czwartek, 12 kwietnia 2018

czaga

Może sły­sze­li­ście o fiń­skiej her­batce dzię­cioła Tik­ka­tee lub sybe­ryj­skim napa­rze z czar­nych guzów brzóz leczą­cym nowo­twory. Albo o tajem­ni­czym grzy­bie, który tak chło­nie ogień, że daje się roz­ża­rzyć jedną iskrą z krze­mie­nia, a w dodatku można zapa­rzyć z niego her­batę łudząco podobną do czar­nej i o wła­ści­wo­ściach popra­wia­ją­cych nastrój. To wszystko warianty tego samego napoju z bły­sko­porka pod­ko­ro­wego (Ino­no­tus obli­quus).




Bły­sko­po­rek czyli czyr paso­ży­tuje na róż­nych drze­wach liścia­stych, ale zbie­rany jest wyłącz­nie z brzóz i ich zasięg wystę­po­wa­nia wyzna­cza mu gra­nice. Może rosnąć nawet kil­ka­dzie­siąt lat razem z drze­wem, które go żywi, jed­nak powo­duje biały roz­kład drewna, więc działa na szkodę żywi­ciela. Wyko­rzy­stuje się owoc­nik widoczny na zdję­ciach, tak zwane skle­ro­cjum o czar­nej spę­ka­nej powierzchni przy­po­minającej zwę­gle­nie i rdza­wym wnę­trzu grzybni z żół­tymi żył­kami. Źró­dła twier­dzą, że naj­lep­sza pora na zbie­ra­nie to okres od jesieni do wcze­snej wio­sny, ale praw­do­po­dob­nie wynika tak po pro­stu z uła­twie­nia, jakim jest brak liści. Grzyby pozy­skane z mar­twych pni mogą być ska­żone ple­śnią, więc nie są zbie­rane, tak jak z tere­nów zanie­czysz­czo­nych np. przy dro­gach o dużym natę­że­niu ruchu.

Pewną trud­ność może spra­wiać roz­róż­nie­nie róż­nych typów naro­śli na pniach brzóz. Z daleka na bły­sko­porka może wyglą­dać rak drzewny lub cze­czota. Pierw­sze zja­wi­sko to objaw cho­roby, przy­po­mina ranę, czę­sto zabliź­nioną. Cza­sem towa­rzy­szą mu też inne oznaki, takie jak zmiany w kształ­cie i roz­mia­rze liści drzewa. Nato­miast cze­czota jest wadą drewna, które wpraw­dzie jest zdrowe, jed­nak ma nie­ty­pową struk­turę, jakby skłę­bio­nych włó­kien. Oba typy naro­śli pokryte są korą jako zewnętrzną war­stwą, kry­jącą twarde drewno pod spodem, ina­czej niż czyr ze swoim kor­ko­wa­tym wnę­trzem i kru­chą powierzch­nią uda­jącą węgiel.




Prak­tyka ludowa przy­pi­sy­wała temu grzy­bowi lecze­nie nowo­two­rów, współ­cze­sna fito­te­ra­pia potwier­dza, że może poma­gać, rów­nież w cho­ro­bach skóry i prze­wodu pokar­mo­wego, miaż­dżycy, nad­ci­śnie­niu. Korzyst­nie wpływa na układ odpor­no­ściowy i ner­wowy oraz ogól­nie wzmac­nia. Jest bar­dzo wiele spo­so­bów przy­rzą­dza­nia, a te lecz­ni­cze zwy­kle obej­mują nie tylko eks­trak­cję wodną, ale też alko­ho­lową, żeby wyko­rzy­stać związki nie­roz­pusz­czalne w wodzie. Ja sku­pię się na popi­ja­niu rekre­acyj­nym i pro­fi­lak­tycz­nym.




Naj­pierw tylko jeden ważny szcze­gół. W Pol­sce bły­sko­po­rek pod­ko­rowy pod­lega ochro­nie czę­ścio­wej, ponie­waż został skla­sy­fi­ko­wany jako poten­cjal­nie zagro­żony z powodu ogra­ni­czo­nego zasięgu geo­gra­ficz­nego i małych obsza­rów sie­dli­sko­wych. W związku z tym zbie­ra­nie go jest nie­le­galne. Jak sobie z tym radzą zbie­ra­cze? Róż­nie. Pozy­skują z brzóz świeżo ścię­tych w związku z gospo­darką leśną, albo złamanych przez wiatr, jak ta na zdjęciu poniżej. Kupują sprosz­ko­wany w zie­lar­niach, przy­wożą w róż­nej for­mie ze Skan­dy­na­wii albo Rosji. Niek­tó­rzy mają zain­fe­ko­wane drzewa we wła­snym lesie lub na swo­jej działce i powo­łują się na zasady pro­wa­dze­nia gospo­darki lub nawet brak pre­cy­zji okre­śle­nia grzyby dziko wystę­pu­jące. Cała sprawa doty­czy zasad, ale tak naprawdę o wiele bar­dziej sumie­nia niż prawa.




Smak bły­sko­porka jest deli­katny i nie tyle her­ba­ciany, co leśny – tro­chę jak zapach mokrego mchu i kory, tro­chę zie­mi­sty, mało grzy­bowy. Bez gory­czy. Im ciem­niej­sze kawałki, tym bar­dziej nasy­cony kolor goto­wego napoju.

Zdo­byty grzyb naj­pierw trzeba roz­drob­nić. Świeże wnę­trze daje się ście­rać na tarce, z czar­nymi wierzch­nimi kawał­kami albo wysu­szoną grzyb­nią można sobie pora­dzić za pomocą moździe­rza lub młynka do kawy, wcze­śniej roz­kru­sza­jąc na drob­niej­sze kawałki na przy­kład młot­kiem przez płó­cienny worek. Wiem też, że nie­któ­rzy mielą (świeże lub namo­czone) owoc­niki w maszynce, ale nie pró­bo­wa­łam. Suszyć w tem­pe­ra­tu­rze poko­jo­wej, roz­ło­żone cienką war­stwą kawałki lub pro­szek.


czaga – her­bata z bły­sko­porka pod­ko­ro­wego



fiń­ska Tik­ka­tee (metoda her­bat­kowa)


0,5–2 łyżeczki proszku na szklankę

Bły­sko­porka zalać wrząt­kiem i zapa­rzać kilka minut. Pić od razu. Fusy można wie­lo­krot­nie zale­wać, wydłu­ża­jąc czas parze­nia: dru­gie do 20 minut, trze­cie około 45 itd.


pro­sta metoda zie­lar­ska


3 łyżeczki proszku na każdą szklankę wody

Zalać pro­szek wodą o tem­pe­ra­tu­rze poko­jo­wej, powoli dopro­wa­dzić do wrze­nia i odce­dzić. Pić szklankę raz dzien­nie.


metoda radziecka


6 łyże­czek proszku na każdą szklankę wody

Prze­go­to­waną wodę dopro­wa­dzić do tem­pe­ra­tury 50 °. Wsy­pać pro­szek do ter­mosu i zalać wodą, odsta­wić na 48 godzin. Prze­ce­dzić odci­ska­jąc fusy przez płótno. Wypi­jać do 3 szkla­nek napoju dzien­nie. Jego trwa­łość to około 4 dni w lodówce, więc można przy­go­to­wać od razu ilość na wła­śnie tyle czasu.


metoda bia­ło­ru­ska


2 łyżeczki proszku na 150 ml wody

Pro­szek zalać cie­płą wodą i odsta­wić na około 8 godzin (naj­le­piej na noc). Po tym cza­sie goto­wać 15–20 minut i pić małymi por­cjami cały dzień.




Ogra­ni­czeń w spo­ży­wa­niu jest bar­dzo mało. Z powodu braku odpo­wied­nich badań, czagi nie zaleca się kobie­tom w ciąży. Dla bez­pie­czeń­stwa warto przed wypi­ciem pierw­szej szklanki wywaru czy naparu wyko­nać próbę uczu­le­niową, szcze­gól­nie w przy­padku aler­gii na dowolny inny rodzaj grzy­bów. No i koniecz­nie poin­for­mo­wać leka­rza o sto­so­wa­niu bły­sko­porka przy poda­wa­niu glu­kozy lub kie­ro­wa­niu na bada­nia jej stę­że­nia we krwi.

Na koniec lita­nia nazw alter­na­tyw­nych: włók­no­uszek uko­śny, huba uko­śna, czarna huba brzo­zowa, czarny guz brzozy, czer, czyr, czaga (чага), czanga, huba sko­śno­rur­kowa, czer­niak brzozy, czer­ni­dło, czy­reń, czar­cie oko i chaga (tylko w piśmie).

9 komentarzy:

  1. Coraz ciekawiejsze. Ja popijam sok z brzozy z sytopem z pigwowca. Taki melanż pór roku 😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sok brzozowy też u nas idzie i jest bardziej wiosenny, ale o nim już kiedyś było, a czaga to świetny temat i nie chciałam z nim czekać. :)

      Usuń
  2. Czytałam o syberyjskim naparze z czarnych guzów brzóz w powieści Aleksandra Sołżenicyna „Oddział chorych na raka”. Dobra powieść, warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o niej, ale nie czytałam. Dziękuję za polecenie.

      Usuń
    2. Na Święta upiekłam te czarcie ciasteczka (czarna lawa). Synowa jest nimi zachwycona:) Ja dzięki nim pozbyłam się pewnej niemiłej dolegliwości jelitowej:):)

      Usuń
    3. Czarcie ciasteczka na Wielkanoc - to brzmi jak mała prowokacja wśród mazurkowych dekoracji i zawijasów z majonezu. ;)

      Usuń
  3. Wszystko OK i fajnie, ale substancje czynne grzyba słabo rozpuszczają się w wodzie i do celów leczniczych jednak wskazana jest nalewka. Nie będę "robił" tu za eksperta, wszystko jest w IT. Pies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra uwaga, z resztą o tym wspominam. Tu zaważyły dwie sprawy. Herbatę piję litrami, a nalewki u mnie stoją w dal. No i chciałam koniecznie wypróbować tak proste i tradycyjne wykorzystanie.

      Usuń