piątek, 29 czerwca 2018

trześnia

Ledwo udało się pozamykać w słoikach kilka wiader ciemnych czereśni ze zdziczałego sadu, a tu już pomiędzy olchami znad zbiornika przeciwpożarowego dojrzały dzikie, czyli psie. Drzew jest kilka, ale wyrosły wysokie i nie tak łatwo jest nazbierać owoców, kiedy ledwo sięga się do najniższych gałęzi. Mają charakterystycznie pozwijaną korę i znajome liście, a w tym roku pięknie obrodziły. Owoce wprawdzie są małe, największe mają półtora centymetra średnicy, ale za to pestka jest proporcjonalnie malutka i łatwo odchodzi przy drylowaniu. Agrafką, bo drylownica to dla nich zbyt wielki kaliber. Czerwienią się tylko owoce z nasłonecznionej strony, a te rosnące w cieniu są zupełnie blade, ale tak samo słodkie, ze zwykłą czereśniową goryczką.




Od nazwy wiśnia psia zawsze bardziej lubiłam trześnię, ale pies Pipek udowodnił mi, że się myliłam. Wyjadał z podszytu czereśnie strącone przez grzywacze i szpaki z apetytem dzika. Więc jednak psia.




konfitura z dzikich czereśni po gruzińsku

(ok. 4 słoiki 350 ml)

1 kg wydrylowanych jasnych czereśni
0,8 kg cukru
ok. półlitrowy słoik orzechów włoskich
0,5 szklanki wody
laska wanilii
2 niewoskowane cytryny

Dzikie czereśnie wydrylować agrafką lub spinaczem, żeby otwór był jak najmniejszy. Odsączyć, a sok wypić, bo dalej w przepisie się nie przyda. Orzechy podprażyć na patelni i pocierając zdjąć ciemną skórkę, albo pominąć ten etap i nie przejmując się skórką, połamać każdą połówkę orzecha na 4-6 części. Ostrożnie nadziewać każdy owoc kawałkiem orzecha. Przełożyć owoce do dużego garnka, dodać wanilię. Z wody i cukru (użyłam nierafinowanego trzcinowego, bo tylko taki miałam w domu) zrobić syrop, podgrzewać na małym ogniu aż kryształki się rozpuszczą. Pojawiającą się pianę zdjąć łyżką. Zalać syropem owoce i gotować chwilę, żeby doprowadzić je do wrzenia. Nie mieszać, ale zdjąć pianę. Wystudzić i zagotować jeszcze 3 razy, piana nie powinna się już pojawiać. Zetrzeć skórkę z cytryn, jedną pokroić w ćwierćplasterki, a z drugiej wycisnąć sok. Dodać wszystko po ostatnim zagotowaniu, gorącą konfiturę szybko przełożyć do wyparzonych słoików i zakręcić. Podawać do herbaty.

Jeżeli wykorzystacie duże odmiany sadownicze czereśni, możecie użyć drylownicy, a do środka powinny zmieścić się całe ćwiartki orzechów.
Wersja uproszczona bez nadziewania, czyli czereśnie i orzechy w syropie, też będzie pyszna.


8 komentarzy:

  1. Bardzo pracowita ta konfitura. Podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to musi być pyszne. Trześnie, orzechy i po gruzińsku. A ja całe dzieciństwo na ulicy Trześniowskiej mieszkałam. Mam sentyment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, to ładniejszy patronat niż niejeden poeta czy żołnierz. ;)

      Usuń
    2. Teraz mieszkam na Kasztanowej. Osiedle Kalina 😁

      Usuń
    3. Klucz botaniczny jak nic, może to zielarski szyfr. :)
      A w ogóle są na Trześniowie trześnie?

      Usuń
    4. Nie ma. Domki stoją 😐 ale kasztany na Kasztanowej i kaliny na Kalinie są. Po Trześniowskiej została ziemia dobra pod czereśnie i wiśnie. Pięknie tu rodzą.

      Usuń