ideimysle.blogspot.com/2017/02/stopaki.html" target="_blank"><i>kaparów</i> z solonych stokrotek</a></span><br />
łyżka suszonego oregano<br />
2 łyżki oliwy<br />
0,25 kg makaronu kokardki albo innego krótkiego<br />sól<br />
<br />
Pomidorki przekroić na połówki. Ułożyć wypukłością do góry na posmarowanej oliwą nieprzywierającej patelni, posypać stokrotkami oraz połową oregano i podsmażać na małym ogniu (bez mieszania) około kwadransa, aż zmiękną i delikatnie zbrązowieją. Makaron ugotować w osolonej wodzie na półtwardo, odcedzając zostawić ćwierć szklanki wody z gotowania. Przełożyć makaron na patelnię z pomidorami, podlać wodą z gotowania i podgrzewać około 3 minuty, aż sos zgęstnieje. Rozłożyć na dwie porcje i znów sypnąć oregano.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-78031368775382791752020-10-18T22:04:00.001+02:002021-09-28T00:16:01.287+02:00geografia regionalna<p>Połowa maja. Zbieram kwiatostany sosny z drzewa rosnącego na skraju mazowieckiego lasu. Nie mam czasu się nimi zająć, więc usuwam brązowe łuski i zalewam miodem spadziowym iglastym, prezentem z Podlasia. Wstawiam słoik do lodówki.<br /><br />Połowa października. Wracam z porannych zakupów z chlebem gryczanym z pobliskiej piekarni. Pieczony na liściach, w smaku jest jak gościnna zamojszczyzna. Wyciągam masło i hajnowski ser z popiołem w typie Morbier od <a href="https://www.facebook.com/seryzpuszczy">Serów z Puszczy</a>. Patrzę na ten kontrastowy marmurek, gryzę szeroki plaster. Jest kremowy i taki pełny w smaku, ale rozglądam się jeszcze za ostatnim elementem. I przypomina mi się ta majowa sosna. <br /></p>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZE7T7O8ciEg/X8lGyYQtqyI/AAAAAAAADCk/WdEqrbu6PQMj8usPmOA7obF-2-T2d2UqwCLcBGAsYHQ/s1200/DSA_0572n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZE7T7O8ciEg/X8lGyYQtqyI/AAAAAAAADCk/WdEqrbu6PQMj8usPmOA7obF-2-T2d2UqwCLcBGAsYHQ/w640-h426/DSA_0572n.jpg" width="640" /></a>
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-b3sbxUb5VdU/X8lYkx7WBeI/AAAAAAAADD8/tpk3GRDwbB46xTLrmQ8DmhIAhrnnkxUWQCLcBGAsYHQ/s1600/sosna_dypt_w.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" src="https://1.bp.blogspot.com/-b3sbxUb5VdU/X8lYkx7WBeI/AAAAAAAADD8/tpk3GRDwbB46xTLrmQ8DmhIAhrnnkxUWQCLcBGAsYHQ/w640-h480/sosna_dypt_w.jpg" width="640" /></a>
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0gQp-pNIqRs/X8lY02WTzkI/AAAAAAAADEE/q95U-qAK1wErV1ArHS02_AxQIYpdmSTnACLcBGAsYHQ/s1200/DSA_0792fw.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" src="https://1.bp.blogspot.com/-0gQp-pNIqRs/X8lY02WTzkI/AAAAAAAADEE/q95U-qAK1wErV1ArHS02_AxQIYpdmSTnACLcBGAsYHQ/w640-h426/DSA_0792fw.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Ot9YXk5Tpww/X8lY-4FsVeI/AAAAAAAADEI/5tkPj9HrFnwrbHH1oH33RKH5nRn0lONNgCLcBGAsYHQ/s1200/DSA_0809fw.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="800" src="https://1.bp.blogspot.com/-Ot9YXk5Tpww/X8lY-4FsVeI/AAAAAAAADEI/5tkPj9HrFnwrbHH1oH33RKH5nRn0lONNgCLcBGAsYHQ/w640-h960/DSA_0809fw.jpg" width="640" /></a>
</div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-66239334965640075282020-09-20T20:36:00.001+02:002021-05-16T20:10:19.613+02:00owocności<p>Razem z początkiem epidemii zaczęłam więcej pracować. Tak wyszło, że sporo wcześniej na długie zimowe wieczory wzięłam sobie dodatkową robotę. Ale sytuacja rozwinęła się dość nieoczekiwanie. Zwykłe zadania i obowiązki nagle zyskały dodatkowy ciężar, bo chociaż nie jestem medykiem, po drugiej stronie byli pacjenci. Bez wyjątku - największe ryzyko, sama kruchość istnienia. Jeździłam przez wyludnione Miasto pustymi tramwajami do pracy, a wszystko wokół wyglądało jak nocne godziny podczas dnia polarnego. Z biur poznikali pracownicy, w holach wieżowców powoli usychały kwiaty doniczkowe, kolejne piekarnie i kawiarnie zdejmowały szyldy. Wracałam do domu i siadałam do drugiej, zupełnie innej roboty. Znajomi pisali o sposobach na nudę i dziesiątkach przeczytanych książek. Pękała mi skóra na dłoniach od dezynfekcji, a w nadwyrężonych oczach naczynka. Krótką przerwę raz dziennie rozpoczynałam od sprawdzenia, co u Kasi, która wtedy <a href="http://blog.kwark.pl/szwecja-na-nartach/" target="_blank">szła przez zimową Szwecję</a>. Ta śnieżna wolność dodawała otuchy. A w jednym z budynków niedaleko pracy ktoś wieczorami grał na trąbce i w ciszy ten dźwięk niósł się niesamowicie daleko.<br /><br />Pamiętam najdziwniejsze święta wielkanocne jako zanurzone w niekończącym się marcu. Mijały tygodnie, a to wrażenie i nieznośne napięcie nerwów nie odpuszczało całkiem. Najpierw namiastkę rozluźnienia dawały krótkie wybuchy czarnego humoru, potem powoli cały ten niepokój drętwiał, aż wszyscy przyzwyczaili się do niego. Ludzie zaczęli wracać na swoje miejsca, tłoczyć się w zbiorkomie. Ostrożnie wzięłam do rąk pierwszą od miesięcy książkę, sięgnęłam po aparat. Zorientowałam się że jest lato. I dzikie owoce.<br /><br />Wszyscy wiemy, jak jest teraz, pod różnymi względami. Co u Was?</p><p></p><p></p><p></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Fj7lPrxZydU/X63CU4hq-XI/AAAAAAAADBA/jKssFujtPZ8n_o3LPH2FtWsBuMcou5TPACLcBGAsYHQ/s1200/DSA_0500b.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="800" src="https://1.bp.blogspot.com/-Fj7lPrxZydU/X63CU4hq-XI/AAAAAAAADBA/jKssFujtPZ8n_o3LPH2FtWsBuMcou5TPACLcBGAsYHQ/w639-h959/DSA_0500b.JPG" width="639" /></a> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Trześnie, przysmak niedźwiedzi.<br /></div><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-yXnQYUtNt2s/X62zPZo84wI/AAAAAAAADAo/RDnxJuGFH0AD-_Kzjq7EH_lOQx2t1L-CgCLcBGAsYHQ/s1600/agrest_dypt.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-yXnQYUtNt2s/X62zPZo84wI/AAAAAAAADAo/RDnxJuGFH0AD-_Kzjq7EH_lOQx2t1L-CgCLcBGAsYHQ/w640-h480/agrest_dypt.jpg" width="640" /></a> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Dziki bieszczadzki agrest i agrestowo-bzowy beskidzki kompot, którego składu nie rozgryzłam. <br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fe7O38joUYQ/X63A0v3_vZI/AAAAAAAADA0/tiMLxi0jhd8IKb6AzvWj-E1zyFKC4IMdgCLcBGAsYHQ/s1600/pijanica_dypt.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-fe7O38joUYQ/X63A0v3_vZI/AAAAAAAADA0/tiMLxi0jhd8IKb6AzvWj-E1zyFKC4IMdgCLcBGAsYHQ/w640-h480/pijanica_dypt.jpg" width="640" /></a> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Borówka bagienna we wrześniowym słońcu i sierpniowej mżawce.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZPKsJWyYp0c/X7q4INF0EPI/AAAAAAAADB0/V-j9wk0kMd0m7evWtqR3XOW5LESKVC6twCLcBGAsYHQ/s1600/zurawina_dypt.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZPKsJWyYp0c/X7q4INF0EPI/AAAAAAAADB0/V-j9wk0kMd0m7evWtqR3XOW5LESKVC6twCLcBGAsYHQ/w640-h480/zurawina_dypt.png" width="640" /></a><br />Zbieranie żurawiny.<br /></div><p><br />Mam trochę zdjęć i chociaż nie do końca wierzyłam, że w ogóle je tutaj pokażę, to przecież właśnie po to je robiłam. Nie chcę myśleć teraz o przyszłości, kto wie, jaka będzie - wolę wspominać. Tu jest tak kameralnie, że nikt nie będzie miał mi za złe, jak ucieknę wstecz. To uciekam.<br /></p>Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-47462301985733548052020-02-07T21:06:00.001+01:002020-02-07T21:06:32.941+01:00fikuPrzyzwyczajenie się do nowej rzeczywistości zajmuje mi około roku, a podstawowe oswojenie - pół. I po pierwsze, ciągle nie dotarło do mnie, że skończyło się lato, jak to się w ogóle mogło stać. A po drugie, prawie nie piszę tutaj, a to głównie dlatego, że tak mało chodzę; tak się porobiło, że zawodowo siedzę na tyłku. Nie żeby zupełnie, a nawet w pracy gimnastykuję się przy ścianie, wydeptuję ścieżki do służbowych urządzeń, wiercę się, kręcę, siadam po turecku i w kwiecie lotosu. To nie dlatego nie piszę, że nie ma roślin, bynajmniej nie dlatego, że nie ma tematów. Nie piszę, bo u mnie najpierw piszą nogi, idę i myślę, potem trzeba czasu i słów, a do zdjęć dziennego światła.<br />
<br />
Ostatnio to wszystko miałam w sierpniu. Co powiecie na bardzo sierpniowy deser?<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-eeMdAO1JhFE/Xj29C56eoPI/AAAAAAAAC7A/sfrZfxlkzEY86Ud3nxjXIHlj04mghueNACLcBGAsYHQ/s1600/DSA_0494pb.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-eeMdAO1JhFE/Xj29C56eoPI/AAAAAAAAC7A/sfrZfxlkzEY86Ud3nxjXIHlj04mghueNACLcBGAsYHQ/s1600/DSA_0494pb.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u>jogurt po bałkańsku</u></h3>
<br />
mały kubek gęstego bałkańskiego jogurtu<br />
zielona figa w syropie (np. albańskie <i>gliko fiku</i>) lub świeża dojrzała figa i łyżeczka miodu<br />
garść orzechów laskowych albo posiekane migdały<br />
<br />
Owoce, miód, orzechy - tak jogurt jadają na całych Bałkanach. Słoik fig przywiozłam z południa i tej formie mają wspaniały kokosowy (!) aromat, tak charakterystyczny dla zielonych części drzew figowych. Drobne orzechy zebrała z dzikiej leszczyny na jesieni moja babcia i dała mi w prezencie. Zachwycający podarunek. I nawet słońce się znalazło.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-boPYiAVXXp0/Xj3B10cduvI/AAAAAAAAC7M/6OfqtVBgp70atd6JJNvWqdIfZk--uzOrACLcBGAsYHQ/s1600/DSA_0502p2b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-boPYiAVXXp0/Xj3B10cduvI/AAAAAAAAC7M/6OfqtVBgp70atd6JJNvWqdIfZk--uzOrACLcBGAsYHQ/s640/DSA_0502p2b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
A w końcu znowu <i>lato wybuchnie z wszystkich sił</i>* i znów będę nieoswojona z tym słonecznym blaskiem, rekordowymi upałami i suszą.<br />
<br />
<br />
* PS. Byłam na ostatnim koncercie, nie mogłam tego przegapić. Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-14538591313901776502019-12-01T00:16:00.002+01:002019-12-01T01:31:12.975+01:00benvenuto e addioDzień dobry, przepraszam za spóźnienie!<br />
<br />
Łaskawy mieliśmy listopad. W Mieście kwitły lilaki i ozdobne wiśnie, a w Białowieży zawilce. (Może one akurat zdążyły z nasionami?) Prawie wszystkie rodzinne pomidory dojrzały, z ostatnich zielonych zrobiłam sałatkę <i>caprese</i> w stylu południowowłoskim. Ta wersja klasycznego przepisu jest o wiele smaczniejsza, dzięki kwaskowatości i chrupkości pół-dojrzałych pomidorów, które dopiero w tej formie tworzą kontrast dla delikatnej kremowości sera i słodkawego aromatu bazylii.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Uz6IwiOM4b0/XeLvJdI2vCI/AAAAAAAACok/ImerC0N6eaUdSWJ1YUUuah7dK9hx77bOwCLcBGAsYHQ/s1600/DSA_0131b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1199" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-Uz6IwiOM4b0/XeLvJdI2vCI/AAAAAAAACok/ImerC0N6eaUdSWJ1YUUuah7dK9hx77bOwCLcBGAsYHQ/s640/DSA_0131b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u><i>caprese</i> z południowych Włoch</u></h3>
<br />
zielone i pół-dojrzałe pomidory<br />
mozzarella z bawolego mleka<br />
liście bazylii<br />
oliwa <i>extra virgin</i><br />
<br />
Pomidory różnych odmian - lub po prostu ulubione - pokroić w plastry. Ser również, albo porozrywać palcami na pasma, zgodnie z jego strukturą. Bazylię grubo pokroić i posypać sałatkę. Na końcu wszystko skropić oliwą.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HzXiz6uHu4U/XeLvJjYcadI/AAAAAAAACoo/LHuYVlvc5cQsw2kedhNkZ2gS1i3GwL48gCLcBGAsYHQ/s1600/DSC_0816p.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-HzXiz6uHu4U/XeLvJjYcadI/AAAAAAAACoo/LHuYVlvc5cQsw2kedhNkZ2gS1i3GwL48gCLcBGAsYHQ/s640/DSC_0816p.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<i>Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł!</i>Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-46075620475080963322019-07-22T09:25:00.003+02:002019-08-11T16:07:01.232+02:00pięciornikSą takie rośliny, bardzo pospolite i z pewnością jadalne, na które zupełnie nie zwraca się uwagi. Niecharakterysteczne w smaku, traktowane jako domieszka dodająca pozostałej zieleninie objętości i różnorodności gatunkowej albo rezerwa, z której zawsze można zrobić potrawę typu szpinak, czyli zielonawą papkę.<br />
<br />
Tak trochę jest z pięciornikiem gęsim (<i>Potentilla anserina</i>). Bardzo łatwo go oznaczyć, wystarczy zapamiętać nazwę srebrnik odnoszącą się do jasnego spodu pierzastych liści. Jeszcze łatwiej spotkać - nawet <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2017/07/dzikie-rosliny-jadalne-islandii-co-na.html">na Islandii porasta kamieniste pobocza</a>. Ma pojedyncze żółte kwiaty i podziemne łodygi, a po koszeniu wypuszcza młode liście, które można jeść nawet na surowo.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2w_zy0ABow4/XR0MIS999EI/AAAAAAAACnM/udW86fmUhZ0wsEhHOQ-3cdIcZ1343v8AACLcBGAs/s1600/DSC_0493.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-2w_zy0ABow4/XR0MIS999EI/AAAAAAAACnM/udW86fmUhZ0wsEhHOQ-3cdIcZ1343v8AACLcBGAs/s1600/DSC_0493.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u>tofu z pięciornikiem</u></h3>
<br />
pół litra młodych liści pięciornika gęsiego<br />
kostka tofu<br />
5 łyżek wody<br />
sos sojowy<br />
olej do smażenia<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Liście umyć i pokroić. Tofu
rozgnieść widelcem. Na patelni rozgrzać olej i podsmażać tofu
przez około 5 minut, do lekkiego zrumienienia, Nawet jeśli przywrze
do zbyt cienkiego dna turystycznej patelni, to nie będzie duży
problem. Dolać wody i wsypać liście. Doprawić sosem sojowym.
Gotować do odparowania wody.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tofu z pięciornikiem podałam z kaszą
jaglaną, posypane płatkami <strike>złocienia maruny</strike> rumianu. </div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-nSuXUPjKEeI/XR0QI4aR4LI/AAAAAAAACng/ZA1vsk-6IjwW1QSiAZZ1pxugd7IcDCeIwCLcBGAs/s1600/DSC_0513.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-nSuXUPjKEeI/XR0QI4aR4LI/AAAAAAAACng/ZA1vsk-6IjwW1QSiAZZ1pxugd7IcDCeIwCLcBGAs/s640/DSC_0513.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Rumian żółty (<i>Anthemis tinctoria</i>) jest rośliną leczniczą o działaniu przeciwskurczowym i napotnym. Same płatki jego kwiatów w takiej ilości nie ujawnią tych właściwości i stanowią po prostu jadalną dekorację.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mNzTYPVqAtg/XR0MPgV3WKI/AAAAAAAACnQ/jA0ThNe5V1IoSDqROqYjpW2mIxzD8VRZgCLcBGAs/s1600/DSC_0490.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-mNzTYPVqAtg/XR0MPgV3WKI/AAAAAAAACnQ/jA0ThNe5V1IoSDqROqYjpW2mIxzD8VRZgCLcBGAs/s1600/DSC_0490.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-80210695625353236892019-07-01T23:51:00.000+02:002019-07-01T23:57:32.696+02:00dla mnie sojaPoza zupełnie typowymi składnikami biwakowej kuchni, tymi lekkimi, błyskawicznymi, niewymagającymi specjalnego przechowywania, tym razem spakowałam tofu i pastę miso. Do tego zestaw przypraw: sól, sezam oraz olej i sos sojowy przelane do malutkich buteleczek. Specjalnie z myślą o zupie miso na śniadanie. Jest lekka i wytrawa - dla mnie idealny początek dnia, ale nada się też na letni obiad czy kolację, tym bardziej, że równie dobrze smakuje na zimno. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-x62P2hpfpwQ/XRo3BuvCoYI/AAAAAAAACm8/k68PAO5f5GkAYdfa8lhMiy18Sr-gR-xUgCLcBGAs/s1600/DSC_0188.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-x62P2hpfpwQ/XRo3BuvCoYI/AAAAAAAACm8/k68PAO5f5GkAYdfa8lhMiy18Sr-gR-xUgCLcBGAs/s640/DSC_0188.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Bez bulionu <i>dashi</i> (rybnego lub wegetariańskiego) nie jest to prawdziwa japońska <i>misoshiru</i>, ale takie uproszczenie często pozwala przełamać nieufność wobec nowości. Fermentowana pasta sojowo-ryżowa może wydawać się trudna do skojarzenia ze znanymi smakami nawet bez dodatku wodorostów o obco brzmiących nazwach i nietutejszych grzybów. Aromat dania oczywiście będzie się różnił, ale zastosowanie odpowiednich składników uwydatni go. Kluczową japońską zasadą dobierania dodatków jest sezonowość, a w to dzikie rośliny wpisują się, jak nic innego. <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2019/04/bylica.html">Bylica</a> doda charakteru, <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2017/04/kopytka-i-kozie-stopki.html">podagrycznik</a> smak warzyw korzeniowych, <a href="https://ideimysle.blogspot.com/search/label/uszak%20bzowy">uszaki bzowe</a> łagodnie grzybowy i chrupką konsystencję. Ważne jest użycie prawdziwego sosu sojowego, bo podróbki z dodatkiem cukru i karmelu mogą wszystko zepsuć.<br />
<br />
Przy okazji kilka słów o tofu. Nie jest to łatwy składnik, zwykle trzeba go poddawać różnym etapom przygotowawczym, żeby zamaskować i wykorzystać to, że właściwie nie ma smaku. (Zerknijcie, co <a href="http://mimo-za.blogspot.com/2018/05/marynowane-tofu.html">poleca Monika</a>.) Dlatego łatwo się zrazić, a wtedy zupa z czymś takim nie wydaje się dobrym pomysłem. A jednak! Nie wiem, czy istnieje inna potrawa, do której właśnie nieobrobione tofu pasowałoby tak dobrze.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SC8P79IatoI/XRo3BUHTM7I/AAAAAAAACm4/xA9I7T_6Rj4w-3eM4K-7j2Yf2LaOaPGTQCLcBGAs/s1600/DSC_0187.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-SC8P79IatoI/XRo3BUHTM7I/AAAAAAAACm4/xA9I7T_6Rj4w-3eM4K-7j2Yf2LaOaPGTQCLcBGAs/s1600/DSC_0187.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u>zupa miso z bylicą i podagrycznikiem</u></h3>
(2 porcje)<br />
<br />
600 ml wody<br />
kilkanaście małych uszaków bzowych<br />
pół kostki tofu<br />
garść szczytów pędów bylicy<br />
3-5 młodych liści podagrycznika<br />
1,5 łyżki jasnej pasty miso<br />
sos sojowy<br />
łyżeczka sezamu<br />
<br />
Do wrzącej wody dodać umyte grzyby i gotować 3-5 minut (świeże krócej, a zupełnie suche mogą wymagać dłuższego czasu). Rośliny posiekać - podagrycznik raczej drobno, bylicę można grubiej - i dodać do garnka. Pokroić tofu w drobną kostkę. Zdjąć zupę z ognia i dokładnie rozmieszać pastę. Dołożyć tofu, doprawić całość sosem sojowym - dodałam go łyżeczkę, na końcu wsypać sezam.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-atWKeGAOEpY/XReJM1dF93I/AAAAAAAACmk/SpDCwAmyr4YLCc6Cwm0D2Tmlf9Ksf07qACPcBGAYYCw/s1600/DSC_0325.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-atWKeGAOEpY/XReJM1dF93I/AAAAAAAACmk/SpDCwAmyr4YLCc6Cwm0D2Tmlf9Ksf07qACPcBGAYYCw/s640/DSC_0325.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-23034395311797749472019-06-30T18:01:00.000+02:002019-07-22T09:34:06.473+02:00glampingPrawdziwy luksus w terenie to dla mnie kawiarka, wkład chłodzący w izolacyjnej torbie i para butów na zmianę. Ale może to też być ulubiony drink w szkle albo namiot, w którym można stanąć wyprostowanym i przyjąć gości. Zebraliśmy dziewięć osób, wszystkie nasze rozmaite style biwakowania, dwa języki urzędowe i rozbiliśmy <i>glamorous camping</i> nad Wigrami. To znaczy Asia i Andrzej zebrali, taka rodzinna integracja.<br />
<br />
Na początek kilka zdjęć, ale <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2019/07/dla-mnie-soja.html">ziołową zupę miso</a> i <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2019/07/pieciornik.html">tofu z pięciornikiem</a> niedługo przedstawię bliżej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-C1Rx_Dqxq9M/XReHsog5RDI/AAAAAAAACmE/vOM9xf83EfwfhZJ8Dhx8pUsvlNJAKKnTgCLcBGAs/s1600/mi%25C4%2599ta_dypt.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-C1Rx_Dqxq9M/XReHsog5RDI/AAAAAAAACmE/vOM9xf83EfwfhZJ8Dhx8pUsvlNJAKKnTgCLcBGAs/s640/mi%25C4%2599ta_dypt.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/--hpMb4uqgFA/XReKrZxPtvI/AAAAAAAACms/Z_cnga4ln_E_Fg1W2goWdKUKJm3ZHLdcACLcBGAs/s1600/DSC2_0017.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/--hpMb4uqgFA/XReKrZxPtvI/AAAAAAAACms/Z_cnga4ln_E_Fg1W2goWdKUKJm3ZHLdcACLcBGAs/s640/DSC2_0017.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-IdvKz4HnBvQ/XReHscnVzjI/AAAAAAAACmU/1ItY-5S6tBU_xIDV4TIrBD2TvKTMyzHrQCEwYBhgL/s1600/glamping_dypt.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-IdvKz4HnBvQ/XReHscnVzjI/AAAAAAAACmU/1ItY-5S6tBU_xIDV4TIrBD2TvKTMyzHrQCEwYBhgL/s640/glamping_dypt.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-hYP0H6m5Pdg/XReHqi_kLkI/AAAAAAAACmI/Bza5fNg_kxM1K7ekNlm9ifTIeIhZuHctQCEwYBhgL/s1600/DSC_0162.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-hYP0H6m5Pdg/XReHqi_kLkI/AAAAAAAACmI/Bza5fNg_kxM1K7ekNlm9ifTIeIhZuHctQCEwYBhgL/s1600/DSC_0162.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-49084192739918084722019-06-11T21:05:00.000+02:002019-06-14T15:00:22.364+02:00padronatMama wyjeżdża pojutrze na Półwysep Iberyjski. A ja poszłam na zakupy głodna, co musi się skończyć nieplanowanymi składnikami i najpierw nie skojarzyłam nic a nic. Przyniosłam <i>padrony</i>, te papryczki do smażenia, no co?<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kEtDUXDyF-w/XP_0hCEVweI/AAAAAAAAClk/ESABNV-W6x80XN6AUvIqInmW9wvPM_RIACLcBGAs/s1600/padron_dypt.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1200" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-kEtDUXDyF-w/XP_0hCEVweI/AAAAAAAAClk/ESABNV-W6x80XN6AUvIqInmW9wvPM_RIACLcBGAs/s640/padron_dypt.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u><i>pimientos de Padron</i> ze świerkiem</u></h3>
<br />
250 g papryczek z Padron<br />
łycha oliwy z oliwek<br />
ząbek czosnku<br />
<a href="https://ideimysle.blogspot.com/2017/05/swierkowy-spisek.html">sól świerkowa</a><br />
<br />
Papryczki umyć, osuszyć i nie pozbawiać ogonków. Obrany czosnek drobno pokroić. Na patelni zagrzać oliwę i lekko podsmażyć czosnek, następnie dodać papryczki. Smażyć mieszając aż zmiękną i pojawią się na ich powierzchni jasne lub ciemne bąble - jak kto lubi - kilka minut. Wyjąć na talerz i posypać solidną szczyptą świerkowej soli.<br />
<br />
Tradycyjnie po hiszpańsku <i>padrony</i> je się w całości, ręką trzymając za niejadalny ogonek. Taka ilość starczy na dwie porcje przegryzkowo-przystawkowe. Dla mnie dziś okazały się idealnym letnim obiadem - szybkie w przygotowaniu, lekkie i słone.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-17799756822429294882019-05-25T19:15:00.001+02:002019-06-06T18:56:45.162+02:00szyczyporekPo Mieście próbuję poruszać się szybko i skutecznie, nie wypadać ze specyficznego rytmu, który, przyznaję, nie przypomina spokojnego spaceru, raczej trucht. Ta sprawność w korzystaniu z własnych ścieżek i transportu zbiorowego daje sporo satysfakcji, ale prawdziwa przyjemność to zagęszczanie wszystkich szlaków w sprężystą sieć osobistych połączeń. <i>Daleko</i> i <i>blisko</i> oznacza wtedy głównie czas i liczy się jednocześnie w minutach i tygodniach/miesiącach/latach.<br />
<br />
Wczoraj miałam załatwić drobną sprawę w rzadko odwiedzanym rejonie. Sprawdziłam adres - to tylko jedna przesiadka autobusowa plus kilkanaście najwyżej minut piechotą, w sumie jakieś pół godziny - całkiem <i>blisko</i>! Ale <i>nigdy</i> tam nie byłam. Dałam się więc wywieźć z dzielnicy i za rzekę. Ruszyłam między jednorodzinne domki, potem warsztaty samochodowe i drukarnie, ogródki działkowe, nowe osiedle. Kiedy po załatwieniu wszystkiego miałam wracać tą samą trasą, zobaczyłam sylwetkę rowerzysty nad drzewami. I poszłam w kierunku przeciwnym do zamierzonego, w górę.<br />
<br />
Upał niemal sierpniowy, pełne słońce. Kwitnące robinie akacjowe, czarne bzy, ostatnie kasztanowce i cała masa dzikiej drobnicy kolorowymi kępami. Droga niedostępna dla samochodów, więc tylko rowerzyści, sporadyczni biegacze i ja, bez aparatu, za to w wygodnych butach. Szłam dobre kilkadziesiąt minut w zieleni, zanim zobaczyłam ruchliwą ulicę z tramwajami, a za nią bloki z wielkiej płyty.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-zam4BQpTgl0/XOlAWZ74I1I/AAAAAAAACk4/wm-A8pBuWSQz5MyETbW_HNVobtLd3R79gCLcBGAs/s1600/DSC_0300p.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-zam4BQpTgl0/XOlAWZ74I1I/AAAAAAAACk4/wm-A8pBuWSQz5MyETbW_HNVobtLd3R79gCLcBGAs/s1600/DSC_0300p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Z tego nieplanowanego spaceru - 4,5 km - przyniosłam dziki czosnek. Dwa źdźbła z kępy. Nie potrafiłam podać gatunku, ale zbieraliśmy ten sam <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2015/04/lipa-i-mizeria.html">w Beskidzie Niskim</a>. Chronione są tylko trzy czosnki: niedźwiedzi, kątowaty i syberyjski, a wszystkie w tym przypadku wykluczyłam jeszcze na miejscu. Jednak w domu naszły mnie wątpliwości i odrobinę nerwowo zaczęłam go oznaczać. (Nie polecam do tego wikipedii, można zgłupieć.) Sięgnęłam po klucz Rostafińskiego i Seidl. Wysokość moich roślin to ponad 60 cm, kwiaty prawdopodobnie różowe i bez cebulek, łodyga ulistniona do połowy wysokości, liście 1,5 cm szerokie. Wyszło, że to czosnek por, czyli po prostu por, <i>Allium porrum</i>. Tak właśnie smakował.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-FDn9OyL6ULg/XOl19EZDjiI/AAAAAAAAClE/YM8NbhYH8Twb7DAus7DyMkgwW9J-0PjSwCLcBGAs/s1600/DSC_0324p.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-FDn9OyL6ULg/XOl19EZDjiI/AAAAAAAAClE/YM8NbhYH8Twb7DAus7DyMkgwW9J-0PjSwCLcBGAs/s1600/DSC_0324p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u>masło ziołowe z dzikim porem i tasznikiem</u></h3>
<br />
100 g masła<br />
2 dzikie pory<br />
kilka łodyg tasznika z miękkimi zielonymi owocami<br />
<br />
Zioła umyć. Pooddzielać tasznikowe serduszka od łodyżek. Liście porów i górne, niełykowate części łodygi razem z pączkami kwiatowymi drobno pokroić. Wymieszać pory z miękkim masłem, zawinąć w papier do pieczenia i odłożyć do lodówki. Kiedy będzie prawie twarde, rozwinąć, obtoczyć w taszniku i ponownie zawinięte schłodzić. Przed podaniem pokroić w plastry.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ErgTt2C1bHg/XOl2Bq5zW1I/AAAAAAAAClI/BvLccFM_nyILNO2bVX1bUkfnLLVKkyQ7wCLcBGAs/s1600/DSC_0308p.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-ErgTt2C1bHg/XOl2Bq5zW1I/AAAAAAAAClI/BvLccFM_nyILNO2bVX1bUkfnLLVKkyQ7wCLcBGAs/s640/DSC_0308p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://durszlak.pl/akcje-kulinarne/jemy-chwasty-2019">
<img alt="Jemy chwasty 2019" height="180" src="https://durszlak.pl/system/banners/00/00/00/16/68embed_uPMuH3Pdn5K3EHWc6OQeHC9kHrMU6Azz.JPG?source=ide-i-mysle-o-jedzeniu-dzikie-rosliny-jadalne" />
</a>
</div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-64227245560778656362019-05-13T16:24:00.000+02:002019-05-15T16:38:31.615+02:00wąkrotaSkoro to czytasz, istnieje duże prawdopodobieństwo, że właśnie wróciłeś do domu z pęczkiem nieznanej zieleniny z wietnamskiego sklepu. Jeśli byłeś na tyle sprytny, żeby poprosić sprzedawczynię o zapisanie nazwy ziela, oszczędziłeś sobie czasu poszukiwań nazwy rośliny. Możliwe również, że jako miłośnik kuchni azjatyckich, znasz ją od dawna, chociaż wyłącznie ze słowa pisanego. Wąkrota azjatycka (<i class="lang-pl fldn-3 fldt-znaczenia">Centella asiatica</i>, a na karteczce od sympatycznej Wietnamki <i>rau má</i>). Uwaga, spojler - to jedno z gorzkich ziół. Wiedziałeś już, czy nie, spróbuj podejść do niego bez uprzedzeń. Na początek proponuję zupę. Nieprzypadkowo, "zupa" jest najczęstszą odpowiedzią na pytania o zastosowanie najróżniejszych wietnamskich warzyw.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-9o2XN7TnDd8/XMdTixod2eI/AAAAAAAACgo/aFdL9SVlU5w82xftk4GTGl_RA3n1892VgCLcBGAs/s1600/DSC_0218.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-9o2XN7TnDd8/XMdTixod2eI/AAAAAAAACgo/aFdL9SVlU5w82xftk4GTGl_RA3n1892VgCLcBGAs/s1600/DSC_0218.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Wąkrotka smakuje ziołowo, lekko piecze w język, ma coś z ogórka, ale ogólnie jest nie bardzo podobna do czegokolwiek, no i jest gorzka. Niekoniecznie jednak je się ją ze względu na smak, raczej dla zdrowotności. Pomaga w stresie oraz leczeniu kontuzji mięśni i stawów, ułatwia koncentrację i zapamiętywanie, usuwa zmęczenie. Zalecana jest przy depresji i nadciśnieniu, a ze względu na silne właściwości przeciwzapalne, gojące i ujędrniające, szczególnie chętnie wykorzystywana w kosmetykach. Są też, oczywiście, ograniczenia. Powinny jej unikać kobiety w ciąży i karmiące. Lepiej nie jeść wąkroty wieczorem, żeby uniknąć kłopotów z zaśnięciem, ale dobra wiadomość jest taka, że nie ma przeciwwskazań do łączenia jej z kofeiną. Identyczne działanie ma nasz rodzimy gatunek, wąkrota pospolita (<i>Hydrocotyle vulgaris</i>). Dam znać, czy smak też się zgadza, gdy tylko ją znajdę na jakiejś podmokłej łące albo torfowisku.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-3T3qFkdX1Kw/XMdTe5qlAtI/AAAAAAAACgk/GLgLbjOy4jAoN1SabAVfmXH8MgFrHWJxwCLcBGAs/s1600/DSC_0217.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-3T3qFkdX1Kw/XMdTe5qlAtI/AAAAAAAACgk/GLgLbjOy4jAoN1SabAVfmXH8MgFrHWJxwCLcBGAs/s1600/DSC_0217.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u><i>canh rau má chay</i></u><br />
(wegańska zupa z wąkrotką)</h3>
(2 porcje)<br />
<br />
250 g boczniaków<br />
cebula<br />
łyżka oleju <br />
garść liści wąkrotki<br />
ok. 0,7 litra wody<br />
sól, szczypta cukru<br />
granulowany czosnek, kurkuma, biały pieprz<br />
<br />
Liście przebrać i umyć, pokroić cebulę, a boczniaki porozrywać palcami. W garnku rozgrzać olej, podsmażyć cebulę i dodać grzyby. Kiedy trochę stracą na jędrności, zalać wszystko wodą i doprowadzić do wrzenia. Doprawić zupę, w ostatniej kolejności włożyć liście. (Azjaci dodaliby jeszcze glutaminianu sodu, którego nie wymieniam w składzie, bo nie posiadam.) Od razu podawać.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://durszlak.pl/akcje-kulinarne/jemy-chwasty-2019">
<img alt="Jemy chwasty 2019" height="180" src="https://durszlak.pl/system/banners/00/00/00/16/68embed_uPMuH3Pdn5K3EHWc6OQeHC9kHrMU6Azz.JPG?source=ide-i-mysle-o-jedzeniu-dzikie-rosliny-jadalne" />
</a>
</div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-34700662278836083782019-05-07T18:20:00.001+02:002019-05-07T22:28:32.589+02:00chłopięca rzeczNie jest prosto odpowiedzieć na pytanie, jakie źródło wiedzy o jadalnych roślinach będzie najlepsze do zabrania w teren. Zerkam na półkę, a tam głównie twardo oprawione pokaźne tomiszcza. Jeśli wybieram się niedaleko, nie martwiąc się o wielkość i wagę bagażu, wybieram czasem „Polski zielnik kulinarny”. Jednak planując nosić cały ekwipunek na własnych plecach podczas dłuższej wędrówki, papier po prostu zostawiam w domu. Musi mi wtedy wystarczyć to, co wiem, tak jest lżej i swobodniej. Z drugiej strony, kiedyś trzeba tą wiedzę rozwijać, a piesze wypady to jedna z najlepszych sposobności.<br />
<br />
Można wzdychać, że jedne książki za ciężkie, inne zbyt zdawkowe w opisie, a przydałaby się taka mała, poręczna choć trudnozniszczalna, bez wystylizowanych ilustracji dań i pasjonujących ciekawostek, a jednak z rycinami pomagającymi w oznaczaniu roślin. Można też samemu ją zredagować. Właśnie tak powstała „Zielona kuchnia” Bogdana Jaśkiewicza, może nawet nie tyle książka, co skrypt. Tworzenie go musiało mieć coś z zapełniania stron tradycyjnego zielnika i pakowania się na biwak.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-YamCuv1-d1k/XNFhJV4bQuI/AAAAAAAACkE/vy5qrG0FtIY41yQ-p3NJEBNR7uWACQvsgCLcBGAs/s1600/DSC_0471.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-YamCuv1-d1k/XNFhJV4bQuI/AAAAAAAACkE/vy5qrG0FtIY41yQ-p3NJEBNR7uWACQvsgCLcBGAs/s640/DSC_0471.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Autor zajmuje się surwiwalem i pokrewnymi dziedzinami, jest instruktorem. Z praktycznych więc powodów rozszerzył treść swojej książki o uniwersalne przepisy, pieczywo z ogniska i zupy, test jadalności roślin oraz słowniczek botaniczny. Tak, żeby ewentualny brak doświadczenia zarówno botanicznego jak i kulinarnego jak najmniej przeszkadzał czytelnikowi. Założył też, że ze względów etycznych ominie rośliny chronione.<br />
<br />
Każda ze 163 jadalnych roślin opisana jest nazwą botaniczną i łacińską oraz rodziną. Większość haseł posiada ilustracje (których autorzy lub źródła nie zostały podane). Dokładny opis rośliny i informacje o jej występowaniu uzupełnione są zwykle zastosowaniem, w tym również zielarskim, i przepisami zaczerpniętymi z bibliografii. Niestety, nie wszystkie cytowane receptury są możliwe do wykonania w
polowych warunkach. Tu się jednak muszę zgodzić z tezą ze wstępu, że jeżeli wiadomo, jak przyrządzić jakąś roślinę w kuchni, od razu łatwiej
jest znaleźć dla niej zastosowanie w terenie. Tam, gdzie do suchego opisu dodano bardziej osobiste wskazówki, można przeczytać na przykład, że <i>biała kora [brzozy], którą niektórzy zalecają jeść jak makaron ma smak i wartość odżywczą papieru</i> albo <i>młode pędy [szparagów] same z siebie raczej nie mają smaku, ale z sosami są pyszne</i>. Zgódźcie się lub nie, ale dopiero po spróbowaniu.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-f9CwUFBySqQ/XNFhJfO6amI/AAAAAAAACkI/sJf1FUbUvVImF4jqaHu8a8TcDAF9T8VagCLcBGAs/s1600/DSC_0479.jpg" target="new">
<img src="https://3.bp.blogspot.com/-f9CwUFBySqQ/XNFhJfO6amI/AAAAAAAACkI/sJf1FUbUvVImF4jqaHu8a8TcDAF9T8VagCLcBGAs/s1600/DSC_0479.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Na czterech kolorowych wkładkach przedstawiono zdjęcia
wybranych roślin. Sportretowane są również dwie rośliny trujące
(oznaczone czerwoną ramką), barszcz Sosnowskiego i mydlnica. Dobór
trochę zaskakujący, ale w tekście pojawia się więcej ostrzeżeń przed
szczególnie problematycznymi do oznaczenia roślinami trującymi podobnymi
do jadalnych.<br />
<br />
Dużą zaletą jest ujęcie wielu gatunków traw. Mam wrażenie, że te informacje najtrudniej odszukać w różnych źródłach. A skoro o źródłach mowa, „Zielona Kuchnia” ma bardzo solidną bibliografię, skrupulatnie podaną na ostatniej stronie. Mając te pozycje w podręcznym księgozbiorze, można mieć wprawdzie wrażenie dublowania treści, ale tylko do czasu pakowania plecaka.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-yUsc3VYWK4Q/XNG0PYcV0_I/AAAAAAAACkU/7ZQrRNOlwLIR3Id3v1TH9xilciyiAnYoACLcBGAs/s1600/DSC_0467.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-yUsc3VYWK4Q/XNG0PYcV0_I/AAAAAAAACkU/7ZQrRNOlwLIR3Id3v1TH9xilciyiAnYoACLcBGAs/s1600/DSC_0467.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Mój egzemplarz pochodzi z szóstego wydania i 2007 roku. Wygląda, jakby został złożony w MS Word i wydrukowany na atramentówce. Ma twardą oprawę i gabaryty typowego brulionu A5, waży 325 g. Trudno pisać o rzeczach do poprawy bez najnowszej edycji w ręku, więc
mam tylko nadzieję, że później została zlecona korekta, ujednolicone
nazwy siedlisk i wyeliminowane drobne nieścisłości, jak ta o kontakcie z
barszczem Sosnowskiego.<br />
<br />
Żeby stosować tą książkę w terenie, trzeba się jej najpierw nauczyć, zapoznać z treścią i wiedzieć, jakie są jej ograniczenia. Polecam też robić notatki ołówkiem na marginesach.<br />
<br />
<b>Dla kogo?</b> Piechurów i praktykantów surwiwalu.<br />
W kategorii <b>DZIKIE GOTOWANIE W TERENIE </b>–> <b>9/10</b>.<br />
<br />
<br />
Jaśkiewicz Bogdan (2007). <i>Zielona kuchnia czyli zielnik dziko rosnących roślin jadalnych</i>. Nakład własny autora. WarszawaMaria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-68508214307291048332019-05-05T17:05:00.000+02:002019-05-14T18:43:35.780+02:00ziołowa powtórkaNaczytałam się ostatnio o obrzędowych i magicznych zastosowaniach bylicy pospolitej, ale pęczek ziela w porze przed śniadaniem to przede wszystkim warzywo. I skojarzenia wtedy są bardzo proste - ostatnio sprawdził się <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2019/04/bylica.html">Wietnam i jajka</a>, chcę więcej!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-jWUIip0zLFk/XM7SmYdL0TI/AAAAAAAACj4/62xV5k5XYCkIoKdTJIMbtVQ0EZTXupvJgCLcBGAs/s1600/DSC_0240.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-jWUIip0zLFk/XM7SmYdL0TI/AAAAAAAACj4/62xV5k5XYCkIoKdTJIMbtVQ0EZTXupvJgCLcBGAs/s640/DSC_0240.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u><i>trứng gà rán ngải cứu</i></u>
<br />
(omlet z bylicą)</h3>
<br />
2 jajka<br />
spora garść młodych liści bylicy<br />
mała cebula<br />
sól, pieprz<br />
łyżka oleju do smażenia<br />
<br />
Bylicę umyć i osuszyć. Cebulę pokroić w kostkę, liście podobnie drobno. Do warzyw wbić jajka, przyprawić i wymieszać. Na patelni rozgrzać olej, wylać całą masę. Smażyć na niewielkim ogniu pod przykryciem, aż spód będzie lekko rumiany, a wierzch ścięty. Przełożyć na drugą stronę i podgrzewać jeszcze chwilę. Kroić przed podaniem.<br />
<br />
<br />
To moje ulubione proporcje, w których jajek jest tylko tyle, żeby posklejać resztę składników. Oczywiście można zrobić odwrotnie i po prostu doprawić omlet niewielką ilością zieleniny. A dla urozmaicenia wypróbować dodatek czosnku, ostrych papryczek albo nawet soku z cytryny.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://durszlak.pl/akcje-kulinarne/jemy-chwasty-2019">
<img alt="Jemy chwasty 2019" height="180" src="https://durszlak.pl/system/banners/00/00/00/16/68embed_uPMuH3Pdn5K3EHWc6OQeHC9kHrMU6Azz.JPG?source=ide-i-mysle-o-jedzeniu-dzikie-rosliny-jadalne" />
</a>
</div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-11348929622939908252019-04-28T22:34:00.003+02:002019-07-01T22:12:36.646+02:00bylicaNa targach i w sklepach kuszą nowalijki, a w Mieście tęsknota za nimi jest jeszcze dotkliwsza. Młoda kapusta, szparagi i rzodkiewki. Albo bylica i <a href="https://ideimysle.blogspot.com/search/label/jadalna%20chryzantema">chryzantemy</a>.<br />
<br />
Bylica pospolita (<i>Artemisia vulgaris</i>) jest popularnym chwastem o imponującym zasięgu występowania - obejmuje niemal całą północną półkulę. Jeszcze trzy wieki temu była najbardziej popularną rośliną przyprawową Europy, dziś po inspiracje do jej użycia w kuchni łatwiej sięgnąć do Azji. Tradycyjnie łączona z mięsem i strączkami, ma wspaniały balsamiczny zapach i lekko korzenny smak, pasujący również do lżejszych, jarskich dań. Może nawet być ich podstawą. W zależności od odmiany, zawiera różną ilość substancji gorzkich, ale co do zasady zbiera się wyłącznie szczyty pędów przed kwitnieniem. Później ziele nie nadaje się do użytku jako warzywo. Odmiany uprawne powinny być łagodniejsze w smaku od dzikich, więc na początku kulinarnych eksperymentów z tą rośliną, można zaopatrywać się w wietnamskich sklepach (pytajcie o <i>ngải cứu</i>, najłatwiej będzie pokazać tą nazwę zapisaną) albo u dystrybutorów ziół.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-N7eYwKm1-U0/XMXuoc0TI5I/AAAAAAAACgY/b2U0f9X9fZo6bzWLSbH6TOLQi949pszQQCLcBGAs/s1600/DSC_0198.jpg" target="new">
<img src="https://4.bp.blogspot.com/-N7eYwKm1-U0/XMXuoc0TI5I/AAAAAAAACgY/b2U0f9X9fZo6bzWLSbH6TOLQi949pszQQCLcBGAs/s1600/DSC_0198.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<i><u>canh ngải cứu trứng gà</u></i><br />
(wietnamska zupa bylicowa z jajkiem)</h3>
(2 porcje)<br />
<br />
2 jajka<br />
pęczek bylicy - po oczyszczeniu ok. 100 g liści<br />
kawałek imbiru wielkości kciuka<br />
0,8 litra bulionu<br />
łyżka oleju do smażenia<br />
sól<br />
2 łyżki octu do gotowania jajek <br />
<br />
Oddzielić liście i wierzchołki pędów bylicy od twardych łodyżek. Umyć, osuszyć i porwać lekko palcami. Imbir obrać ze skórki i bardzo drobno pokroić. W garnku rozgrzać olej, wrzucić imbir, a kiedy jego zapach zrobi się intensywny, dodać liście bylicy. Smażyć, ciągle mieszając, aż zmięknie, następnie zalać bulionem i doprowadzić do wrzenia. Doprawić solą, zwracając uwagę, że smak złagodnieje po dodaniu jajek.<br />
<br />
Przygotować jajka w koszulkach, każde osobno. Zagotować litr wody z dwoma łyżkami octu. Jajko wbić do miseczki, wrzącą wodę zamieszać energicznie łyżką, żeby wirowała i wlać jajko próbując nadać mu jak najbardziej zwarty kształt. (Można spokojnie poćwiczyć, bo do zupy jajka nie muszą być idealne.) Po dokładnie 3 minutach przełożyć jajko łyżką cedzakową do zimnej wody. Identycznie przygotować drugie. Dodawać po jednym do każdej porcji. Oprócz łyżki można podać pałeczki.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6f/20130702Beifuss_St_Arnual2.jpg/768px-20130702Beifuss_St_Arnual2.jpg" target="new">
<img src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6f/20130702Beifuss_St_Arnual2.jpg/768px-20130702Beifuss_St_Arnual2.jpg" width="640" /></a>
</div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">[<a href="https://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Artemisia_vulgaris#/media/File:20130702Beifuss_St_Arnual2.jpg">źródło</a>: AnRo0002, licencja <a href="https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl">CC BY-SA 3.0</a>]</span></div>
<br />
Jest też drugi sposób podania jajka do zupy. Roztrzepuje się je pałeczkami w miseczce, a potem zalewa wrzącą zupą. Tworzy się wtedy coś w rodzaju lanych klusek, a zupa staje się bardziej zawiesista, choć trochę nieciekawa w kolorze. Tak na pewno jest szybciej, ale zdecydowanie wolę wersję klarowną. Sama zupa bylicowa ma również wiele odmian, nie tylko w zależności od dodanego bulionu. Niektórzy przygotowują ją z cebulą zamiast imbiru. A jej ekstremalną i prawdopodobnie najbardziej tradycyjną wersją jest ta z kaczymi embrionami, dłużej gotowana i zdecydowanie nie-wegetariańska.<br />
<br />
Chociaż w Wietnamie potrawy z bylicą podaje się powszechnie "na wzmocnienie", zalecana jest ostrożność, ze względu na ryzyko alergii. Nie powinny też stosować jej kobiety w ciąży.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-24118355717432367782019-04-23T16:53:00.000+02:002019-04-30T16:17:23.691+02:0010 ziół z polanyGdy tylko okazało się, że będziemy mieli trzy dni wolnego, postanowiliśmy, że jedziemy do Puszczy Białowieskiej z namiotem. Przestaliśmy liczyć, który to już raz. Ale naszej nowej miejscówki jeszcze nie znaliśmy. Czekał tam na nas kawałek gościnnej ziemi do złażenia (i spróbowania!), buczenie bekasa kszyka i wycie wilków.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-jFvYR2kfPfA/XL8DJr67djI/AAAAAAAACfg/RGGaTr5II4IwShkUSE6e0KaFR2VMihfAACLcBGAs/s1600/DSC_0106p.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-jFvYR2kfPfA/XL8DJr67djI/AAAAAAAACfg/RGGaTr5II4IwShkUSE6e0KaFR2VMihfAACLcBGAs/s1600/DSC_0106p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Dla mnie Puszcza najpiękniejsza jest w kwietniu, ze swoimi
dywanami z zawilców, rozwijającymi się dopiero liśćmi, wiosennymi
grzybami i przylatującymi krętogłowami. Kiedy las nie jest taki
nieprzenikniony dla oka, pokrzywy jeszcze sięgają kostek, a komarów nie
ma.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-bxk_XbAdo4Y/XL8Z9j__2CI/AAAAAAAACgE/GNge_wBk98YJyfoe7xmZKsiCA_aLu6raQCLcBGAs/s1600/DSC_0099pp.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-bxk_XbAdo4Y/XL8Z9j__2CI/AAAAAAAACgE/GNge_wBk98YJyfoe7xmZKsiCA_aLu6raQCLcBGAs/s1600/DSC_0099pp.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u>śniadanie w Teremiskach</u></h3>
<br />
kostka twarogu półtłustego z OSM w Hajnówce<br />
bochenek świeżego chleba<br />
zioła: <br />
rozetka wiesiołka spod kapliczki<br />
szczaw ze skraju podmokłej łąki<br />
krwawnik z cienia pod brzozą<br />
nać dzikiej marchwi z miedzy sąsiada<br />
podagrycznik i wyka z kępy obok żywopłotu<br />
mniszek i przytulia z przychacia<br />
ziarnopłon i kurdybanek wydobyte spod kęp zeszłorocznej trawy<br />
<br />
Zioła dokładnie umyć. Mam na to biwakowy patent - kilkakrotne płukanie w woreczku
strunowym. (Ten na zdjęciu jest gruby i wielorazowy, zrobiony z
bioplastiku.) Jeśli rośliny są zapiaszczone, za każdym razem trzeba
wyjąć je delikatnie z wody górą i wypłukać worek, w innym przypadku
można odlewać je nieszczelnie zapinając torebkę. Na chwilę zostawić do przeschnięcia,
a potem wszystkie liście i łodyżki drobno pokroić, wymieszać z serem.
Gotowy ziołowy twarożek wyjadać skórką od chleba z menażki.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-nd7AJLGFLWk/XL8DKeDlm_I/AAAAAAAACfk/Aa7LL_90zM0YlnITfb4evyHG-92JYuYPACLcBGAs/s1600/DSC_0110p.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-nd7AJLGFLWk/XL8DKeDlm_I/AAAAAAAACfk/Aa7LL_90zM0YlnITfb4evyHG-92JYuYPACLcBGAs/s1600/DSC_0110p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-zX3ZGmosYRA/XL8DKivL4jI/AAAAAAAACfo/lqDsd5PtUk8XXiAF7IOzPY_WQOWmkk2pACLcBGAs/s1600/DSC_0116p.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-zX3ZGmosYRA/XL8DKivL4jI/AAAAAAAACfo/lqDsd5PtUk8XXiAF7IOzPY_WQOWmkk2pACLcBGAs/s640/DSC_0116p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-PyPoRiHfL0A/XL8DJmnJMbI/AAAAAAAACfc/Rzt-T9Bm5DokfChjKyvS5FbOfmiL_PY7QCLcBGAs/s1600/DSC_0091p.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-PyPoRiHfL0A/XL8DJmnJMbI/AAAAAAAACfc/Rzt-T9Bm5DokfChjKyvS5FbOfmiL_PY7QCLcBGAs/s640/DSC_0091p.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-24975749853940793292019-04-16T17:22:00.001+02:002019-04-16T17:27:29.046+02:00stylistyka szczęścia„Twój Styl poleca. Projekt Szczęście” nr 1/2019.<br />
No to również polecam, znajdziecie w środku trochę o mnie i ode mnie, oraz od Gosi i redaktor Agnieszki. A to oczywiście tylko kawałek numeru, dalej też jest ciekawie.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-EW3qvYeItj8/XLXZQK2OavI/AAAAAAAACew/cFnXkehHrA4OawibdZL1v-0HAybV6glVgCLcBGAs/s1600/projektszczescie1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-EW3qvYeItj8/XLXZQK2OavI/AAAAAAAACew/cFnXkehHrA4OawibdZL1v-0HAybV6glVgCLcBGAs/s640/projektszczescie1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-VoyS1kFvh_c/XLXZP6VBGeI/AAAAAAAACes/m3WPHF39BWkqKlu6DS2fZdGpyAxIffEIQCLcBGAs/s1600/projektszczescie2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-VoyS1kFvh_c/XLXZP6VBGeI/AAAAAAAACes/m3WPHF39BWkqKlu6DS2fZdGpyAxIffEIQCLcBGAs/s640/projektszczescie2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-codWxEH8fa0/XLXZPOlYizI/AAAAAAAACeo/yRuJPcvmBIgcAqc__opTrUN3215TPt9CACLcBGAs/s1600/projektszczescie3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-codWxEH8fa0/XLXZPOlYizI/AAAAAAAACeo/yRuJPcvmBIgcAqc__opTrUN3215TPt9CACLcBGAs/s640/projektszczescie3.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-S4DnP4MsVh8/XLXZYQwb89I/AAAAAAAACe4/MZSRsYUU0V4axenZkrDdi3H3y1apUvlggCLcBGAs/s1600/projektszczescie5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-S4DnP4MsVh8/XLXZYQwb89I/AAAAAAAACe4/MZSRsYUU0V4axenZkrDdi3H3y1apUvlggCLcBGAs/s640/projektszczescie5.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-14132285025769996032019-04-14T11:56:00.001+02:002019-04-25T20:54:05.988+02:00japońska s(z)aradaCoś zielonego, chrupanie i anyżowa słodycz kopru włoskiego, wyraźnie słono-kwaśny sos, który posmakuje miłośnikom fermentowanej soi plus trochę energetycznie kontrastowego koloru kwiatów krokosza zwanego po japońsku <i>benibana</i>. Najlepiej do ryżu.<br />
<i> </i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-dvbzv9703J8/XLOapAy4OEI/AAAAAAAACeg/xaONRJi-yZ4nWh6lK2s2A6NMgliA-FELwCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0307p.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-dvbzv9703J8/XLOapAy4OEI/AAAAAAAACeg/xaONRJi-yZ4nWh6lK2s2A6NMgliA-FELwCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0307p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<i><u>uikyo no sumiso sarada</u></i><br />
(fenkułowa sałatka z octowym sosem miso)</h3>
<br />
fenkuł<br />
duża główka łagodnej w smaku sałaty<br />
(lub ok. 200 g młodego szpinaku)<br />
łyżka jasnej pasty miso<br />
łyżka wody lub wegańskiego bulionu dashi<br />
łyżeczka octu ryżowego<br />
szczypta suszonych płatków krokosza<br />
<br />
Sałatę umyć, osuszyć i ręcznie porwać. Bulwę fenkułu przekroić na ćwiartki, pooddzielać warstwowo ułożone nasady liści i pokroić w plasterki (wnętrze głąba schrupać!). Płatki krokosza namoczyć w małej ilości zimnej wody. Miso, ocet i wodę rozmieszać na gładki sos. Sałatkę dla ładniejszego efektu można podać niewymieszaną, z odsączonymi płatkami krokosza na wierzchu.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-75767970076018822402019-04-10T17:53:00.000+02:002019-04-11T14:13:51.514+02:00gwiazdnicaTradycyjnie jajeczny czas w kuchni jeszcze przed nami, ale w tym roku zadziałaliśmy nietypowo. Gdy ostatnio pojawiliśmy się na wsi, sąsiadka zwierzyła się, że chyba zrezygnuje z trzymania kur, bo nie ma zbytu na jajka. Co było robić? Wzięliśmy kopę jaj od swobodnych kur. Nie tylko my, poszedł cały jej zapas.<br />
<br />
Połączenie jajek z dziką wiosenną zieleniną jest bardzo intuicyjne. Kiedy dawno temu po raz pierwszy próbowałam gwiazdnicy pospolitej (<i>Stellaria media</i>), dodałam ją do zwykłej jajecznicy. Dużo później dowiedziałam się, że to bardzo japoński pomysł.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-6I9UjcYzyrU/XKzv2bbY2iI/AAAAAAAACdA/3M1jQd0uyfcvDCvrrEEo7uwSMwrE7Oz5wCLcBGAs/s1600/DSC_0286.jpg" target="new">
<img src="https://4.bp.blogspot.com/-6I9UjcYzyrU/XKzv2bbY2iI/AAAAAAAACdA/3M1jQd0uyfcvDCvrrEEo7uwSMwrE7Oz5wCLcBGAs/s1600/DSC_0286.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u><i>haru no hakobe de tamagoyaki<i></i></i></u>
<br />
(wiosenny omlet z gwiazdnicą)</h3>
<br />
3 jajka<br />
50 g gwiazdnicy<br />
sól<br />
olej sezamowy do smażenia<br />
<br />
Zieleninę włożyć do wrzątku, a kiedy opadnie, przełożyć do zimnej wody. Dokładnie odcisnąć w dłoniach i drobno posiekać. Jajka ubić z solą za pomocą pałeczek lub trzepaczki.<br />
<br />
Na patelni rozgrzać niewielką ilość oleju, wylać jedną trzecią masy jajecznej i od razu równo posypać częścią gwiazdnicy. Kiedy omlet będzie prawie ścięty, zrolować go i odsunąć na brzeg patelni, a obok wylać nową porcję jajka i warstwę ziół. Ponownie zwinąć rozpoczynając od powstałego wcześniej wałka. Dokończyć z trzecią częścią składników i po zwinięciu podsmażać jeszcze jakiś czas, żeby wierzch się zrumienił, a środek dokładnie ściął. Gotową rolkę kroić w plastry o grubości odpowiedniej do jedzenia pałeczkami.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-WrUuLDqGcyU/XKzv3i62upI/AAAAAAAACdE/iVn9cnJRmYART9KS7zDg6woxBENCL01TQCLcBGAs/s1600/DSC_0169p.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-WrUuLDqGcyU/XKzv3i62upI/AAAAAAAACdE/iVn9cnJRmYART9KS7zDg6woxBENCL01TQCLcBGAs/s640/DSC_0169p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Gwiazdnica na ciepło smakuje bardzo podobnie do szpinaku, ma jednak bardziej ziemisty zapach. Jest bardzo pospolita i potrafi kiełkować w niskich temperaturach, więc mając taką przewagę nad innymi roślinami, wiosną w niektórych miejscach tworzy prawdziwe murawy. Na słonecznych stanowiskach rośnie niewysoka i krępa, a rośliny z cienistych miejsc są bardziej wybujałe i soczyste. Jadalne i wartościowe są jej młode pędy przed wydaniem nasion – jednak nie oznacza to, że sezon na to zioło szybko się kończy – są dostępne niemal przez cały rok, również podczas łagodnych zim. Zawiera wiele witamin, soli mineralnych i wspomagającą naczynia krwionośne rutynę, jednak ze względu na saponiny, nie należy jeść dużych ilości gwiazdnicy na surowo.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-19165114596448160712019-04-09T14:01:00.000+02:002019-04-11T14:13:29.589+02:00w czasie suszy zbieram uszyZałożona rok temu <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2018/04/uszywiscie.html">hodowla uszaków bzowych</a> powoli nabiera dojrzałości. Obecna pogoda nie sprzyja grzybom, bo jest zbyt sucho, żeby pojawiały się nowe owocniki. Te, które wyrosły po ostatnich opadach, zupełnie wysuszone czekają na deszcz i reaktywację. Ich obecna nieokazała forma może odstraszać, ale nadają się do zbiorów i mają kilka wspaniałych zalet. Przede wszystkim są gotowe do przechowywania. Brak wilgoci oznacza, że nie trzeba ich suszyć, a objętość i waga są minimalne. Zebrane do słoika szczelnie zakręcam i nie potrzebuję poświęcać im ani minuty dłużej. Mogę je też umieścić w torebce papierowej albo strunowej, żeby nie obciążać bagażu i od razu po zbiorach ruszać w drogę.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-UJ863FBLRY4/XKxxiL8HD0I/AAAAAAAACcs/yUzGP5uM4RY5SRxPg9Huc9x-c4NfrkxHgCLcBGAs/s1600/DSC_0220.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-UJ863FBLRY4/XKxxiL8HD0I/AAAAAAAACcs/yUzGP5uM4RY5SRxPg9Huc9x-c4NfrkxHgCLcBGAs/s640/DSC_0220.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Naturalnie wysuszone grzyby mun będą wymagały etapu przygotowania przed dodaniem ich do potraw. (Można to uznać za wadę, ale i tak bilans wskazuję na oszczędność czasu, kiedy ominie się oczyszczanie, mycie i suszenie bezpośrednio po zbiorze.) Namoczone krótko w ciepłej wodzie, gdy odzyskają elastyczność, należy pocierając umyć z kurzu i zielonego nalotu oraz usunąć kawałki kory i drewna, które mogły zostać przy nasadzie – zbierając świeże grzyby robimy to od razu, ale przy suchych zdecydowanie szkoda paznokci i surowca.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-QF8wyu0H4yE/XKxxkUcX7iI/AAAAAAAACcw/IInkza5v_IMAE0L7V5FaAKtpNga2Tq7zwCLcBGAs/s1600/DSC_0222.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-QF8wyu0H4yE/XKxxkUcX7iI/AAAAAAAACcw/IInkza5v_IMAE0L7V5FaAKtpNga2Tq7zwCLcBGAs/s640/DSC_0222.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Mój szybki zbiór to kubek suszu o wadze 40 g, który szacunkowo po namoczeniu da ponad litr grzybów ważących około 300 g.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-14020102404610754592019-03-20T09:30:00.000+01:002019-04-02T15:56:16.179+02:00do dna! wiosna!Wiosna. U nas nie taka oczywista, w Mieście jej jakby więcej niż w lesie, gdzie opadłe liście tłumią jeszcze runo. Dominuje płowość, poszukujące zieleni oczy zatrzymują się na mchu i iglakach. Dopiero na skraju lasu łatwiej wypatrzyć kępy dzikich nowalijek.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-LB5D02uGe4Y/XJFTuYSitHI/AAAAAAAACcU/UKNgldn8i8UUgFrYPrvlIAueo1uyGFdPwCLcBGAs/s1600/DSC_0091.jpg" target="new">
<img src="https://4.bp.blogspot.com/-LB5D02uGe4Y/XJFTuYSitHI/AAAAAAAACcU/UKNgldn8i8UUgFrYPrvlIAueo1uyGFdPwCLcBGAs/s1600/DSC_0091.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Jeśli tylko macie możliwość, skoczcie w plener wypić herbatę pod sosnami, poszukać szczypiorku, pokrzywy, gwiazdnicy i posłuchać śpiewu wilgi (kosa?).<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-R4N47B47rp4/XJFTud1Kn6I/AAAAAAAACcQ/SRXTqzaPuvIJjhqXnCM8ZSpRPCaCt2s0QCLcBGAs/s1600/DSC_0119.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-R4N47B47rp4/XJFTud1Kn6I/AAAAAAAACcQ/SRXTqzaPuvIJjhqXnCM8ZSpRPCaCt2s0QCLcBGAs/s640/DSC_0119.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-86932861329365690092019-03-07T18:16:00.003+01:002019-04-11T14:13:03.881+02:00komosaKomosa to nie tylko południowoamerykańska quinoa. A komosa biała przezywana lebiodą to nie tylko liście. Ten nasz rodzimy chwast i inkaskie pseudozboże bardzo wiele łączy. Oba gatunki mają niewielkie wymagania glebowe, jadalne liście i nasiona, a także podobny skład, a więc wartości odżywcze i wspólne ograniczenia przy włączaniu do diety, ze względu na saponiny oraz szczawiany (bez obaw, chodzi o większe ilości).<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Sli-L79ZKNE/XIE4-q38dhI/AAAAAAAACbw/GbcTUyqCo28zeG5HEd0ldcjxRjgy7pFFACLcBGAs/s1600/DSC_0038.jpg" target="new">
<img src="https://3.bp.blogspot.com/-Sli-L79ZKNE/XIE4-q38dhI/AAAAAAAACbw/GbcTUyqCo28zeG5HEd0ldcjxRjgy7pFFACLcBGAs/s1600/DSC_0038.jpg" width="640" /></a>
</div>
<br />
<br />
<h3>
<u>śniadaniowy jogurt z prażoną komosą</u></h3>
(2 porcje) <br />
<br />
1-2 łyżki oczyszczonych <i>nasion</i> komosy białej<br />
400 g jogurtu naturalnego - wybrałam łagodny 7%<br />
2 łyżki domowego dżemu porzeczkowego<br />
<br />
Suche nasiona (spróbować) oczyścić z okwiatu pocierając w dłoniach i delikatnie
przesiać. Tak przygotowane orzeszki prażyć na sucho w wysokim rondlu,
cały czas mieszając i z pokrywką w pogotowiu. Kiedy tylko zaczną
strzelać, przykryć i zmniejszyć płomień do minimum. Stopień uprażenia
najłatwiej kontrolować na węch, nie powinny się przypiec za mocno.
Zestawić z ognia i wystudzić. <br />
Dżem i jogurt rozłożyć do miseczek, wymieszać, posypać komosą.<br />
<br />
<br />
Prażone orzeszki komosy są kruche, przyjemnie chrupiące,
chociaż malutkie, a ich smak przywodzi na myśl skórkę świeżego chleba i
popkorn.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ayP3tC3jnpI/XIE4-VyxbyI/AAAAAAAACbs/AJ9d10_SRvkuzexNkHPfTtFVgUcMSgM3ACLcBGAs/s1600/DSC_0048.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="804" data-original-width="1200" height="428" src="https://1.bp.blogspot.com/-ayP3tC3jnpI/XIE4-VyxbyI/AAAAAAAACbs/AJ9d10_SRvkuzexNkHPfTtFVgUcMSgM3ACLcBGAs/s640/DSC_0048.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Czarne nasiona komosy białej (<span class="txtbox" id="ctl00_ContentPlaceHolder1_lblPhystatment"><i>Chenopodium album</i>)</span> są mniejsze niż uprawnych
odmian komosy ryżowej, ale poza tym bardzo podobne z wyglądu. Różnią się
smakiem, lebioda określana jest jako bardziej ziemista. Nie zawsze była
chwastem, do XIX wieku istniały jej uprawy. Warto sprawdzić, jaki smak
zgubiliśmy ponad sto lat temu, szczególnie że roślina ta występuje
pospolicie i obficie plonuje. Na odpowiednim stanowisku zebranie litra
kłębików zawierających nasiona zajmie najwyżej kilkanaście minut.
Wystarczy łapać wyschnięte łodygi i przeciągać dłonią do góry – najlepiej robić to w rękawiczkach. Jedna
wyrośnięta roślina dostarczy kilku garści półproduktu. Zebrany surowiec trzeba dosuszyć rozkładając cienką warstwą w
ciepłym suchym miejscu. Najbardziej żmudne jest późniejsze oczyszczanie
nasion.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Sj6l3PpsIH0/XIE4-VwsF1I/AAAAAAAACbo/9g7_-H_S7YoS8eyOBfmktSQ2P0y1LqHfQCLcBGAs/s1600/DSC_0577.JPG" target="new">
<img src="https://3.bp.blogspot.com/-Sj6l3PpsIH0/XIE4-VwsF1I/AAAAAAAACbo/9g7_-H_S7YoS8eyOBfmktSQ2P0y1LqHfQCLcBGAs/s1600/DSC_0577.JPG" width="640" /></a>
</div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
Inne przepisy z komosą białą:<br />
<br />
<a href="https://ideimysle.blogspot.com/2018/06/tosta-z-chwasta.html">tosty z komosą i dwurzędem</a> <br />
<a href="https://ideimysle.blogspot.com/2016/05/komu-komu-komose.html">zapiekanka z kaszy jaglanej z komosą</a><br />
<a href="https://ideimysle.blogspot.com/2014/09/burek-king.html">burek sa zeljem</a><br />
<a href="https://ideimysle.blogspot.com/2016/07/brakuy.html">sałatka z kwiatów komosy </a>Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-67163556379781004472019-03-02T22:34:00.002+01:002019-04-11T14:12:36.106+02:00nie-do-powiedzeniaTo nie jest tak, że zimą nie ma roślin i z niedostatku surowca ta cisza, to mnie trochę zabrakło tej zimy.<br />
<br />
Pomyślałam, że zamiast epatować wszelką pomyślnością, odsłonię kulisy kilku moich niepowodzeń. I pójdę posłuchać Poniedzielskiego. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-cEWAeV-HUTk/XHq91cl1JBI/AAAAAAAACas/PKzx9oMnTMAB7bvkNTWf42XK-2lhPTDuACLcBGAs/s1600/tri_hikora.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1130" data-original-width="1600" height="450" src="https://2.bp.blogspot.com/-cEWAeV-HUTk/XHq91cl1JBI/AAAAAAAACas/PKzx9oMnTMAB7bvkNTWf42XK-2lhPTDuACLcBGAs/s640/tri_hikora.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Przeorzech, owoc orzesznika pięciolistkowego – gruba mięsista łupina, twarda jasna skorupka i jadalne jądro orzecha. Właśnie tego smacznego środka zabrakło, więc go nie mogłam pokazać. Hikora pięciolistkowa pochodzi z Ameryki Północnej. Jest w Polsce mało znana, nieliczne dorosłe okazy rosną głównie na zachodzie kraju. Te moje pechowe orzechy pochodzą z arboretum w Glinnej, z pięknego drzewa posadzonego około 1825 roku, a obecnie mającego 32 metry wysokości i 78 centymetrów pierśnicy. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-QdgYuMAN8s4/XHrvqCFIUmI/AAAAAAAACbc/K3NzZLzGKnEiKufMy2ENEpU2qMxmMiAEQCLcBGAs/s1600/DSC_0522.JPG" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-QdgYuMAN8s4/XHrvqCFIUmI/AAAAAAAACbc/K3NzZLzGKnEiKufMy2ENEpU2qMxmMiAEQCLcBGAs/s1600/DSC_0522.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Skrzyp podobno ma bulwki. Niewielkie, kuliste spichrze, w których gromadzi substancje zapasowe, żeby móc wykiełkować wiosną. Smaczne źródło skrobi. Nie uwierzę, póki nie zobaczę. Dwukrotnie przekopałam hałdę budowlanego piachu przerośniętą skrzypem na wskroś. Raz późną jesienią i drugi wczesną wiosną. Kilometry kłączy, cały system biedaszybów, piach w butach i żadnej bulwki. Za to fragmentacja łodyg pomogła skrzypowi bujniej zarosnąć okolicę w nowym sezonie. Było jeszcze więcej kłosów do zjedzenia i materiału zielarskiego.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ahnVry4zQ9Q/XHrMgWT3mWI/AAAAAAAACbE/k2yDppH-9YMtw9GRG4Zl8kEBu0Xz1lWuQCLcBGAs/s1600/DSC_0433.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-ahnVry4zQ9Q/XHrMgWT3mWI/AAAAAAAACbE/k2yDppH-9YMtw9GRG4Zl8kEBu0Xz1lWuQCLcBGAs/s640/DSC_0433.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Z
niejasnych przyczyn nie zamieściłam dotąd żadnego kulinarnego przepisu
na rdestowiec. A przecież to zielsko pospolite, plenne, inwazyjne i
smaczne. Receptury starsze niż blog, na przykład na zupę, zaginęły razem
z zeszytem. W rdestowcowym cieście z mąki orzechowej jeszcze zanim
dobrze ostygło, zamieszkały mrówki i trafiło w całości na kompost. (Było
to strategiczne posunięcie, które pozwoliło wygrać nam z nimi walkę w
wiejskiej kuchni. Z kompostu już nie wróciły tamtej wiosny, a
rozproszone niedobitki utonęły w szklance z syropem.) Zdjęcie
przedstawia niedoszły dżem z imbirem, gdy jeszcze nic nie zapowiadało
katastrofy. Przepis wymagał jeszcze dopracowania, ale eksperymentu nie
można było uznać za nieudany. I podczas nakładania gorącego dżemu do
słoików, pierwszy z nich pękł w drobiazg, szkło było wszędzie. Zawartość
garnka została wylana dla bezpieczeństwa. Klątwa, mówię wam.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-z5A-iZ501VA/XHrHV-NLRTI/AAAAAAAACa4/si86_wbaVQwhu-9yclGQZVmHgvberhBUACLcBGAs/s1600/DSC_0431p.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-z5A-iZ501VA/XHrHV-NLRTI/AAAAAAAACa4/si86_wbaVQwhu-9yclGQZVmHgvberhBUACLcBGAs/s640/DSC_0431p.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Węgiel
topinamburowy. Robiłam już ziołową kawę choćby z korzenia mniszka
lekarskiego i spodziewałam się, że napój z topinamburu okaże się równie
łatwy do przyrządzenia. Niestety, efekty były różne, ale wszystkie
niegodne rekomendacji. Na zdjęciu kawa z topinamburu, próba
nie-pamiętam-która. Chodziło o uzupełnienie smaku o lekką goryczkę i...
nie wyszło. <br />
Może znacie jakiś sprawdzony przepis? <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-_uq3ak0eneU/XHrsBOVMdEI/AAAAAAAACbQ/laQi6q6jcbAnJ8vGDOSdosHTvFY6dFhiACLcBGAs/s1600/DSC00884p.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-_uq3ak0eneU/XHrsBOVMdEI/AAAAAAAACbQ/laQi6q6jcbAnJ8vGDOSdosHTvFY6dFhiACLcBGAs/s640/DSC00884p.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Stratyfikacja
nasion arcydzięgla. Podobno najpewniejszy sposób na wyhodowanie młodych
roślin. A własne rośliny są o tyle ważne, że to gatunek chroniony i
pozyskiwanie dzikich jest wzbronione. Bardzo krótka historia.
Osiemdziesiąt nasion, pełna procedura, nie wzeszło żadne.<br />
<br />
<br />
<i>Chyba już można iść spać, dziś pewnie nic się nie zdarzy. Chyba już można się położyć. Marzeń na jutro trzeba namarzyć.</i>Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-59166616855777151972019-01-08T18:22:00.001+01:002019-04-11T14:12:04.951+02:00BieszczadKończę wywoływać zdjęcia z gór, a w Mieście sypie. Nie jest to wprawdzie bieszczadzki śnieg po pas, ale też zrobiło się biało.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-BEFFhs2oesI/XDSsMIUqrHI/AAAAAAAACY8/4GHWRtMdTy0KcFc5ekV7xkoXcgSqA-aFwCLcBGAs/s1600/DSC_0535b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-BEFFhs2oesI/XDSsMIUqrHI/AAAAAAAACY8/4GHWRtMdTy0KcFc5ekV7xkoXcgSqA-aFwCLcBGAs/s640/DSC_0535b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<i>Wrzucisz te fotki na bloga?</i> A co dzikiego dziś zjemy? <i>Śnieg!</i><br />
Bieszczadzki śnieg jest wyjątkowo czysty i smakuje węglem drzewnym. Topiliśmy go do gotowania. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-BL8Nd-YWC0I/XDSs6PqqEPI/AAAAAAAACZU/jKDdL8mLR68D_p4jIznnP0SKWHfRoxuxQCLcBGAs/s1600/DSC_0650b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-BL8Nd-YWC0I/XDSs6PqqEPI/AAAAAAAACZU/jKDdL8mLR68D_p4jIznnP0SKWHfRoxuxQCLcBGAs/s640/DSC_0650b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Na więcej dzikiego faktycznie nie liczyliśmy. Przecierając szlak trzeba zachować
koncentrację i rezerwę sił. Wchodząc na grań walczyć z wiatrem i
zawiewanym śniegiem. A kiedy się już wraca o zmroku do chałupy, sprzęt
wymaga suszenia i nierzadko napraw. Moje stare rakiety śnieżne dwa razy
zmieniały konstrukcję podczas tych kilku dni, bo oryginalny tylny pasek
nie wytrzymał warunków i upływu czasu. Teraz na pięcie zapinają się na
rzepy – dzięki, Sławek!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-dUcnnTulNTo/XDSsL5PaCiI/AAAAAAAACY4/U7VL5fyn-O8wUuszWr9vYXj1yazJT6GzACLcBGAs/s1600/DSC_0538b.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-dUcnnTulNTo/XDSsL5PaCiI/AAAAAAAACY4/U7VL5fyn-O8wUuszWr9vYXj1yazJT6GzACLcBGAs/s1600/DSC_0538b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
W takich warunkach trudno jest pozyskać w
terenie cokolwiek jadalnego, żeby wzbogacić zapasy jedzenia suszonego, puszkowanego i pakowanego próżniowo. Mi udało się zebrać uszaki rosnące na czarnych bzach w dolince potoku i dojrzałe <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2017/03/iglaste-jagody.html">szyszkojagody jałowca</a>. Na krzakach zostało jeszcze trochę tarniny. Zielone gałązki czarnej jagody, gdzieniegdzie odsłonięte spod śniegu przez piechurów lub narciarzy, myślę, że nadałyby się na herbatkę. Na pewno nadają się <a href="https://ideimysle.blogspot.com/2017/01/to-i-owo-na-zimowo.html">gałązki świerków</a>. Nic wielkiego, trochę smaku i witamin dla podniesienia morale.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-pnhiq_dhePM/XDSsNur1YCI/AAAAAAAACZE/oOxbp4tywCw4vvsqXqcYz79qksmqohPGwCLcBGAs/s1600/DSC_0675b.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-pnhiq_dhePM/XDSsNur1YCI/AAAAAAAACZE/oOxbp4tywCw4vvsqXqcYz79qksmqohPGwCLcBGAs/s1600/DSC_0675b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Podgotowane uszaki dodałam do ryżu z suszonymi warzywami. Ryż nie kojarzy się może z jedzeniem do szybkiego przygotowania na turystycznym palniku gazowym i sama go długo unikałam na wyjazdach. 15 minut gotowania to mnóstwo czasu i dużo paliwa. Ale jest na to sposób. Ryż wrzuca się na wrzątek, czeka chwilę, żeby woda wróciła do wrzenia i przykryty garnek odstawia na kwadrans w możliwie ciepłe miejsce. Można go dodatkowo okryć na przykład czymś bawełnianym z odzieży. W tym czasie palnik jest wolny, więc to dobry moment na przygotowanie herbaty albo błyskawicznej zupy. Po piętnastu minutach (i kilku solidnych łykach rozgrzewającego płynu), stawiam ryż z powrotem na gazie i sprawdzam, powinien być już półtwardy. Wiele oczywiście zależy od temperatury otoczenia, jednak gotowanie do miękkości nie zajmuje zwykle więcej niż kilka minut.<br />
Podobnie można przygotować każdą kaszę wymagająca gotowania i straszliwie zepsuć każdy makaron.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-hhzgcyf3jgg/XDSxwf8-PhI/AAAAAAAACaA/fhXrK6ETjuEPHMdahScgEYCRuwq83tthwCLcBGAs/s1600/DSC_0627b.jpg" target="new">
<img src="https://2.bp.blogspot.com/-hhzgcyf3jgg/XDSxwf8-PhI/AAAAAAAACaA/fhXrK6ETjuEPHMdahScgEYCRuwq83tthwCLcBGAs/s1600/DSC_0627b.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Na zdjęciu najmniejszy garnek z nowego tytanowego kompletu. Pierwsze testy wyszły bardzo pomyślnie.Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2456205675914138124.post-40421696573055972652019-01-02T23:09:00.001+01:002019-04-11T14:11:32.917+02:00kutiaWczoraj wróciliśmy z Bieszczad, po kilku dniach spędzonych w chacie zbudowanej obok wysiedlonej wsi bojkowskiej. Jeszcze śpiewamy po cichu o bukowych lasach i cerkiewnych baniach. A dla kilkorga naszych znajomych zbliżają się Drugie Święta.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5D6WLISXXdo/XCPneVcnxsI/AAAAAAAACYM/rRlKKSa60Ec0mDj9f9ofFX-w2LNdMZvuACLcBGAs/s1600/IMG_2409p.jpg" target="new">
<img src="https://1.bp.blogspot.com/-5D6WLISXXdo/XCPneVcnxsI/AAAAAAAACYM/rRlKKSa60Ec0mDj9f9ofFX-w2LNdMZvuACLcBGAs/s1600/IMG_2409p.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<h3>
<u>kutia na dziko</u></h3>
<br />
200 g maku<br />
250 g ziarna orkiszu<br />
garść suszonych dzikich owoców (wydrylowanych, jeśli trzeba): róży, głogu, jarzębiny, porzeczki<br />
100 g orzechów włoskich i bukwi lub migdałów<br />
150 ml śmietanki 36% <br />
ulubiony płynny miód<br />
sól <br />
<br />
Orkisz wypłukać i ugotować do miękkości w wodzie ze szczyptą soli – u mnie było to około 2 godziny – a następnie odlać. Mak ugotować w wodzie i kiedy będzie dawał się z łatwością rozetrzeć, przepuścić go przez maszynkę. Można też użyć mielonego maku, który zalany wrzątkiem należy gotować chwilę do napęcznienia. Owoce zalać wrzątkiem i odstawić do zaparzenia. Kiedy będą miękkie, wyłowić je z naparu, który można wypić jak herbatkę. Orzechy niezbyt drobno posiekać. Wystudzone orkisz, mak i owoce wymieszać z orzechami i śmietaną, słodząc do smaku miodem.<br />
<br />
Dzikie owoce są wyraziste w smaku, niektóre mogą być gorzkawe czy cierpkie nawet po przemrożeniu, tak jak jarzębina i tarka, dlatego lepiej dodawać je ostrożnie, małymi partiami. Można je też wymienić na owoce łagodniejsze w smaku, choćby pokrojone w kostkę suszone jabłka i żurawinę, a nawet zastąpić rodzynkami. Ilość miodu będzie zależała w pewnym stopniu od składu bakalii, więc smak jest tu jedynym kryterium. Dałam dużą czubatą łyżkę, bo zwykle mało słodzę, ale jeśli tylko chcecie, dodajcie więcej, tradycyjnie to bardzo słodki deser.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-s5NZPNNG7dA/XC00VnYG-4I/AAAAAAAACYs/lXWj89aIS-IQcb8FmE2M7mwx6yUOgjnMQCLcBGAs/s1600/DSC_0700p.jpg" target="new">
<img src="https://4.bp.blogspot.com/-s5NZPNNG7dA/XC00VnYG-4I/AAAAAAAACYs/lXWj89aIS-IQcb8FmE2M7mwx6yUOgjnMQCLcBGAs/s1600/DSC_0700p.jpg" width="640" /></a></div>
Maria (Idę i Myślę)http://www.blogger.com/profile/14702068051507558398noreply@blogger.com8