To co zrobimy z tych dziwaków? Do jedzenia? Ale przecież one są ozdobne!
ozdobne dynie 'Autumn Wings' faszerowane żytem
(danie dla 2 osób lub przystawka dla 6)6 dyniek wielkości męskiej pięści
oliwa z oliwek
pomidory drobnoowocowe np. Koralik
cebula
kapelusz jednej czubajki kani albo 2-3 łyżki pudru grzybowego
ok. 1,5 szklanki ugotowanej kaszy żytniej
ząbek czosnku
jajko
3 garście tartego żółtego sera
pół papryki żółtej lub czerwonej
sól, pieprz
świeże zioła np. lebiodka, kurdybanek, kwiaty rzodkiewki
Dynie umyć i odciąć wydłużoną stronę z ogonkiem na takiej wysokości, żeby odsłonić miąższ z pestkami. Od spodu również odciąć po małym kawałku, żeby owoce stabilnie stały. Wydrążyć łyżeczką - wyjąć nasiona z otaczającymi luźnymi włóknami. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Posmarować dynie w środku oliwą z oliwek i piec przez 20 minut w żaroodpornym naczyniu.
Cebulę drobno pokroić i zeszklić na oliwie. Dodać pokrojoną kanię, poczekać aż opadnie, wtedy wsypać kaszę i wymieszać. (W wersji z pudrem grzybowym proszek rozprowadzić w małej ilości zimnej wody i wlać po dodaniu kaszy. Mieszać, aż woda wsiąknie i odparuje.) Wyłączyć palnik, doprawić kaszę solą, pieprzem, czosnkiem i świeżymi lub suszonymi ziołami. Wbić jajko, wsypać ser, wszystko połączyć. Paprykę pokroić w kostkę. Nakładać masę łyżeczką do podpieczonych dyniek. Z wierzchu posypać papryką. Dołożyć do naczynia umyte pomidorki, podlać trzema łyżkami wody i włożyć wszystko z powrotem do piekarnika. Piec około 20 minut. Mniej więcej w połowie tego czasu, kiedy dynie zaczną się rumienić, przykryć pokrywką. Podawać posypane świeżymi ziołami.
Dopóki dynie tej odmiany są młode, bardzo łatwo je przekroić, a po upieczeniu mają miękką skórkę. Są świetne jako danie główne, jedzone w całości. Co nie znaczy, że te bardziej dojrzałe nie nadają się już do wykorzystania. Przygotowane identycznie, będą pasowały na przystawkę - po lekkim ostudzeniu można jeść miękki środek z farszem za pomocą łyżki, jak z fikuśnej miseczki, jednak ich miąższ będzie miał bardziej włóknistą strukturę, a w smaku może pojawić się lekka goryczka lub cierpkość, jednak bardzo przyjemnie równoważona słodyczą pomidorków. Wtedy warto upiec ich więcej.
I jest pysznie 😁
OdpowiedzUsuńA dom i ogród wreszcie odzyskały względny spokój po najeździe roślinnych kosmitów. :D
UsuńAle o tą psią pewnie jeszcze będę się potykać. ;)
Piękne jedzenie :) Nie sądziłam, że są jadalne i w zeszłym roku dużą ich ilość wyrzuciłam na kompost:(
OdpowiedzUsuńDlatego później lubią obrastać komposty. ;) W sumie zachowują się trochę jak roślinna dziczyzna.
UsuńBędę w miarę możliwości kombinować z różnymi odmianami, bo teraz ciekawi mnie, jak taka selekcja kształtu wpłynęła na ich smak.
Ja też nie wiedziałam, że można je jeść. Świetne danie, które na pewno nadaje się na imprezę, wszyscy będą je podziwiać ;)
OdpowiedzUsuńOdważni goście zawsze w cenie, a pozostałych można próbować podejść imprezą tematyczną. ;)
Usuńmasz fantazje
OdpowiedzUsuńJednego roku (dzięki zakręconemu koledze) przywieźliśmy cały bagażnik + duuuży plecak, różnorodnych dyń. Nigdy w życiu (i do dziś) nie widziałem takich odmian, kształtów i kolorów!
UsuńOzdobne na szafkę i liczne prezenty ( niech się ludzie cieszą) a te duże do gara, na patelnię i w słoiki.
W trakcie przeróbki okazało się, że niektóre są GORZKIE!
Każda więc przeznaczona do konsumpcji, natychmiast była sprawdzana smakowo. Kształty i kolory oraz wielkość tych dyń, była tak różnorodna, że nie było szans spamiętać wyglądu gorzkich.
Pamiętam tylko tyle iż wyszukanie optyczne podobnej, celem eliminacji gorzkich nie było proste i dopiero odkrojenie i skosztowanie dawało pewność. Ostrzegliśmy też przyjaciół i znajomych: przed garem skosztujcie! Ta "dyniowa loteria" psuła nam szyki, bo gorzkie mogły by zdobić ale odkrojone już lądowały na śmietniku, trzeba było iść do piwnicy po inną kandydatkę do gara.
No tak, roślinne systemy obrony zadziałały, bo ozdobne zachowują się trochę jak dzikie, skoro oszczędzono im selekcji ze względu na smak.
UsuńNajpierw pomyślałam o sprytnych odwiertach, które pozwoliłyby ocenić gorycz bez psucia bryły owocu, ale pewnie od razu wchodziłaby pleśń i skończyłyby tak samo, jak przekrojone - na śmietniku.
Śmiem twierdzić iż: Na dwoje babka wróżyła. Ponieważ dojrzałe owoce są słodkie, pachnące i kolorowe, WŁAŚNIE po to aby je zjeść i rozsiać nasiona. Zaś niedojrzałe (z niedojrzałymi nasionami) kwaśne, cierpkie i ZIELONE. Tu pozwolę mieć swoje zdanie na temat goryczki: "ślepy kierunek", jak to się często zdarza w przyrodzie. Te apetyczne będą rozprzestrzeniały się dalej od roślin matecznych, a skosztowane gorzkie pozostaną na miejscu i zgniją, bo niesmaczne. Pies
OdpowiedzUsuńCiekawa koncepcja, chociaż gnicie może zapewnić skuteczne trwanie (to też rodzaj sukcesu), a odczucie smaku u zwierząt prawdopodobnie się od naszego różni.
Usuń