Tak się dzieje. Pomysłu nie muszę przedstawiać, bo został opisany przed prawie rokiem, teraz czas na dekonstrukcję proporcji. Resztkami sił powstrzymuję się przed dosypaniem do słoja bursztynów albo zielonych sosnowych szyszek. Niech no ja tylko znajdę idealny przepis bazowy.
Poprzednią magnoliówkę przedstawiłam naszym gościom jako signature drink panny młodej. Mimo, że polecałam też sosnowy Silver Tip Martini, zdecydowanie nie miał takiego brania. Magnoliówki ocalała jedna butelka do próbowania po roku leżakowania. I co? Różnica jest delikatna, a efekt niezmiennie pozytywny. Ciekawe, czego dokonamy przy tej partii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz