poniedziałek, 29 października 2018

październikowa piekarnia

Marchewkowy chleb od początku miał pod górkę. Już wcześniej, przygotowując przeprowadzkę, zdecydowałam, że nie będę mieć jak dbać o zakwas. No i na wyhodowanie nowego nie starczyło potem czasu. Odwiedziłam więc Kaś ze słoikiem, upewniając się, że jej zakwas ma się dobrze. I że jest żytni. Przepis polecał pszenny, żeby nie tłumić koloru, ale żytni poza swoją zaraźliwą burością powinien zadziałać dobrze. Wieczór był chłodny, a zakwas aktywny, więc niosłam go za pazuchą, żeby nie opóźniać startu. Zorientowałam się, że przecież nie mam wagi, dopiero odmierzając mąkę. Brak idealnej precyzji nie przeszkodził jednak w osiągnięciu właściwej konsystencji, kolor był wspaniały. Niestety zmieniły się nasze niedzielne plany i okazało się, że czas na wyrastanie będzie mocno ograniczony. Przypomniałam sobie wtedy chleb Rodziciela, rosnący od razu w formie, pszenno-żytnie, wilgotne bochenki ze słonecznikiem. Postanowiłam pójść za tym skojarzeniem. Na powierzchni ciasta pojawiały się już bąbelki, kiedy Kaś napisała, że jej zakwas to taki raczej słaby jest, więc byłoby słusznie wspomóc go drożdżami. Mimo to czekałam cierpliwie. Ciasto nie podniosło się tyle, na ile liczyłam, ale czas naglił i mogłam piec tylko natychmiast, w nieznajomym piekarniku gazowym. Odwagi!




chleb marchwiowy ze świeżą żurawiną na zakwasie

przepis źródłowy: Badylarka z inspiracji Jima Laheya

ok. 100 g aktywnego zakwasu żytniego
500 g mąki pszennej typu 650
8 g soli
ok. 350 ml soku z marchwi
szklanka świeżej żurawiny
3/4 szklanki ziaren słonecznika
1 łyżka nasion dzikiej marchwi

Słonecznik namoczyć w ciepłej wodzie przez co najmniej godzinę i odsączyć, a żurawinę umyć.

W misce wymieszać mąkę i sól. Dodać zakwas i 300 ml soku. Wymieszać do połączenia w mokre, lepkie ciasto, nie wyrabiać. W razie potrzeby dodać resztę soku lub wodę. Wsypać słonecznik i wymieszać, dopiero wtedy dodać żurawinę i delikatnie połączyć. Przelać ciasto do formy, w której będzie pieczone i szczelnie przykryć folią. Odstawić do wyrastania w ciepłe miejsce na kilka godzin, żeby podwoiło objętość.

Nagrzać piekarnik. Usunąć folię i posypać chleb nasionami dzikiej marchwi. Piec bez przykrycia w temperaturze 190 stopni około 50-55 minut. Sprawdzić patyczkiem - powinien być suchy i stukając w spód - upieczony chleb wyda głuchy odgłos. Studzić na kratce.


Mimo kilku istotnych zmian w przepisie, jakie wprowadziłam, bochenek wyszedł wyrośnięty i bardzo aromatyczny. Karotka tutaj zapewnia nie tylko na smak, ale i kolor, więc biała dzika marchew nie nadawała się na zastępstwo, stąd pomysł posypania chleba jej nasionami, pasują wspaniale.



Chleb marchwiowy piekłam z nimi. Dziękuję!

Am. art – połówkowy –> klik
Apetyt na smaka – posypany siemieniem –>klik
Kuchnia Gucia – w formie serca –> klik
Kuchennymi drzwiami – z sezamem –> klik
Moje małe czarowanie – z suszonymi czereśniami –> klik
Ogrody Babilonu – bez posypki –> klik
Proste potrawy –> klik
Weekendy w domu i ogrodzie – orkiszowy –> klik
W poszukiwaniu SlowLife – żytni –> klik
Zacisze kuchenne – z orzechami włoskimi bez żurawiny –> klik

17 komentarzy:

  1. U mnie był też żytni zakwas, dużo chłodu i różne perypetie. Mój chleb też miał pod górkę...
    Twój mimo ,górki' pięknie się upiekł!
    Marchwiowe pieczenie chleba jest u Ciebie sukcesem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko dobre, co się dobrze kończy, a nasze zostały zjedzone ze smakiem, prawda? Dziękuję za piekarnię. :)

      Usuń
  2. Dziękuję za wspólne pieczenie. Mnie tym razem wypiek nie sprawił kłopotu, chlebek był pyszny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak kłopotów też lubię, ale czasem wyzwania dają większą satysfakcję. ;)

      Usuń
  3. Przepiękny kolor. Mój też od razu w formie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to był naprawdę dobry wybór, potrzebowałam prostych rozwiązań.

      Usuń
  4. Mimo "pod górkę" piękny bochen się upiekł :-) Do upieczenia Mario :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby mieć takie problemy, skoro taki piękny chleb się udaje:-). Dziękuję, pysznie się piekło w Październikowej Piekarni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak. Ale wagę kuchenną jednak spróbuję szybko zdobyć. ;) Dzięki!

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Aż można podejrzewać skład o dynię. :) Ale nie tym razem.

      Usuń
  7. Cudny. Jak tylko dojedzie do mnie mąka wypróbuję na orkiszu. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mnie kusi wersja z berberysem i orzechami włoskimi. :)

      Usuń
    2. Mmm. Czekam w takim razie na efekt zakusów 😀

      Usuń
  8. Cudny ma kolor:-) Mimo perypetii wyszedł pięknie. Dzięki za ten wspólny czas:-)

    OdpowiedzUsuń