Tradycja wygląda tak: co roku wybieram jeden przepis od cioci i robię nalewkę. Nie ma zmiłuj i że ja jestem z innej szkoły, przepis trzeba potraktować wiernie, a przy najbliższej okazji poczęstować ciocię. Na szczęście receptury nalewkowe przechowały to, co książki kucharskie od dawna omijają – wykorzystanie dzikich roślin.
Owoce tarniny, czyli tarki, uzbierałam wracając z rykowiska, a więc nadrobiłam zeszłoroczne zaniedbanie.
najprostsza tarninówka
0,5 kg owoców tarniny
szklanka cukru
2 szklanki wódki
Przemrożone naturalnie lub w zamrażalniku tarki zasypać cukrem i od razu zalać alkoholem. Odstawić na co najmniej 6 tygodni, aż nalewka nabierze koloru, co kilka dni wstrząsając. Po tym czasie przefiltrować i zostawić do dojrzewania pół roku.
Pozostałe przepisy na nalewki:
gin czyli jałowcówka
magnoliówka
magnoliówka II
nalewka z owoców mahonii lub berberysu
O fajnie że tu wpadłam moja mama akurat chce robić nalewkę z tarniny przyda się
OdpowiedzUsuńJakby chciała bardziej poeksperymentować, to do tarniny bardzo pasują suszone śliwki i goździki. :)
UsuńMam zamrożony zapasik ;) jeszcze do końca nie wiem co z nimi zrobię, myślałam o jakimś powidełku i sloe gin chcę nastawić :)
OdpowiedzUsuńA może mirabelki też masz w zapasie i pokusisz się o sos podwójnie śliwkowy? :) Powinny się fajnie uzupełniać.
UsuńA ja się zastanawiam czy z szuszonych śliwek coś może da się zrobić... ;)
OdpowiedzUsuńCoś z procentami, czy po prostu coś? ;)
Usuń