Grzybowy rok, wszyscy tak mówią. Faktycznie, gdziekolwiek się ruszymy, jest mnóstwo grzybów (i grzybiarzy). Borowiki w parku, kurki na leśnym szlaku, pniak opieniek, parasol z kani na skraju lasu, starszawy żółciak po środku parkingu. No i te niejadalne do podziwiania: koralówki, pięknorogi, prążkowane kubki.
Więc cieszymy się z końcówki lata, robimy zupy z podgrzybków i opieniek, próbujemy oszczędzać borowiki na zimę i smażymy kanie, bo ciągle ich nie dość, a mój Potwór to prawdziwy pies na czubajki, jak się okazało. Wołają do niego chyba, albo świecą w jakimś niewidocznym dla innych pasmie.
A kiedy z takiego przypadkowego grzybobrania przyniosę poza borowikami tylko garść kurek, za mało na jakieś samodzielne danie, improwizuję pastę na kanapki. Na przykład taką.
pasta jajeczna z kurkami
3 jajka
spora garść kurek
borowik
cebula
łyżka masła
mały ząbek czosnku
rozmaryn, sól, pieprz
(ewentualnie natka pietruszki)
Jajka ugotować na twardo, wystudzić. Obrać i rozgnieść widelcem. Na łyżce masła zeszklić pokrojoną w kostkę cebulę, dodać posiekane grzyby i małą szczyptę rozmarynu, dusić do miękkości. Zdjąć z kuchenki, dodać przetarty lub wyciśnięty czosnek i sól, bez obaw, całkiem sporo soli. Lekko przestudzone grzyby przełożyć do jajek i dokładnie wymieszać. Posypać świeżo mielonym pieprzem (i natką). Podawać z pieczywem.
Jeszcze słowo do #MyVictorinox - do zachowania smaku lata
nie sprawdzają się słoiki i butelki, jedyne wyjście to tropić go, póki
można i dokładnie zapamiętać.
U nas też prawdziwe szaleństwo jeśli chodzi o grzyby. Urodzaj taki że szok 🍄🍄
OdpowiedzUsuń