Czarny humor na początku listopada to jakby pójście na łatwiznę, więc wzięłam na warsztat głębokie bordo mahonii. Zwykle zostaje dla ptaków, mylona z trującym ostrokrzewem z anglosaskich dekoracji świątecznych, kojarzona z cmentarzami, bo sadzona często przy grobach. Sprzedawcy zniczy i wiązanek do jej gałązek przyczepiają sztuczne kwiaty, a całość robi za pancerne zimozielone kolczaste krzewy różane; wpadli na to jakoś w ostatnich latach i nagle zrobiło się pełno mahonii na straganach.
Owoce mahonii ostrolistnej (Mahonia aquifolium) o kolorze i kształcie małych węgierek, nawet woskowym nalotem przypominające śliwki (albo czarne jagody), są jadalne. Mają średnio twardą skórkę, a w środku pestki, jak to jagody. Na surowo smakują podobnie do drobnych ciemnych winogron którejś z altanowych odmian z niedużą domieszką aronii, chociaż są kwaśniejsze.
mahoniowy grzaniec
na każdą porcję bezalkoholowego napoju:
łyżka owoców
szklanka wody
łyżeczka cukru
po szczypcie cynamonu, imbiru, odrobinę gałki muszkatołowej i jeden goździk
Owoce zalać zimną wodą, dodać przyprawy, podgrzewać na wolnym ogniu nie doprowadzając do wrzenia. Przed podaniem przecedzić, wcześniej jagody można zgnieść.
Kompot z mahonii bez przypraw smakuje jak sok porzeczkowo-buraczany, naprawdę fajnie. Nutę buraka niezależnie ode mnie wyłapał Potwór, więc jest coś na rzeczy. Reszta zdecydowanie przytaknęła, a potem trzeba było zorganizować zbieranie na następną porcję.
bardzo ciekawe
OdpowiedzUsuńDzisiaj zobaczyłam ten piękny krzew na czyimś płocie i bardzo mnie zainteresował. Pięknie wygląda i do tego jest jadalny, wspaniałe. Posadzę go chętnie w moim ogrodzie.
OdpowiedzUsuń