Uparłam się, że pierwszego dnia na Polanie zjemy z Potworem na obiad coś lokalnego. Zawęziłam to kryterium do gościnnego podwórza, ale po wyjściu z Chałupy szybko zaczęłam rozważać zmianę planów. Nie lubię liści babki, a na kurdybanek solo i w większej ilości wolałam nie narażać niewinnego Potwora. Wyglądało, że naszym obiadowym daniem stanie się kompot z garści niedojrzałych czarnych i czerwonych porzeczek-samosiejek, kilku kulek agrestu plus prawie dowolnej ilości zdziczałych papierówek. Ale nie. Były jeszcze stokrotki.
penne aglio, olio e bellis perennis
300 g makaronu penne
1/2 l kwiatów (koszyczków) stokrotki
2 ząbki czosnku
spora garść suszonych pomidorów w płatkach
oliwa
odrobinę peperoncino
Makaron ugotować al. dente. Pomidory zalać niewielką ilością wrzątku (z makaronu). Na oliwie podsmażyć stokrotki, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i peperoncino, a po chwili odsączone pomidory. Mieszać na talerzu.
(Porcja dla dwóch.)
Następnego dnia rozpoczęłam sezon na kurki. I mimo, że wieść się po wsi rozniosła, że już są, to akurat w okolicy jest więcej lasu niż ludzi, więc runa starczy dla wszystkich.
A na Suwalszczyźnie ciągle kwitną bzy. Tam jeszcze trwa wiosna.
Nie ma to jak makaron :)
OdpowiedzUsuń