sobota, 2 marca 2019

nie-do-powiedzenia

To nie jest tak, że zimą nie ma roślin i z niedostatku surowca ta cisza, to mnie trochę zabrakło tej zimy.

Pomyślałam, że zamiast epatować wszelką pomyślnością, odsłonię kulisy kilku moich niepowodzeń. I pójdę posłuchać Poniedzielskiego.




Przeorzech, owoc orzesznika pięciolistkowego – gruba mięsista łupina, twarda jasna skorupka i jadalne jądro orzecha. Właśnie tego smacznego środka zabrakło, więc go nie mogłam pokazać. Hikora pięciolistkowa pochodzi z Ameryki Północnej. Jest w Polsce mało znana, nieliczne dorosłe okazy rosną głównie na zachodzie kraju. Te moje pechowe orzechy pochodzą z arboretum w Glinnej, z pięknego drzewa posadzonego około 1825 roku, a obecnie mającego 32 metry wysokości i 78 centymetrów pierśnicy.




Skrzyp podobno ma bulwki. Niewielkie, kuliste spichrze, w których gromadzi substancje zapasowe, żeby móc wykiełkować wiosną. Smaczne źródło skrobi. Nie uwierzę, póki nie zobaczę. Dwukrotnie przekopałam hałdę budowlanego piachu przerośniętą skrzypem na wskroś. Raz późną jesienią i drugi wczesną wiosną. Kilometry kłączy, cały system biedaszybów, piach w butach i żadnej bulwki. Za to fragmentacja łodyg pomogła skrzypowi bujniej zarosnąć okolicę w nowym sezonie. Było jeszcze więcej kłosów do zjedzenia i materiału zielarskiego.




Z niejasnych przyczyn nie zamieściłam dotąd żadnego kulinarnego przepisu na rdestowiec. A przecież to zielsko pospolite, plenne, inwazyjne i smaczne. Receptury starsze niż blog, na przykład na zupę, zaginęły razem z zeszytem. W rdestowcowym cieście z mąki orzechowej jeszcze zanim dobrze ostygło, zamieszkały mrówki i trafiło w całości na kompost. (Było to strategiczne posunięcie, które pozwoliło wygrać nam z nimi walkę w wiejskiej kuchni. Z kompostu już nie wróciły tamtej wiosny, a rozproszone niedobitki utonęły w szklance z syropem.) Zdjęcie przedstawia niedoszły dżem z imbirem, gdy jeszcze nic nie zapowiadało katastrofy. Przepis wymagał jeszcze dopracowania, ale eksperymentu nie można było uznać za nieudany. I podczas nakładania gorącego dżemu do słoików, pierwszy z nich pękł w drobiazg, szkło było wszędzie. Zawartość garnka została wylana dla bezpieczeństwa. Klątwa, mówię wam.




Węgiel topinamburowy. Robiłam już ziołową kawę choćby z korzenia mniszka lekarskiego i spodziewałam się, że napój z topinamburu okaże się równie łatwy do przyrządzenia. Niestety, efekty były różne, ale wszystkie niegodne rekomendacji. Na zdjęciu kawa z topinamburu, próba nie-pamiętam-która. Chodziło o uzupełnienie smaku o lekką goryczkę i... nie wyszło. 
Może znacie jakiś sprawdzony przepis?




Stratyfikacja nasion arcydzięgla. Podobno najpewniejszy sposób na wyhodowanie młodych roślin. A własne rośliny są o tyle ważne, że to gatunek chroniony i pozyskiwanie dzikich jest wzbronione. Bardzo krótka historia. Osiemdziesiąt nasion, pełna procedura, nie wzeszło żadne.


Chyba już można iść spać, dziś pewnie nic się nie zdarzy. Chyba już można się położyć. Marzeń na jutro trzeba namarzyć.

11 komentarzy:

  1. dziekuje za pojawienie sie znow :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Porażki są drogą do sukcesu :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś!😊
    Jakie to nie ig fb-kowe - porażki. Wielkie ufff że nie tylko moje.
    Takie życie też jest.
    To teraz - dla odmiany - sukcesów 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porażki, bezsilności, stany zawieszenia - bez tego się nie da. Dziękuję. :D

      Usuń
  4. Niektóe porażki da się przekuć w sukces. Mnie się zdarzyło mocno przypalić cały zbiór owoców dzikiej róży, ale zamiast wyrzucić zwęglone kulki, dodałam je do jabłek i przefermentowały w gęste wino w smaku przypominające malagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny przykład, dzięki! Takie odkrycia też kolekcjonuję skrzętnie. I to właśnie fermentacje szczególnie potrafią dostarczać wrażeń.

      Usuń
  5. Kilka rad ogrodniczych: nasion arcydzięgla proszę nie stratyfikować, tylko po prostu namoczyć w lekko ciepłej wodzie i wysiać w listopadzie, przed przymrozkami. Na wiosnę powinny powschodzić. A najlepiej to siać arcydzięgiel już latem, w lipcu, tak, jak wysiewa się sam, w naturze. Wtedy też młode rośliny urosną do zimy. Przezimują i pod koniec maja zaczną kwitnąć :) A do końca roku będą jeszcze zbiory liści, w kolejnym roku nasion!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za głos doświadczenia. :) Nasiona otrzymałam zimą i na wysiew było za późno, a w następnym sezonie pewnie były już za stare, bo wysiana do gruntu resztka nie wzeszła. Jeszcze kiedyś podejmę próbę.

      Usuń