Nie daje się uprawiać w naszym klimacie, więc żeby sprawdzić, czy rzeczywiście smakuje jak ostrygi, pozostaje wybrać się na północ, niekoniecznie nawet na Islandię. Muzeum Historii Naturalnej w Sztokholmie udostępnia taką mapę występowania (dwóch różnych mertensji).
Źródło: KLIK.
Jadalne są liście i kwiaty, również na surowo. W literaturze można znaleźć wzmianki o wykorzystaniu kulinarnym korzeni, ale nie próbowałam, bo wymagałoby to zniszczenia całych roślin. Liście są mięsiste i chrupiące, soczyste, a smak początkowo zielony, jednak szybko przechodzi w słono-rybny. Może to niezupełnie aromat ostryg, ale przy lekko śluzowatej konsystencji, ta roślina faktycznie zaskakuje podobieństwem wrażeń do (nieokreślonych) owoców morza.
W restauracjach liście mertensji podawane są w ostrygowych muszlach na kruszonym lodzie, ale Islandczycy raczej wolą je jeść na kromce żytniego razowca z masłem, tak samo jak wędzonego łososia. Pasują idealnie jako rybny składnik sushi – nigiri i maki, co jest nie do przecenienia przy diecie wegańskiej lub wegetariańskiej. Poza tym razem z kwiatami świetnie nadają się na sałatki.
Pozostałe teksty i przepisy islandzkie:
Islandia - co dzikiego na kanapki i sałatki?
Islandzkie krakersy Black Lava
Islandia - herbata na aklimatyzację
Islandzki przaśny chleb z porostem
Herbata z prażonego jęczmienia z arcydzięglem
Skir (skyr) czekoladowy z jeżynami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz