Wielki Krzun. Trochę jakby zagajnik. Brzozy mogły wyrosnąć dawno temu jako samosiejki, ale dęby czerwone skąd by się wzięły? W okolicy nie ma. A sosny wcale nie są stare i rosną osobno, jak posadzone. Nie wiem. Trzeba znaleźć najstarszych górali i podpytać. Mam pewien typ.
Podszyt z porzeczek, jeżyn, jakichś śliwowych dziczków, kruszyny. Maskowanie z rdestowca. W runie trawy, przytulia, kurdybanek, chmiel, fiołki, gwiazdnica, zabłąkane tulipany i cebulice, poduchy mchu, pod którymi chrzęści gruz. Żadne to konkretne siedlisko. Ot, Krzun.
Chmiel (Humulus) powyłaził i idzie w górę, więc to ostania chwila na białe pędy. Trzeba je ostrożnie wydobywać z ziemi, bo kruche. Podważyć korzenie, delikatnie odsłonić z ziemi i ręcznie powybierać białe kiełki. Jak się działa niezbyt brutalnie, to roślina żyje dalej. Z resztą nie ma się czego bać, to odporny i ekspansywny gatunek.
białe pędy chmielu z wody
Dokładnie opłukać pędy z ziemi. Nadkruszone miejsca lepiej powycinać, żeby nie został w nich piasek. Gotować w osolonej wodzie około 3 minuty. Podawać od razu, bo szybko stygną. Żeby podkreślić ich delikatny, szparagowy smak, posypać wiórkami masła.
Znalazłam przy okazji połać wiesiołkowych rozetek (Oenothera biennis). Charakterystycznie czerwono obramowane listki przestały być zupełnie płasko przydeptane, kierują się już do góry, niedługo będą wypuszczać łodygę. Mają już rok, teraz ich celem jest kwitnienie i nasiona. Ale póki co można jeszcze spróbować korzeni.
Można, ale nie każdemu przypasują. Są jasne z buraczkowymi przebarwieniami i zaskakująco grube, długie, często wielokrotnie rozgałęzione. Przed jedzeniem trzeba je obrać i umyć, ugotować do miękkości – około 15 minut (uwaga, pienią się, więc bez pokrywki, jak makaron), a potem przyprawić na przykład solą, olejem, octem. Wyglądają słabo, bo robią się szarosine. (Wydało się! fotografie sałatki z wiesiołka w książkach kłamią pokazując je na surowo.) Smakują najpierw podobnie do rozgotowanej pietruszki, a po chwili wywołują wrażenie i smak zmielonego pieprzu.
Rodzina komisyjnie uznała je za ciekawe, ale niejadalne. Jedzenie bez popitki u wrażliwych może wywoływać odruch kaszlu.
Po raz pierwszy spotkałam w moim rewirze jakiegoś innego zbieracza. Starsza pani zrywała do siaty kwiaty mniszka. Rozglądała się bardzo konspiracyjnie, więc nie pytałam, co z nich będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz