Przepis sprzed wieków powinien wyglądać mnie więcej tak: weź mąkę, jaką tam masz, dosyp sproszkowanych kwiatów, żeby jej szybko nie zabrakło, wlej wody, ile ciasto weźmie. Spróbowałam to uzupełnić o przykładowe proporcje. Wyszedł chleb o grahamowej strukturze, łagodny w smaku z wyraźną nutą kwiatowo-zieloną. U mnie domieszka nie jest duża, bo przyjmuje się, że jest możliwe zastąpienie nawet ćwierci mąki, a mimo to niektórym próbującym przeszkadzała.
Zrywanie męskich kwiatostanów leszczyny nie wpłynie na ilość orzechów, o ile nie zerwiemy wszystkich, bo orzechy rozwiną się z żeńskich zapylonych kwiatów. Kotki zbiera się po kilka, tak jak wiszą na gałązkach. Trzeba wybierać nieprzekwitłe i zostawiać na drzewie również niedojrzałe, które łatwo rozpoznać – są krótkie i twarde. Przed rozdrabnianiem warto je podsuszyć rozłożone cienką warstwą.
pobazina, czyli przednówkowy chleb z kwiatami leszczyny
40 g drożdży piekarskich
50 ml ciepłej wody
1 łyżka mąki
1 łyżeczka cukru
Wymieszać rozczyn i odstawić na około 15 minut, aż urośnie.
600 g mąki pszennej typ 480
350 ml ciepłej wody
2 łyżeczki soli
2 łyżki oleju
75 g męskich kwiatostanów leszczyny
Leszczynowe kotki oczyścić z gałązek i rozetrzeć lub rozdrobnić blenderem. Mąkę wsypać do miski, dodać sól i rozmieszać. Zrobić dołek i wlać do niego rozczyn, wodę i olej, a po niedokładnym rozmieszaniu, wgnieść kwiaty. Zagniatać kilka minut, odstawić w ciepłe miejsce pod ściereczką – do podwojenia objętości. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Ciasto zagnieść krótko, tyle żeby uformować bochenek. Można posmarować go 2 łyżkami mleka, zrobić kilka nacięć ostrym nożem. Przełożyć na blachę i piec 30 minut. Studzić na kratce.
Uwaga, informacje ważne dla alergików. Męskie kwiaty drzew zawierają pyłek, który może uczulać. Przed zjedzeniem potrawy z kwiatów leszczyny trzeba zrobić próbę, czyli zjeść mały kawałek kwiatostanu i obserwować reakcję organizmu.
Mimo, że moje jedyne stwierdzone uczulenie dotyczy kociej sierści/śliny i ma łagodny przebieg, a próby z leszczyną dotąd zawsze wypadały pomyślnie, podczas przygotowania tego chleba, rozdrabniania i próbowania laskowych (nomen omen) kotków, odczuwałam dyskomfort w gardle, wrażenie lekkiego opuchnięcia. Jeżeli wiesz, że pyłki roślin Cię uczulają, to przepis nie dla Ciebie, prawdopodobnie nie warto ryzykować pogorszenia samopoczucia.
Ciekawy wypiek Ci wyszedł. I ta nazwa - pobazina :) Super!
OdpowiedzUsuńMam opory przed zrywaniem leszczynowych kwiatków, choć wiem, że smaczne i zdrowe. Ale pyłek leszczyny to pierwszy białkowy posiłek pszczół robiących oblot po zimie. One bardziej niż ja potrzebują tych kwiatków. Ja tam mogę sobie upiec chleb albo zaparzyć herbatkę z innych surowców, one muszą mieć leszczynę :)
Te kwiaty, które teraz mają otwarte pylniki, nie przydadzą się pszczołom, bo przekwitną, zanim zima odpuści na tyle, żeby ule zaczęły się budzić. Skrupuły można mieć bliżej wiosny. ;)
Usuńna śniadanie
OdpowiedzUsuń