poniedziałek, 26 marca 2018

drzewne smakowitości

„Sma­ko­wite drzewa” dosta­łam w zeszłym roku w pre­zen­cie od Potwora. I musia­łam tro­chę ochło­nąć, żeby cokol­wiek napi­sać. Gosia Kalemba-Drożdż na pewno jest Wam znana, nie­zmien­nie pole­cam jej roz­kwiasz­czony blog kuli­narny.




Zaczyna się od zaska­ku­ją­cego wstępu. Jest aktu­alny i emo­cjo­nalny, a przy tym roz­sądny. To kawa­łek nie­złej publi­cy­styki, która odnosi się mię­dzy innymi do ostat­nich wzmo­żo­nych wyci­nek. Autorka nie uczło­wie­cza przy tym drzew, żeby zagrać na emo­cjach. Przy­ta­cza argu­menty bio­lo­giczne, znane choćby ze wspa­nia­łej książki „Zmy­słowe życie roślin” Daniela Cha­mo­witza albo z bar­dziej już popo­wego „Sekret­nego życia drzew” Petera Wohl­le­bena, które jest nawet w źró­dłach.

Wpro­wa­dze­nie krótko opi­suje pod­stawy budowy drzew i wska­zówki ogólne dla zbie­ra­czy. Jest kon­kret­nie i pro­sto, fachowe słow­nic­two się nie roz­mywa w uprosz­cze­niach, ani nie domi­nuje, rzadko spo­ty­kana rów­no­waga. Nie doty­czy to może aka­pitu zaczy­na­ją­cego się od drzew­nego dzi­dziu­sia, ale ten aku­rat kawa­łek chęt­nie prze­czy­ta­ła­bym kil­ku­let­niemu dziecku. (Może już nie­długo, dzieci tak szybko rosną.) Z resztą dzie­cięcy frag­ment koń­czy się szybko, dalej jest drzewo Schrödin­gera i tak sobie myślę, czy wywierty den­dro­ch­ro­no­lo­gów nie godzą tej sprzecz­no­ści.




Od opi­sów gatun­ków i ich zasto­so­wań nie umia­łam się ode­rwać. Zwię­zła teo­ria, świetna syn­teza prak­tyki i zdję­cie liścia lub gałązki w natu­ral­nej skali. Osiem­na­ście krót­kich podroz­dzia­łów z samymi kon­kre­tami. I na dokładkę kasz­ta­no­wiec, umiesz­czony na dro­dze wyjątku, bo nie­ja­dalny – słuszne odstęp­stwo ze względu na podo­bień­stwo nazwy do kasz­tana jadal­nego i kuszącą co roku obfi­tość owo­ców. Każ­dej jesieni odpo­wia­dam na pyta­nia, czy owoce kasz­ta­nowca są jadalne, więc rozu­miem decy­zję o szer­szym opi­sa­niu ich nie­przy­dat­no­ści w kuchni.

Zde­cy­do­waną więk­szość książki zaj­mują prze­pisy. Prze­twory, prze­ką­ski, sałatki, zupy, dania na cie­pło, wypieki, desery, lody, napoje i alko­hole. Pra­wie każdy zawiera komen­tarz autorki doty­czący smaku lub histo­rii samej recep­tury, cza­sem oso­bi­sty albo żar­to­bliwy. Bar­dzo lubię wła­śnie taki styl, kiedy spo­sób przy­go­to­wa­nia opi­sany jest rów­no­waż­ni­kami, a jed­no­cze­śnie całość ma dzięki dopi­skom mniej for­malny cha­rak­ter. Doce­niam!

Naprawdę nie­zwy­kłe pomy­sły na dania sąsia­dują z tra­dy­cyj­nymi. Ale nie pomy­sło­wość jest naj­więk­szą zaletą „Sma­ko­wi­tych drzew”, tylko dzie­le­nie się doświad­cze­niem, jakiego nie zebrał nikt inny. Kil­ka­na­ście gatun­ków drzew we wszyst­kich moż­li­wych zasto­so­wa­niach i do tego prak­tyczne patenty kuli­narne. (Pew­nie wie­cie, że kwia­to­stany sosny są jadalne, ale kto spraw­dzał, czy można je mro­zić?) Przy pierw­szej oka­zji zer­k­nij­cie na prze­pis ze strony 298 na fer­men­to­wane her­baty. Spo­soby na uła­twie­nie fer­men­ta­cji liści pozna­łam na warsz­ta­tach Gosi i korzy­stam z nich zawsze.

Wielka zaletą publi­ka­cji są też zdję­cia autorki do wszyst­kich prze­pi­sów. Nie­prze­sty­li­zo­wane i rze­telne, czyli nie ma moż­li­wo­ści, że jakiś kucharz albo sty­li­sta jedze­nia dodał losowe zioła dla ozdoby, użył innych metod i zigno­ro­wał opi­sany spo­sób przy­go­to­wa­nia (a róż­nie z tym w Pascalu bywa). Na koniec biblio­gra­fia i neto­gra­fia, dobre źró­dła.




Czy zna­la­złam choćby jedną jedyną wadę? Ha! Cytat na okładce, mimo że cenię Klau­dynę, jest po pro­stu nie­po­trzebny.

Spe­cjal­nie spraw­dzi­łam zespół redak­tor­ski w ostat­nich książ­kach Mał­go­rzaty Kalemby-Drożdż. Ta sama naczelna, więc spój­ność serii pew­nie jest wyni­kiem dłu­giej dobrej współ­pracy, ale mam też inną teo­rię. Że jak autor wydawcy nie przy­pil­nuje, okładki i zakładki, papieru i spisu tre­ści, to róż­nie bywa. Tu widzę wła­śnie taki nad­zór i chyba się nie mylę. Po pro­stu dobra robota!

Dla kogo? Sami się poczuj­cie zmu­szeni do zdo­by­cia tej książki, co będę wymie­niać.
W kate­go­rii DZIKIE GOTOWANIE W DOMU –> 10/10.

Kalemba-Drożdż Mał­go­rzata (2017). Sma­ko­wite drzewa. 147 prze­pi­sów na dania z nasion, liści, kam­bium, kwia­tów i pąków pol­skich drzew. Pascal. Biel­sko-Biała


2 komentarze:

  1. Z drzewami mam jak wegetarianie ze zwierzętami - żal zjadać, okradać, podziwiam 😊 Powoli się budzą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten temat też jest poruszony. Myślę, że czujemy to podobnie. Mi żal tylko bezmyślnego niszczenia, bo korzystanie z szacunkiem to przecież zupełnie co innego. Uważam, że można jednocześnie podziwiać drzewa i na przykład otaczać się drewnem.

      Zjadając rozetę stokrotki unicestwiam ją całą, a liście lipy mogę zrywać co roku i długo żyć z nią w zgodnym sąsiedztwie. Byle wiedzieć, jak drzewom nie zaszkodzić i dobrze wykorzystać zbiory.

      Usuń