piątek, 15 lipca 2016

dwa atlasy

Dopóki nie zoba­czy­łam dwóch ksią­żek na raz, zasta­na­wia­łam się, czy są przy­go­to­wane jako zestaw. Nie są, co można było prze­wi­dzieć: różni auto­rzy, powta­rza­jące się infor­ma­cje, zdu­blo­wane sche­maty budowy roślin i słow­ni­czek. Wspólne są aż 42 gatunki, więc siłą rze­czy ich opisy zna­la­zły się w obu książ­kach, zwy­kle opa­trzone iden­tycz­nymi zdję­ciami. To nie­mal połowa wszyst­kich roślin ujętych w „Atla­sie dzi­kich kwia­tów” i trze­cia część zawar­to­ści „Atlasu ziół”. Te książki skom­pre­so­wane do jed­nego tomu byłyby świetne, ale i tak są dobre. Oba atlasy zawie­rają łaciń­skie nazwy oraz infor­ma­cje o wystę­po­wa­niu i cechach każ­dej opi­sa­nej rośliny i jej wyko­rzy­sta­niu. Oba mają rów­nie mylące pod­ty­tuły. Ale po kolei.


atlas ziół, atlas dzikich kwiatów, dzikie rośliny jadalne


Atlas ziół. Kuli­narne wyko­rzy­sta­nie roślin dziko rosną­cych” (AZ) jest tak naprawdę książką o rośli­nach przy­pra­wo­wych. Byli­nach, jed­no­rocz­nych, dwu- i wielo­let­nich, drze­wach, krze­wach. Dzi­kich, upraw­nych, dzi­cze­ją­cych. W sumie obec­ność około 40 roślin kłóci się z pod­ty­tu­łem, choćby ajo­wana, alpi­nii, anyżu gwiazd­ko­wa­tego, wasabi, cibory, trawy cytry­no­wej, kapara, kar­da­monu, kur­kumy, lawendy, lukre­cji, mirtu, musz­ka­to­łowca, sasa­frasu czy lauru. Z kolei zaska­kuje brak na przy­kład pio­łunu i tasz­nika.
Prze­pisy potrak­to­wane są hasłowo, jak zwy­kle bywa z przy­pra­wami. Recep­tur z poda­nymi cza­sami i dokład­nymi pro­por­cjami jest tylko kilka. Może to przy­spo­rzyć roz­te­rek nie­do­świad­czo­nym w kuchni, ale wię­cej szcze­gółów niż wymie­nie­nie zasto­so­wań byłoby zwy­czaj­nie nie­po­trzebne. (Roz­pi­sy­wa­nie dokład­nego prze­pisu np. na pie­czeń jagnięcą z maje­ran­kiem jako danie z dzi­kich roślin zawsze wyda­wało mi się śmieszne.)
Gdzie­nie­gdzie podane są alter­na­tywne nazwy. Bywają wspo­mniane wła­ści­wo­ści lecz­ni­cze, ale tylko jako krótka wzmianka. Autorka przed­sta­wiona jest jako pra­cow­nik naukowy Kate­dry Bota­niki i Eko­lo­gii Roślin wro­cław­skiego Uni­wer­sy­tetu Przy­rod­ni­czego.



atlas dzikich kwiatów, dzikie rośliny jadalne, edible wild plants book


„Atlas dzi­kich kwia­tów. Kuli­narne i lecz­ni­cze wyko­rzy­sta­nie kwia­tów dziko rosną­cych” (ADK) we wstę­pie wyja­śnia, że opi­suje „rośliny kwia­towe”, co odpo­wia­da­łoby wszyst­kim rośli­nom nasien­nym, ale spis tre­ści pozwala przy­pusz­czać, że cho­dziło tylko o okry­to­na­sienne. Więk­szości opi­sa­nych roślin kwia­tów w ogóle się nie używa. Taka zmyła.
Hasła są przy­go­to­wane rze­tel­nie, sku­piają się bar­dziej na lecz­ni­czym zasto­so­wa­niu niż kuli­nar­nym, a mimo­cho­dem podają mnó­stwo przy­dat­nych szcze­gółów dla chwa­sto­żercy.
Dużym plu­sem jest szcze­gółowe uwzględ­nie­nie warun­ków susze­nia surowca zie­lar­skiego. Do zalet zali­czam też poda­nie biblio­gra­fii. Znam kilka z wyko­rzy­sta­nych pozy­cji, ale nie mia­łam wra­że­nia czy­ta­nia pozszy­wa­nej mozaiki wcze­śniej­szych źró­deł. Wadą jest brak zwy­cza­jo­wych nazw roślin.





Tra­fiają się błędy mery­to­ryczne, ale nie jest ich wiele i są nie­groźne. ADK infor­muje, że korzeń dzi­kiej mar­chwi jest nie­ja­dalny (!), a morwę białą nazywa morwą czarną suge­ru­jąc się ciem­nym kolo­rem jej owo­ców. AZ ilu­struje hasło o maku lekar­skim zdję­ciem maku polnego, a por­tu­lakę opi­suje jako słodko-kwa­śną w smaku, pod­czas gdy w dru­giej książce jest zde­cy­do­wa­nie bliż­szy praw­dzie opis: słono-kwa­śna.

Pod wzglę­dem gra­fiki jest naprawdę dobrze. Sta­ran­nie dobrane ilu­stra­cje poma­gają samo­dziel­nie ozna­czyć rośliny, szcze­gól­nie te, przy któ­rych zostały zamiesz­czone bota­niczne ryciny. Tro­chę mnie gry­zie w oczy brak justo­wa­nia w dużych blo­kach tek­stu, tym bar­dziej, że jest zasto­so­wane we wstęp­nych roz­dzia­łach, ale to raczej szcze­gół.
Okładki wpi­sują się w tra­dy­cję par­cia na fio­let. (Patrzę na półkę i książki o jadal­nych chwa­stach zawie­rają wię­cej fio­letu niż cała reszta spo­rego regału.)

To nie są książki w teren, twarda oprawa i mno­gość zdjęć szybko wzbu­dzi­łaby agre­sję w kimś, komu by przy­szło nosić któ­rąś z nich w ple­caku. W swo­jej biblio­teczce zali­czam je do domo­wych pomoc­ni­czych, ale spo­koj­nie mogą słu­żyć do zapo­zna­wa­nia się z rośli­nami dziko rosną­cymi oso­bom pew­nym sie­bie w kuchni (AZ) i nie­sy­tym pod­staw zie­lar­stwa (ADK).


(2015). Atlas ziół. Kuli­narne wyko­rzy­sta­nie roślin dziko rosną­cych. Wydaw­nic­two SBM. War­szawa

(2015). Atlas dzi­kich kwia­tów. Kuli­narne i lecz­ni­cze wyko­rzy­sta­nie kwia­tów dziko rosną­cych. Wydaw­nic­two SBM. War­szawa

3 komentarze:

  1. Nie polecam tych książek. Bardzo się na nich zawiodłem. Są niemal identyczne. Przerost formy nad treścią. W taki sposób ta Panie robią doktoraty.
    Najlepszą publikacją dotyczącą dzikich roślin jadalnych z jaką miałem styczność(20/30 książek) jest "Jadalne rośliny dziko rosnące - Guido Fleischhauer Steffen, Guthmann Jurgen, Speigelberger Roland". Ma swoje małe wady ale mimo wszystko uważam że jest to najlepsza pozycja na rynku.
    Zalety:
    - genialny kalendarz zbioru na końcu książki
    - kompaktowość (niesamowite jak wiele info zostało umieszczonych w tak małej książce)
    - jakość treści(pominięta całą masa bzdurnych info o histori/ zaawansowanej chemii a skupiono się kiedy i do czego można użyć poszczególnych elementów rośliny)
    - ilość roślin (ponad 200roślin, rzadko się zdarzało że czegoś nie było, chociaż brak wrotyczu to duży minus)
    - świetne oznaczanie (widzisz roślinę i szukasz po liściu, dodatkowo pod większością roślin są wyraźne szkice)

    OdpowiedzUsuń
  2. To była pierwsza recenzja na blogu - minęło sporo czasu i z tych dwóch zostawiłam sobie tylko "Atlas roślin". Mam lepsze i gorsze książki, ta sytuuje się gdzieś w środku stawki. Najbardziej cenię sobie "Polski zielnik kulinarny" oraz "Dzikie rośliny jadalne Polski", które mogą wprawdzie odstraszać formą leksykonu i szczątkowymi ilustracjami, ale zawierają mnóstwo konkretnej wiedzy.

    Planuję więcej wpisów o książkach, może wyjdzie z tego subiektywny ranking. Dzięki za polecenie.

    OdpowiedzUsuń