Kończę wywoływać zdjęcia z gór, a w Mieście sypie. Nie jest to wprawdzie bieszczadzki śnieg po pas, ale też zrobiło się biało.
Wrzucisz te fotki na bloga? A co dzikiego dziś zjemy? Śnieg!
Bieszczadzki śnieg jest wyjątkowo czysty i smakuje węglem drzewnym. Topiliśmy go do gotowania.
Na więcej dzikiego faktycznie nie liczyliśmy. Przecierając szlak trzeba zachować
koncentrację i rezerwę sił. Wchodząc na grań walczyć z wiatrem i
zawiewanym śniegiem. A kiedy się już wraca o zmroku do chałupy, sprzęt
wymaga suszenia i nierzadko napraw. Moje stare rakiety śnieżne dwa razy
zmieniały konstrukcję podczas tych kilku dni, bo oryginalny tylny pasek
nie wytrzymał warunków i upływu czasu. Teraz na pięcie zapinają się na
rzepy – dzięki, Sławek!
W takich warunkach trudno jest pozyskać w
terenie cokolwiek jadalnego, żeby wzbogacić zapasy jedzenia suszonego, puszkowanego i pakowanego próżniowo. Mi udało się zebrać uszaki rosnące na czarnych bzach w dolince potoku i dojrzałe szyszkojagody jałowca. Na krzakach zostało jeszcze trochę tarniny. Zielone gałązki czarnej jagody, gdzieniegdzie odsłonięte spod śniegu przez piechurów lub narciarzy, myślę, że nadałyby się na herbatkę. Na pewno nadają się gałązki świerków. Nic wielkiego, trochę smaku i witamin dla podniesienia morale.
Podgotowane uszaki dodałam do ryżu z suszonymi warzywami. Ryż nie kojarzy się może z jedzeniem do szybkiego przygotowania na turystycznym palniku gazowym i sama go długo unikałam na wyjazdach. 15 minut gotowania to mnóstwo czasu i dużo paliwa. Ale jest na to sposób. Ryż wrzuca się na wrzątek, czeka chwilę, żeby woda wróciła do wrzenia i przykryty garnek odstawia na kwadrans w możliwie ciepłe miejsce. Można go dodatkowo okryć na przykład czymś bawełnianym z odzieży. W tym czasie palnik jest wolny, więc to dobry moment na przygotowanie herbaty albo błyskawicznej zupy. Po piętnastu minutach (i kilku solidnych łykach rozgrzewającego płynu), stawiam ryż z powrotem na gazie i sprawdzam, powinien być już półtwardy. Wiele oczywiście zależy od temperatury otoczenia, jednak gotowanie do miękkości nie zajmuje zwykle więcej niż kilka minut.
Podobnie można przygotować każdą kaszę wymagająca gotowania i straszliwie zepsuć każdy makaron.
Na zdjęciu najmniejszy garnek z nowego tytanowego kompletu. Pierwsze testy wyszły bardzo pomyślnie.
Piękny Bieszczad :)
OdpowiedzUsuńO tak, było czym nasycić oczy. :)
Usuńtam jest pieknie
OdpowiedzUsuń