piątek, 8 sierpnia 2014

Haile Silesia!

Śląsk. Po dro­dze w góry spie­szy­li­śmy się tak bar­dzo, że nie zdą­ży­łam spy­tać Pani Heli o prze­pis na mio­dek z dzie­wanny, który robiła. Za domem obsy­pane kwia­tami łodygi celo­wały w niebo, tak samo jak u mnie, w Mia­steczku.

W górach tra­fił się kiep­ski czas na jakie­kol­wiek zbiory. Wszystko nasią­kło wodą, a burze i grad znie­chę­cały do szu­ka­nia jedze­nia w tere­nie. Duże sku­pi­sko kurek minę­li­śmy bez zatrzy­ma­nia wie­jąc przed burzą spod szczytu. A jak już udało się uzbie­rać tro­chę boro­wi­ków cegla­sto­po­rych, zgi­nęły w trak­cie susze­nia (spraw­ców nie zna­leź­li­śmy). Za to wszę­dzie było pełno zdzi­cza­łego nie­cierpka hima­laj­skiego, który roz­prze­strze­nia­jąc się wzdłuż rzek opa­no­wał pra­wie cały Górny Śląsk. Chru­pa­li­śmy z Potwo­rem jego lekko gorz­kawe, podobne w smaku do nie­doj­rza­łych orze­chów lasko­wych nasiona. Na surowo, cho­ciaż kie­dyś muszę spró­bo­wać zebrać ich wię­cej i upra­żyć.

Na szczę­ście udało się zaje­chać i nadro­bić dzie­wan­nowe zanie­dba­nie w dro­dze powrot­nej, cho­ciaż po żółto ukwie­co­nych bady­lach nie było śladu, bo po zbio­rze kwia­tów skoń­czyły w ogniu.

Prze­pis oka­zał się pro­sty, mimo braku miar wiem, że wyj­dzie. (Tylko nie w tym roku, bo i w Mia­steczku dzie­wanny zostały pod moją nie­obec­ność sprząt­nięte z ogrodu.) Dosta­łam na wzór mały słoik ciem­no­brą­zo­wego syropu w pre­zen­cie urodzinowym.
Do czego może słu­żyć? Działa osła­nia­jąco na gar­dło, oskrzela i układ pokar­mowy, do tego ma wła­ści­wo­ści przy­spie­sza­jące goje­nie. Zamiast miodu na świeżym chlebie też daje radę.


dziewanna drobnokwiatowa, verbascum thapsus, dzikie zioła lecznicze, jadalne kwiaty, great mullein, edible flowers


prze­pis Dziadka Janka Por­woła na mio­dek z dzie­wanny (od Pani Heleny)

Zbie­ram kwia­tuszki ledwo roz­wi­nięte i nie płu­kam, yno muszki wydmu­chuję. Zasy­puję cukrem. Cukru na oko. Jak dam kwia­tusz­ków, to zaś zasy­pię.
Tydzień musisz mieć w cukrze; mio­dek zrobi się żółto-brą­zowy. Po trzech dniach trzeba spraw­dzić.
Potem to wszystko wyci­skam, naj­pierw na sitku, a potem w rękach. Można dać wody, żeby się lepiej wyci­sło. Ja żech zago­to­wała sobie sło­iki, bo ina­czej trzeba w ciągu dwóch tygo­dni zużyć.