Tak po prawdzie, Miasteczko to raczej zadupie jest. Ma przy tym kolonialne aspiracje i oczywiście kresy, a mi najbliżej na Kresy Południowe, czyli Kawał Krzuna i Wielbłądzią Łączkę.
O Krzunie będzie kiedy indziej. Łączka to piaszczysta gleba, nawłocie, bażanty. Wiesiołkom pasuje.
Marzec nie jest najlepszą porą na zbieranie nasion, ale skoro w ogóle są jakieś nasiona do zbierania, znaczy, że jest w porządku. Nie wyszło tego dużo, po przesianiu zmieściły się w małym słoiku.
Nasiona są chrupiące i przyjemne w smaku. Wyglądają z daleka jak drobne kryształki kawy rozpuszczalnej, nieregularne, brązowe i kanciaste, kilka razy mniejsze od gryki. Jakby tak poczytać – panaceum. Skóra, wątroba, stawy, regeneracja organizmu, odporność, układ krwionośny i nerwowy, wszystko. Nie zamierzam się leczyć, więc czego nie schrupię, pójdzie na kiełki.
Na Łączce nie spotkałam żywego ducha. W zasięgu wzroku żadnych dzieciaków z wykrywaczem metalu, hodowców jamników ani spacerzystów. Strzelam, że spokój sponsoruje litera P, jak przedświąteczne porządki.
Od wpatrywania się w ziemię oderwały mnie trąbki dzikich gęsi. Leciały prosto na wschód.
przeczytałam wszystko i domagam się więcej. Miałam rację z tymi sklepami cynamonowymi:) Babeczki mi się skończyły:( t.
OdpowiedzUsuńWiesiołeczek, ładnie tu, zielono, skopojnie.
OdpowiedzUsuńSikory, co? ;)
Usuńna buzie i do picia
OdpowiedzUsuńSporo korzystnych właściwości ma
OdpowiedzUsuńTeż stosujemy wiesiołek :)
OdpowiedzUsuń