Siedząc przy stole z rodziną myślałam sobie, ile dzikości mogłaby zupełnie niepostrzeżenie pomieścić tradycyjna Wigilia. Nie konkretnie w domu rodziców, bo tu zwyczaje są ustalone – Święta polegają przecież na ich cykliczności i niezmienności, a kategorię dziko rosnącego pożywienia reprezentują głównie leśne grzyby w pierogach, kapuście, cieście naleśnikowym. Ale przecież zanim to się tak ułożyło, musiał być etap przenikania się dwóch tradycji kulinarnych. Zdziwienia nad wigilijnym kisielem żurawinowym z bitą śmietaną, ze wschodu (a przede wszystkim z lasu!). Rezygnacji z zupy grzybowej na rzecz barszczu na zakwasie buraczanym, który w każdym domu ma inny smak.
Mam bezpośrednio przed sobą ten etap tworzenia zwyczajów. I myśli mi się, pomiędzy elementami zaczerpniętymi z dzieciństwa, dziki susz na kompot, śledzie w sosie iglastym, kutia z prażonymi orzechami: niech będą laskowe, włoskie, upolowane na Bałkanach migdały, a może nawet bukiew. Samozbierana ziołowa herbata zamiast czarnej. I ukryty gdzieś w potrawach smak kurdybanka.
Ale koniecznie musi zostać ciemna od podgrzybków postna kapusta, purée z grochu, ziemniaki kraszone aromatycznym olejem lnianym z przysmażoną cebulą. Kisiel pełen cierpkich pestek (który wymieniłam na lekcji o świątecznych tradycjach w pierwszej klasie podstawówki powodując chłodne dementi ze strony wychowawczyni). No i najważniejsza z potraw, grzyby w cieście.
wigilijne grzyby w cieście
suszone kapelusze podgrzybków – dużo, ile się da
około 2 szklanki mąki pszennej
2 jajka
3 szklanki mleka
sól (trochę mniej niż łyżeczka)
olej do smażenia
Grzyby zalać zimną wodą i moczyć przez kilka godzin, a potem w tej samej wodzie gotować około godzinę. Kapelusze odsączyć, a wywar zachować do wykorzystania.
Składniki na ciasto rozbić dokładnie trzepaczką, by nie było grudek, a konsystencja przypominała gęstą śmietanę. Gęstość ciasta najłatwiej regulować ilością dodanej mąki.
Grzyby po kolei obtaczać w cieście i smażyć na rozgrzanej patelni posmarowanej olejem – z każdej strony ok. 2 minuty, aż będą rumiane. Odsączyć i podawać ciepłe.
Oł jea! niesamowite! ktoś zapisał ten przepis!
OdpowiedzUsuńDomagam się przepisu na kisiel! ;)
OdpowiedzUsuńNie będzie łatwo. Ogólny plan działania jest znany: zagotowanie żurawin w małej ilości wody, przetarcie przez sitko przepuszczające pestki, dosłodzenie i rozcieńczenie do smaku, zaprawienie rozprowadzoną w zimnej wodzie mąką ziemniaczaną. Ale proporcje, tradycyjnie, na oko. ;)
OdpowiedzUsuńW podobnym cieście robię wigilijne "racuchy" rybne. Suszonych grzybków nie robiłam nigdy, ale świeże i mrożone (bez odgotowywania wcześniejszego), często. Śledzie, nalewki i mięsa z z dodatkiem różnistych iglastych też robię:) Mam tylko wielki problem z powtórzeniem smaków, bo wszystko robię bardzo spontanicznie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie od takiej spontaniczności zaczął się blog. W pewnym momencie postanowiłam gdzieś spisać ostatnie eksperymenty, póki były w pamięci. Padło na zeszyt z makulaturowego papieru, a kiedy gdzieś zginął, zdecydowałam się na internet. :)
Usuń