Zgodnie z popularnym skojarzeniem - jak borówka to z jabłkiem albo gruszką i do mięsa. Ale niedawno dokopałam się u pani Hensel do informacji, że tradycyjnym składnikiem takiej mieszanej marmolady na Suwalszczyźnie zamiast owoców była marchew. Ten trop był bardzo obiecujący, nie tylko w wersji wytrawnej. W końcu słodycze z marchwi to już żadna awangarda.
dżem marchewkowo-brusznicowy
1 kg marchwi
1-1,5 szklanki brusznicy /żurawina z targu też się nada
2 małe cytryny /najlepiej "bio", bo będzie wykorzystana skórka
1 szklanka cukru
około szklanka wody
Marchew obrać, dowolnie pokroić i ugotować do miękkości w niewielkiej ilości wody. Zblendować na gładką masę, dodać cukier i smażyć na niewielkim ogniu około pół godziny mieszając. Do innego rondelka czy kubka wsypać brusznicę na wrzątek i gotować przez minutę, aż popęka. Cytryny sparzyć i otrzeć ze skórki. Kiedy marchew zgęstnieje, dodać skórkę, sok z cytryny (uwaga na pestki) i przetarte przez sito borówki. Gorący dżem nakładać do wyparzonych słoików.
Kontrola jakości przy wylizywaniu garnka potwierdza, że wyszło bardzo smaczne, mimo że marchewki ostatnio nie lubi. I tak sobie myślę, że młoda marchew z czerwoną porzeczką też powinna dać fajny efekt. Sprawdzimy latem.
Świetne, sądząc po recenzencie nawet bardzo. Sama bym chętna spróbować 😊
OdpowiedzUsuńSmak nieoczywisty, bo zdecydowanie owocowy i bez znajomości składników trudno wpaść, że to marchew. Recenzentkę zmyliliśmy skutecznie. ;)
UsuńUdało się wytropić borówki na Lubelszczyźnie?