Pokazywałam już przepis na siedzunia smażonego po polsku i wykorzystanie suszonego w zielonym risotto. Tym razem japońska receptura, która ma wszystko co potrzeba, czyli niewiele składników, słuszną prostotę i świetny smak.
hanabiratake bataa shoyu itame
(smażony siedzuń sosnowy w sosie sojowym)
(2 porcje)niewielki siedzuń (ok. 200 g)
2 łyżki masła
2 łyżki wody
łyżka sosu sojowego
cebulowy szczypior do posypania
Siedzunia oczyścić z większych pozostałości leśnej ściółki, najlepiej kilka razy przepłukać i wysuszyć. Rozdzielić dłońmi na cząstki wielkości jednego kęsa, a twarde pasma znajdujące się wewnątrz, oddzielnie pokroić. Rozgrzać masło na patelni, na początek przesmażyć pokrojone kawałki, aż stracą objętość, wtedy dodać resztę grzyba. Smażyć chwilę, żeby wszystko równomiernie zmiękło, podlać wodą i odparować. Przed podaniem polać sosem sojowym i posypać cebulą.
Mój ojciec nazywał to coś "kozią bródką" a mama wyrzucała mu to z koszyka :)
OdpowiedzUsuńWaleczna jestem i sobie wyrzucić nie dam! :) Ale siedzuń faktycznie początkowo budził sprzeciw w części rodziny, podobnie jak lakówki ametystowe i właściwie wszystkie nadrzewne. Teraz trochę przywykli.
UsuńA ja chciałam go zrobić trochę tak, jak te cudownie chrzęszczące grzybki mun ;) czyli z marchewką w zapałkę i porem... taka niby-chińszczyzna. I szukając inspiracji trafiłam do Ciebie. Twój przepis prosty - lubię proste - ale jak myślisz, trochę udziwnienia mu nie zaszkodzi? :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO tak, uszaki mają bardzo fajną konsystencję, nawet jeśli nie zachwycają intensywnością smaku. ;)
UsuńRobiłam zupę z siedzunia z tymi składnikami - nie powinny go przytłoczyć, najwyżej ilość przypraw można dobrać. Jest z resztą dość uniwersalny, pasują do niego nie tylko azjatyckie inspiracje, ale prawie każdy sprawdzony sposób na leśne grzyby powinien dobrze zagrać, chociaż byłabym może ostrożna z kiszoną kapustą. :)
Pozdrowienia.
w moich stronach nazywa się to baraniuszek
OdpowiedzUsuńRegionalne nazwy są świetne, przechowują wiedzę o najstarszych tradycjach.
OdpowiedzUsuńciekawy blog
OdpowiedzUsuńCo do nazw, czasem ludzie sami je sobie wymyślają. Dochodziłem do tego latami i swoje wiem.
OdpowiedzUsuńOba omawiane grzybki znam i jadam. Siedzuń jest rzadszy w moich rejonach.
Ucho/mun można określić jako bezsmakowe o przyjemnej teksturze. Fajnie chrupie/chrzęści i jest korzystny prozdrowotnie. Mnie to w zupełności satysfakcjonuje. Inni nie muszą, skoro nie chcą jeść, ich wola.
Pies