Śląsk. Po drodze w góry spieszyliśmy się tak bardzo, że nie zdążyłam spytać Pani Heli o przepis na miodek z dziewanny, który robiła. Za domem obsypane kwiatami łodygi celowały w niebo, tak samo jak u mnie, w Miasteczku.
W górach trafił się kiepski czas na jakiekolwiek zbiory. Wszystko nasiąkło wodą, a burze i grad zniechęcały do szukania jedzenia w terenie. Duże skupisko kurek minęliśmy bez zatrzymania wiejąc przed burzą spod szczytu. A jak już udało się uzbierać trochę borowików ceglastoporych, zginęły w trakcie suszenia (sprawców nie znaleźliśmy). Za to wszędzie było pełno zdziczałego niecierpka himalajskiego, który rozprzestrzeniając się wzdłuż rzek opanował prawie cały Górny Śląsk. Chrupaliśmy z Potworem jego lekko gorzkawe, podobne w smaku do niedojrzałych orzechów laskowych nasiona. Na surowo, chociaż kiedyś muszę spróbować zebrać ich więcej i uprażyć.
Na szczęście udało się zajechać i nadrobić dziewannowe zaniedbanie w drodze powrotnej, chociaż po żółto ukwieconych badylach nie było śladu, bo po zbiorze kwiatów skończyły w ogniu.
Przepis okazał się prosty, mimo braku miar wiem, że wyjdzie. (Tylko nie w tym roku, bo i w Miasteczku dziewanny zostały pod moją nieobecność sprzątnięte z ogrodu.) Dostałam na wzór mały słoik ciemnobrązowego syropu w prezencie urodzinowym.
Do czego może służyć? Działa osłaniająco na gardło, oskrzela i układ pokarmowy, do tego ma właściwości przyspieszające gojenie. Zamiast miodu na świeżym chlebie też daje radę.
przepis Dziadka Janka Porwoła na miodek z dziewanny (od Pani Heleny)
Zbieram kwiatuszki ledwo rozwinięte i nie płukam, yno muszki wydmuchuję. Zasypuję cukrem. Cukru na oko. Jak dam kwiatuszków, to zaś zasypię.
Tydzień musisz mieć w cukrze; miodek zrobi się żółto-brązowy. Po trzech dniach trzeba sprawdzić.
Potem to wszystko wyciskam, najpierw na sitku, a potem w rękach. Można dać wody, żeby się lepiej wycisło. Ja żech zagotowała sobie słoiki, bo inaczej trzeba w ciągu dwóch tygodni zużyć.
pozdrawiam ślask
OdpowiedzUsuń