To nie jest tak, że zimą nie ma roślin i z niedostatku surowca ta cisza, to mnie trochę zabrakło tej zimy.
Pomyślałam, że zamiast epatować wszelką pomyślnością, odsłonię kulisy kilku moich niepowodzeń. I pójdę posłuchać Poniedzielskiego.
Przeorzech, owoc orzesznika pięciolistkowego – gruba mięsista łupina, twarda jasna skorupka i jadalne jądro orzecha. Właśnie tego smacznego środka zabrakło, więc go nie mogłam pokazać. Hikora pięciolistkowa pochodzi z Ameryki Północnej. Jest w Polsce mało znana, nieliczne dorosłe okazy rosną głównie na zachodzie kraju. Te moje pechowe orzechy pochodzą z arboretum w Glinnej, z pięknego drzewa posadzonego około 1825 roku, a obecnie mającego 32 metry wysokości i 78 centymetrów pierśnicy.
Skrzyp podobno ma bulwki. Niewielkie, kuliste spichrze, w których gromadzi substancje zapasowe, żeby móc wykiełkować wiosną. Smaczne źródło skrobi. Nie uwierzę, póki nie zobaczę. Dwukrotnie przekopałam hałdę budowlanego piachu przerośniętą skrzypem na wskroś. Raz późną jesienią i drugi wczesną wiosną. Kilometry kłączy, cały system biedaszybów, piach w butach i żadnej bulwki. Za to fragmentacja łodyg pomogła skrzypowi bujniej zarosnąć okolicę w nowym sezonie. Było jeszcze więcej kłosów do zjedzenia i materiału zielarskiego.
Z
niejasnych przyczyn nie zamieściłam dotąd żadnego kulinarnego przepisu
na rdestowiec. A przecież to zielsko pospolite, plenne, inwazyjne i
smaczne. Receptury starsze niż blog, na przykład na zupę, zaginęły razem
z zeszytem. W rdestowcowym cieście z mąki orzechowej jeszcze zanim
dobrze ostygło, zamieszkały mrówki i trafiło w całości na kompost. (Było
to strategiczne posunięcie, które pozwoliło wygrać nam z nimi walkę w
wiejskiej kuchni. Z kompostu już nie wróciły tamtej wiosny, a
rozproszone niedobitki utonęły w szklance z syropem.) Zdjęcie
przedstawia niedoszły dżem z imbirem, gdy jeszcze nic nie zapowiadało
katastrofy. Przepis wymagał jeszcze dopracowania, ale eksperymentu nie
można było uznać za nieudany. I podczas nakładania gorącego dżemu do
słoików, pierwszy z nich pękł w drobiazg, szkło było wszędzie. Zawartość
garnka została wylana dla bezpieczeństwa. Klątwa, mówię wam.
Węgiel
topinamburowy. Robiłam już ziołową kawę choćby z korzenia mniszka
lekarskiego i spodziewałam się, że napój z topinamburu okaże się równie
łatwy do przyrządzenia. Niestety, efekty były różne, ale wszystkie
niegodne rekomendacji. Na zdjęciu kawa z topinamburu, próba
nie-pamiętam-która. Chodziło o uzupełnienie smaku o lekką goryczkę i...
nie wyszło.
Może znacie jakiś sprawdzony przepis?
Stratyfikacja
nasion arcydzięgla. Podobno najpewniejszy sposób na wyhodowanie młodych
roślin. A własne rośliny są o tyle ważne, że to gatunek chroniony i
pozyskiwanie dzikich jest wzbronione. Bardzo krótka historia.
Osiemdziesiąt nasion, pełna procedura, nie wzeszło żadne.
Chyba już można iść spać, dziś pewnie nic się nie zdarzy. Chyba już można się położyć. Marzeń na jutro trzeba namarzyć.
dziekuje za pojawienie sie znow :)))
OdpowiedzUsuńOjej, jak miło! :)
UsuńPorażki są drogą do sukcesu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo mi pasuje ta drogowa metafora. :) Pozdrowienia.
UsuńJesteś!😊
OdpowiedzUsuńJakie to nie ig fb-kowe - porażki. Wielkie ufff że nie tylko moje.
Takie życie też jest.
To teraz - dla odmiany - sukcesów 😁
Porażki, bezsilności, stany zawieszenia - bez tego się nie da. Dziękuję. :D
UsuńNiektóe porażki da się przekuć w sukces. Mnie się zdarzyło mocno przypalić cały zbiór owoców dzikiej róży, ale zamiast wyrzucić zwęglone kulki, dodałam je do jabłek i przefermentowały w gęste wino w smaku przypominające malagę.
OdpowiedzUsuńŚwietny przykład, dzięki! Takie odkrycia też kolekcjonuję skrzętnie. I to właśnie fermentacje szczególnie potrafią dostarczać wrażeń.
UsuńKilka rad ogrodniczych: nasion arcydzięgla proszę nie stratyfikować, tylko po prostu namoczyć w lekko ciepłej wodzie i wysiać w listopadzie, przed przymrozkami. Na wiosnę powinny powschodzić. A najlepiej to siać arcydzięgiel już latem, w lipcu, tak, jak wysiewa się sam, w naturze. Wtedy też młode rośliny urosną do zimy. Przezimują i pod koniec maja zaczną kwitnąć :) A do końca roku będą jeszcze zbiory liści, w kolejnym roku nasion!
OdpowiedzUsuńDziękuję za głos doświadczenia. :) Nasiona otrzymałam zimą i na wysiew było za późno, a w następnym sezonie pewnie były już za stare, bo wysiana do gruntu resztka nie wzeszła. Jeszcze kiedyś podejmę próbę.
Usuńfajny wpis
OdpowiedzUsuń