piątek, 17 kwietnia 2015

rano kawka, wieczorem chmiel

Wielki Krzun. Tro­chę jakby zagaj­nik. Brzozy mogły wyro­snąć dawno temu jako samo­siejki, ale dęby czer­wone skąd by się wzięły? W oko­licy nie ma. A sosny wcale nie są stare i rosną osobno, jak posa­dzone. Nie wiem. Trzeba zna­leźć naj­star­szych górali i pod­py­tać. Mam pewien typ.
Pod­szyt z porze­czek, jeżyn, jakichś śli­wo­wych dzicz­ków, kru­szyny. Masko­wa­nie z rde­stowca. W runie trawy, przy­tu­lia, kur­dy­ba­nek, chmiel, fiołki, gwiazd­nica, zabłą­kane tuli­pany i cebu­lice, podu­chy mchu, pod któ­rymi chrzę­ści gruz. Żadne to kon­kretne sie­dli­sko. Ot, Krzun.

Chmiel (Humulus) powy­ła­ził i idzie w górę, więc to osta­nia chwila na białe pędy. Trzeba je ostroż­nie wydo­by­wać z ziemi, bo kru­che. Podwa­żyć korze­nie, deli­kat­nie odsło­nić z ziemi i ręcz­nie powy­bie­rać białe kiełki. Jak się działa nie­zbyt bru­tal­nie, to roślina żyje dalej. Z resztą nie ma się czego bać, to odporny i eks­pan­sywny gatu­nek.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi przepis, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, zbiór chmielu, humulus, hop shoots recipe


białe pędy chmielu z wody

Dokład­nie opłu­kać pędy z ziemi. Nad­kru­szone miej­sca lepiej powy­ci­nać, żeby nie został w nich pia­sek. Goto­wać w oso­lo­nej wodzie około 3 minuty. Poda­wać od razu, bo szybko sty­gną. Żeby pod­kre­ślić ich deli­katny, szpa­ra­gowy smak, posy­pać wiór­kami masła.



Zna­la­złam przy oka­zji połać wie­sioł­ko­wych roze­tek (Oenothera biennis). Cha­rak­te­ry­stycz­nie czer­wono obra­mo­wane listki prze­stały być zupeł­nie pła­sko przy­dep­tane, kie­rują się już do góry, nie­długo będą wypusz­czać łodygę. Mają już rok, teraz ich celem jest kwit­nie­nie i nasiona. Ale póki co można jesz­cze spró­bo­wać korzeni.


wiesiołek dwuletni przepis, korzenie wiesiołka, sałatka z dzikich warzyw, dzikie rośliny jadalne, oenothera biennis, evening-primrose root recipe


Można, ale nie każ­demu przy­pa­sują. Są jasne z buracz­ko­wymi prze­bar­wie­niami i zaska­ku­jąco grube, dłu­gie, czę­sto wie­lo­krot­nie roz­ga­łę­zione. Przed jedze­niem trzeba je obrać i umyć, ugo­to­wać do mięk­ko­ści – około 15 minut (uwaga, pie­nią się, więc bez pokrywki, jak maka­ron), a potem przy­pra­wić na przy­kład solą, ole­jem, octem. Wyglą­dają słabo, bo robią się sza­ro­sine. (Wydało się! foto­gra­fie sałatki z wie­siołka w książ­kach kła­mią poka­zu­jąc je na surowo.) Sma­kują naj­pierw podob­nie do roz­go­to­wa­nej pie­truszki, a po chwili wywo­łują wra­że­nie i smak zmie­lo­nego pie­przu.
Rodzina komi­syj­nie uznała je za cie­kawe, ale nie­ja­dalne. Jedze­nie bez popitki u wrażliwych może wywo­ły­wać odruch kaszlu.

Po raz pierw­szy spo­tka­łam w moim rewi­rze jakie­goś innego zbie­ra­cza. Star­sza pani zry­wała do siaty kwiaty mniszka. Rozglą­dała się bar­dzo kon­spi­ra­cyj­nie, więc nie pyta­łam, co z nich będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz