„Zioła, jagody i grzyby” dostałam od Kaś. Jak sama stwierdziła, kupując, spodziewała się czegoś większego. Fakt, książka jest niewielka, ma 175 stron formatu A5, ale za to zaskakuje.
Na okładce wydawca przedstawia ją jako „przewodnik terenowy dla smakoszy”. To przekład z języka niemieckiego, a autorzy, jak podaje wydawnictwo posiadające prawa do oryginału, z wykształcenia są doktorami biologii. Tłumaczenie, trzeba przyznać, jest dość zgrabne, ale blurba pisał chyba kto inny. Specyficznie niemieckich motywów nie ma zbyt wiele. Szwajcarscy pasterze, pastor Kneipp (musiałam go zgóglać, XIX-wieczny bawarski hydroterapeuta), ostrzeżenie o niemieckich pomnikach przyrody. Germanie akcentują jak zwykle ochronę gatunkową, ale zainteresowani i tak muszą śledzić na bieżąco wszelkie zmiany. Dla przykładu brakuje informacji o ochronie czosnku niedźwiedziego albo rukwi wodnej, a pierwiosnek lekarski i szmaciak gałęzisty już przestały być nią objęte. Ciekawostką jest to, że Niemcy nie wspominają o barszczu z barszczu.
Wstęp obejmuje wprowadzenie do botaniki, z konieczności mocno uproszczone. Jeden podrozdział dotyczy znaczenia wtórnych związków roślinnych i chociaż w sumie niewiele z tego wynika, jest całkiem ciekawy. Zagadnienie zanieczyszczenia zostało ledwo wspomniane i tu po biologach oczekiwałabym więcej – konkrety!
Zaskakujący jest podział gatunków. Obejmuje rośliny i grzyby typowe dla czterech pór roku, ale brak wśród nich zimy. Marzec i kwiecień opisane są jako wiosna, maj i czerwiec to wczesne lato, lipiec i sierpień reprezentują pełnię lata, a wrzesień i październik – jesień. Wynika z tego, że pominięta zima to aż 4 miesiące, chociaż na pocieszenie w opisach niektórych roślin są wskazówki dotyczące zimowych zbiorów. Ale to nie koniec tego konceptu. Dalej rośliny zielne posortowane są po kolorze kwitnienia, kolejno: biały, żółty, czerwony, niebieski, zielony, a następnie opisane drzewa i krzewy oraz grzyby. Wewnątrz każdego koloru obowiązuje kolejny porządek, według liczby płatków i symetrii. Na końcu książki znajduje się skorowidz, więc da się znaleźć potrzebne informacje, ale szukanie bez niego sprawia trochę trudności. Wybór 101 gatunków mocno ograniczył możliwość używania tej książki jako klucza do oznaczania roślin w terenie, więc i ten system nie ma większego znaczenia.
Opisy roślin i grzybów są skonstruowane według schematu: nazwa (oficjalna, regionalne, łacińska, rodziny) – opis – okres kwitnienia – środowisko – możliwość pomyłki – zbiór – zastosowanie kulinarne – uwagi. Solidnie i konkretnie, na jednej lub dwóch stronach ze zdjęciami. Wiem, że vox populi żąda barwnych fotografii w leksykonach, ale tu dobrze widać, że są niedoskonałe. Przedstawiają widok z daleka lub za bliska, nie ukazują wszystkich kluczowych cech, są nierównomiernie oświetlone. To nie tyle przytyk do tej konkretnie publikacji, co raczej westchnienie za dobrze opracowanymi planszami z ilustracjami we współczesnych książkach. Przewodniki Collinsa można stawiać za wzór. Ale jest coś, co faktycznie można było poprawić – zdjęcia potraw. Te miniatury to nie tylko nie jest food porn, ale czasem nie widać, co znajduje się na talerzu. Właściwie trudno ustalić, kto za tym stoi, bo spis fotografów w dziwny sposób nie zgadza się ze stronami, ale podejrzewam autorów.
Przepisów jest ze 120, większość bez fotografii. Część znajduje się przy opisie wykorzystanej rośliny, a wymagające użycia większej liczby gatunków – pod koniec pory roku. Większość dań jest wegetariańskich, ale są też mięsne, wszystkie przeznaczone raczej do gotowania w domu: zupy, dania główne, przystawki, desery, napoje i aromatyzowane alkohole, czyli całkiem różnorodnie i raczej tradycyjnie. Całkiem dobrze opracowane (tylko do strudla bym się przyczepiła), wszystkie zakładają przygotowanie 4 porcji. Ale uwaga – wydaje się, że cokolwiek zapieczone w formie do sufletów zostało nazwane sufletem. Występującą często w przepisach gazę młyńską, niemal niemożliwą do zdobycia detalicznie, można zastąpić złożoną gazą opatrunkową.
Sporo marudzenia, czy mi się wydaje? Książka jest naprawdę dobra! No to krótko o plusach:
* opisane rośliny i grzyby występują w Polsce,
* format zachęca do wzięcia na spacer przy ładnej pogodzie,
* opisy cech charakterystycznych roślin uzupełniają fotografie,
* nieźle opisane możliwości pomyłki przy oznaczaniu gatunków,
* całkiem przydatne uwagi,
* wśród 21 grzybów są obok pospolicie znanych też te rzadziej rozpoznawane,
* oprócz przepisów książka zawiera wskazówki ogólne na temat wykorzystania w kuchni,
* brak błędów (do dobra, znalazłam jeden w nazwie związku chemicznego, niegroźny),
* przyznaję, że się paru rzeczy nauczyłam i na pewno do niej wrócę.
Prawdopodobnie do zalet miała się zaliczać też linijka z tyłu okładki (17 cm), mnie tylko rozśmieszyła, poza tym jej praktyczność ogranicza odwrócenie podziałki od krawędzi. Uśmiech wywołało też kilka sformułowań np. „burzowe jesienne wieczory”, „korzenny” smak czosnku i „owocowy zapach” podgrzybka brunatnego oraz zdanie „marynowane w occie [podgrzybki zajączki] prawie dorównują marynatom owocowym”. Co kto lubi.
Dla kogo? Średnio- i małozaawansowanych zbieraczy.
W kategorii DZIKIE GOTOWANIE W DOMU –> 7/10.
Dreyer Eva Maria, Dreyer Wolfgang (2009). Zioła, jagody i grzyby. Rozpoznanie, zbiór i zastosowanie. Oficyna Wydawnicza Delta W-Z. Warszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz