U nas na wsi znana jest taka potrawa, która zawsze budzi we mnie śródziemnomorskie skojarzenia. To olej rzepakowy z cebulą i chlebem, wymieniane właśnie w tej kolejności. Ale jaki to jest olej i jaki chleb! Żytni chleb z formy, na zakwasie z piekarni na górce za kościołem. Nie ma lepszego ciemnego chleba. Olej z pobliskiej tłoczni, ciemnozielony o wspaniałym orzechowym zapachu. A jak się zastanowić, całości naprawdę niedaleko do pszennego bochenka z oliwą i czosnkiem.
Tym razem oprócz oleju rzepakowego, wzięliśmy jeszcze butelkę o słonecznożółtej zawartości i ostrzejszym aromacie - olej rydzowy, czyli z lnianki. Ta lnianka, rydz, lnicznik (Camelina sativa) to wcale nierzadko spotykany chwast, wygląda podobnie do gorczycy i na szczęście gdzieniegdzie ciągle jest uprawiany. Bo tłoczony z nasion olej jest wyjątkowo smaczny, odporny na utlenianie i bardzo zdrowy (ochronny, przeciwzapalny, regulujący). Kto będzie miał ochotę, doczyta, ja wracam do śródziemnomorskich inspiracji kulinarnych.
PS. Zawsze mam złudzenie, że jest jeszcze tak duużo światła. A potem fotografuję o zmroku.
halloumi i borowiki w oleju rydzowym
200 g sera halloumi
8 małych prawdziwków
kilka szyszkojagód jałowca
łyżka ziaren pieprzu
ząbek czosnku
olej z lnianki zimnotłoczony
(4-6 liści mięty)
Ser i oczyszczone grzyby pokroić w półcentymetrowe plasterki. Ząbek czosnku przekroić na ćwiartki. (Jeżeli dodajesz liście mięty, pamiętaj, żeby je dokładnie umyć i równie dokładnie osuszyć.) Układać warstwowo, na przemian borowiki i ser, przesypując przyprawami. Zalać olejem i lekko ugnieść. Odstawić do lodówki na dzień lub dwa, w razie potrzeby uzupełniając olej.Podawać do chleba.
Ten przepis nie nadaje się na przetwory - nie zmieniłaby tego nawet pasteryzacja - zawartość słoika trzeba zjeść w ciągu 3 dni. Pozostały aromatyczny olej najlepiej zużyć do sałatek.
Fantastyczny pomysł, z tym halloumi i grzybami. Ja też bardzo lubię olej rydzowy, ale mąż się buntuje, woli lniany, rzepakowy lub konopny. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, prawda?
OdpowiedzUsuńAle maczanie chleba w tłuszczu praktykujemy, a jakże! U nas zaczęło się to od mieszaniny oliwy, czosnku, soli, odrobiny octu winnego i ziół, np. prowansalskich. W tym maczało się kawałki świeżej bagietki i popijało wytrawnym winem. Teraz doszliśmy do etapu maczania dowolnego chleba w dowolnym oleju, im dziwniejszym - tym lepiej. Ostatnio bardzo nam zasmakował makowy. Obecnie jadamy już te "maczanki" zazwyczaj bez czosnku, cebuli, octu. Czasem ze świeżymi ziołami i kwiatem soli. Wytrawne wino nadal jest dobrze widziane. Mniam!
No właśnie u mnie w domu odświętnym olejem jest lniany. Taki rzepakowy poznałam dopiero u Potwora, gdzie twierdzi się, że z lnu to pokost się robi, a nie okrasę.
UsuńBardzo osobiste i bardzo regionalne te gusta, a dyskutowanie o nich bywa ciekawe, byle tylko pozwalać rozmówcom na posiadanie własnych racji. ;)
Ha, z lnu to i pokost, i okrasa wspaniała, a najlepsze - mydło :)
Usuń