Zimny napój z berberysu. Tym razem nie z czerwonych kwaśnych owoców, a młodych kwaśnych liści. Najsmaczniejsza jest robiona jeszcze przed kwitnieniem, a jak widać na zdjęciu, mamy ten etap za sobą, ale nasza spóźniona też była smaczna, a receptura przyda się następnej wiosny.
berberiada
2 duże garście młodych liści berberysu
0,75 l wody
2 łyżki miodu spadziowego iglastego
plastry pomarańczy
Liście zbierać ostrożnie, uważając na kolce, najlepiej z gałęzi przeznaczonych do cięcia. Przepłukać na sitku. Uwaga, są naprawdę kwaśne i mokre zostawione na trochę dłużej, mogą reagować z nie-do-końca-nierdzewnym pojemnikami, takimi jak moje sitko. Wrzucić do gorącej wody i gotować około 5 minut, aż zabarwi się na czerwony kolor. Przecedzić i odstawić do ostudzenia. Kiedy osiągnie temperaturę pokojową, posłodzić miodem i wstawić do lodówki. Podawać z lodem i plastrami pomarańczy, a w wersji kwiatożerczej, posypaną płatkami pigwowca.
piątek, 26 maja 2017
poniedziałek, 22 maja 2017
asparagus
Przydarzyła nam się w niedzielę pobudka na łące nad rzeką i żeby nie
zmarnować tak dobrego początku, poszliśmy w las, rozchodzić głowy
i plecy. Brodziliśmy w borówkach podnosząc tumany żółtego
sosnowego pyłku, podziwialiśmy konwaliowe dywany, a kiedy głodni
wychyliliśmy się spomiędzy sosen, trafiliśmy na dzikie
szparagi. Niezupełnie takie same, jak te znane w Grecji,
Chorwacji, Francji czy Gruzji, gdzie w niedostępnych chaszczach
zbiera się cienkie jak sznureczki pędy szparaga ostrolistnego (Asparagus acutifolius). To był zdecydowanie zwykły szparag lekarski (Asparagus officinalis),
popularne warzywo i lubiana roślina ozdobna, prawdopodobnie
zdziczała z uprawy. Pędy miał trochę przerośnięte, ale że żaden
sklep nie oferuje takiej świeżości warzyw, a u nas na wsi w ogóle
w żadnym nie znajdzie się szparagów, zebraliśmy więc najmłodsze,
mimo nieidealnej zwartości główek. Pęczek związałam gumką do
włosów i przytroczyłam do plecaka. Można jeść surowe, ale
smaczniejsze są gotowane czy smażone, więc głód musiał poczekać.
Szparagi, mimo, że zielone, wymagały obrania z powodu włókien pod skórką, ale na tym kończyła się ich dzikość, bo były kruche, pyszne i tryskały jasnozielonym sokiem. Żadnej goryczy, mimo, że zebrane pędy w większości przekraczały 30 cm.
zielone szparagi z parmezanem
Szparagi umyć i obrać kilka (naście) centymetrów poniżej główki w dół. To wymaga ostrej obieraczki i odrobinę uwagi, bo pędy są bardzo kruche. W razie potrzeby pokroić, żeby zmieściły się do garnka czy sitka. Gotować na parze 4 minuty. Podawać gorące posypane parmezanem albo innym twardym dojrzewającym serem.
Szparagi, mimo, że zielone, wymagały obrania z powodu włókien pod skórką, ale na tym kończyła się ich dzikość, bo były kruche, pyszne i tryskały jasnozielonym sokiem. Żadnej goryczy, mimo, że zebrane pędy w większości przekraczały 30 cm.
zielone szparagi z parmezanem
Szparagi umyć i obrać kilka (naście) centymetrów poniżej główki w dół. To wymaga ostrej obieraczki i odrobinę uwagi, bo pędy są bardzo kruche. W razie potrzeby pokroić, żeby zmieściły się do garnka czy sitka. Gotować na parze 4 minuty. Podawać gorące posypane parmezanem albo innym twardym dojrzewającym serem.
sobota, 20 maja 2017
zielone ryżotto
Jak już robić risotto, to ze wszystkimi szykanami: dobry domowy bulion, białe wino i dojrzewający ser. Ale od pewnego czasu kusiła mnie metoda Kenji, jako mniej pracochłonna – bez dolewania płynu po chochli jest naprawdę sprytniej. I kusiły majowe pokrzywy.
risotto z pokrzywą, miętą i siedzuniem sosnowym
(4 porcje)
garść suszonych kawałków siedzunia
6 łyżek masła
pół cebuli
300 ml białego wina
200 g ryżu arborio
600 ml gorącego bulionu
2 szklanki liści pokrzyw
4 gałązki mięty
5 łyżek startego parmezanu (Džiugas też nada się idealnie)
pieprz
sól (jeżeli bulion nie był słony)
Grzyby zalać gorącą wodą i odstawić na co najmniej godzinę. Odsączyć, ale zachować szklankę wody z namaczania.
Pokrzywę umyć, 5 minut gotować i zblendować razem z listkami mięty i małym dodatkiem wody z gotowania na jednolity przecier.
Ryż przepłukać w bulionie, odsączyć. Powstały mętny płyn oczywiście zachować, domieszać do niego szklankę wody z namaczania grzybów. Na szerokiej patelni rozpuścić 3 łyżki masła, dodać odsączony ryż i smażyć 4 minuty. Cebulę bardzo drobno pokroić i dodać do ryżu, mieszając podgrzewać jeszcze minutę. Wlać wino, mieszać, poczekać aż odparuje, wtedy dodać grzyby i 700 ml przygotowanego płynu. Reszta przyda się do ewentualnego rozcieńczania. Gotować przez około 20 minut, aż płyn się wchłonie, a ryż pozostanie półtwardy. Wyłączyć kuchenkę, dodać do 3 łyżki masła, starty ser i energicznie wymieszać drewnianą łyżką. Jeżeli risotto wymaga rozcieńczenia, wykorzystać pozostały płyn. Dodać zielony przecier, doprawić pieprzem i ewentualnie solą. Podawać z listkami mięty, młodymi pędami świerka i kwiatami kurdybanka.
risotto z pokrzywą, miętą i siedzuniem sosnowym
(4 porcje)
garść suszonych kawałków siedzunia
6 łyżek masła
pół cebuli
300 ml białego wina
200 g ryżu arborio
600 ml gorącego bulionu
2 szklanki liści pokrzyw
4 gałązki mięty
5 łyżek startego parmezanu (Džiugas też nada się idealnie)
pieprz
sól (jeżeli bulion nie był słony)
Grzyby zalać gorącą wodą i odstawić na co najmniej godzinę. Odsączyć, ale zachować szklankę wody z namaczania.
Pokrzywę umyć, 5 minut gotować i zblendować razem z listkami mięty i małym dodatkiem wody z gotowania na jednolity przecier.
Ryż przepłukać w bulionie, odsączyć. Powstały mętny płyn oczywiście zachować, domieszać do niego szklankę wody z namaczania grzybów. Na szerokiej patelni rozpuścić 3 łyżki masła, dodać odsączony ryż i smażyć 4 minuty. Cebulę bardzo drobno pokroić i dodać do ryżu, mieszając podgrzewać jeszcze minutę. Wlać wino, mieszać, poczekać aż odparuje, wtedy dodać grzyby i 700 ml przygotowanego płynu. Reszta przyda się do ewentualnego rozcieńczania. Gotować przez około 20 minut, aż płyn się wchłonie, a ryż pozostanie półtwardy. Wyłączyć kuchenkę, dodać do 3 łyżki masła, starty ser i energicznie wymieszać drewnianą łyżką. Jeżeli risotto wymaga rozcieńczenia, wykorzystać pozostały płyn. Dodać zielony przecier, doprawić pieprzem i ewentualnie solą. Podawać z listkami mięty, młodymi pędami świerka i kwiatami kurdybanka.
piątek, 19 maja 2017
opędzlowane
Chyba ostatnio nie wspomniałam, że właściwie każdy świerk trochę inaczej smakuje? Z tych, których próbowałam tej wiosny, najsmaczniejszy był biały świerk stożkowy (Picea glauca ’Conica’), ale one tak wolno rosną, że nie miałam serca go skubać. Za to świerki pospolite (Picea abies) u nas rosną odsłonięte od południa i przyrastają bardzo szybko. One między sobą też się różnią smakiem, ale to już zdecydowanie niuanse. Warto poszukać w okolicy drzewa o najmniejszej goryczce i najbardziej cytrusowym aromacie, szczególnie jeśli planuje się świerkowe desery.
Sól świerkowa już wyschła, więc trochę jej ubyło koloru, na szczęście nie smaku. Pomidory solić grzech, ale tym razem po prostu udzielcie sobie dyspensy.
pasta świerkowa z awokado
dojrzałe awokado
ząbek czosnku
2–3 cm miękkich pędzelków świerka
Awokado rozgnieść widelcem, czosnek zetrzeć lub przepuścić przez praskę, igły posiekać i rozetrzeć, na przykład w moździerzu. Tak przygotowane składniki wymieszać i podawać na świeżym chlebie z pomidorem i solą świerkową.
Sól świerkowa już wyschła, więc trochę jej ubyło koloru, na szczęście nie smaku. Pomidory solić grzech, ale tym razem po prostu udzielcie sobie dyspensy.
pasta świerkowa z awokado
dojrzałe awokado
ząbek czosnku
2–3 cm miękkich pędzelków świerka
Awokado rozgnieść widelcem, czosnek zetrzeć lub przepuścić przez praskę, igły posiekać i rozetrzeć, na przykład w moździerzu. Tak przygotowane składniki wymieszać i podawać na świeżym chlebie z pomidorem i solą świerkową.
czwartek, 18 maja 2017
świerkowy spisek
Świerki rosną i kwitną. Zrzucają brązowe łuskowate osłonki z pędów, rażą jaskrawą zielenią i pylą na żółto. Odgrażałam się publicznie, że będzie dżem. Pewnie jeszcze będzie, ale na razie celuję w wytrawności.
A w ogóle mam teorię spiskową. O rozdzielonych w dzieciństwie wszechświata drzewach. (No dobra, pewnie gdzieś w Karbonie.) Świerk to wiecznie zielony, pachnący, zaginiony brat cytrusów. Wystarczy rozgryźć któryś z tych jasnozielonych pędzli na końcach gałązek, żeby się przekonać. Cytrus pełną gębą: czuć intensywność olejków eterycznych, kwaśny smak, a nawet gorycz albedo, której ilość zależy od konkretnego drzewa.
Może zainteresuję tematem jakichś płaskoziemców albo ufologów?
sól świerkowa
szklanka młodych pędów świerka
2 duże łyżki niejodowanej soli kamiennej
Ostrożnie zebrać świerkowe pędzelki, żeby nie miały łusek. Rozdrobnić w blenderze i wsypać sól, a potem krótko miksować pulsacyjnie. Gotowa sól będzie miała żywy zielony kolor i orzeźwiająco kwaśny owocowo-żywiczny zapach. Można używać jej od razu, ale do przechowywania trzeba wysuszyć ją wysypując cienką warstwą na dno pojemnika lub tacę. Suszenie trwa około 1–2 dni, kolor zmienia się wtedy na bledszy. Suchą można zamknąć w słoiku. Przyda się do marynat, kanapek, sałatek, krakersów.
Sławek mówi, że pachnie rabarbarem. No właśnie, kwaśno i owocowo – takiej soli można by zjeść i beczkę (na czworo!), ale znamy się dość dobrze, więc zostawimy słoik na potem.
A w ogóle mam teorię spiskową. O rozdzielonych w dzieciństwie wszechświata drzewach. (No dobra, pewnie gdzieś w Karbonie.) Świerk to wiecznie zielony, pachnący, zaginiony brat cytrusów. Wystarczy rozgryźć któryś z tych jasnozielonych pędzli na końcach gałązek, żeby się przekonać. Cytrus pełną gębą: czuć intensywność olejków eterycznych, kwaśny smak, a nawet gorycz albedo, której ilość zależy od konkretnego drzewa.
Może zainteresuję tematem jakichś płaskoziemców albo ufologów?
sól świerkowa
szklanka młodych pędów świerka
2 duże łyżki niejodowanej soli kamiennej
Ostrożnie zebrać świerkowe pędzelki, żeby nie miały łusek. Rozdrobnić w blenderze i wsypać sól, a potem krótko miksować pulsacyjnie. Gotowa sól będzie miała żywy zielony kolor i orzeźwiająco kwaśny owocowo-żywiczny zapach. Można używać jej od razu, ale do przechowywania trzeba wysuszyć ją wysypując cienką warstwą na dno pojemnika lub tacę. Suszenie trwa około 1–2 dni, kolor zmienia się wtedy na bledszy. Suchą można zamknąć w słoiku. Przyda się do marynat, kanapek, sałatek, krakersów.
Sławek mówi, że pachnie rabarbarem. No właśnie, kwaśno i owocowo – takiej soli można by zjeść i beczkę (na czworo!), ale znamy się dość dobrze, więc zostawimy słoik na potem.
piątek, 12 maja 2017
liścia chrup!
Czosnaczek wybujał, że można go zrywać na stojąco. Dorasta do metra, więc co wyższym do pasa. To przekonuje niektórych do spróbowania w terenie, bo na takiej wysokości od tropów zwierzyny w miarę bezpiecznie. Jeśli traficie na opornych degustacyjnie wycieczkowiczów, zostają jeszcze liście lipy.
A jeśli po powrocie do domu zastaniecie inną sałatkę, z zebranej zieleniny można zrobić chrupki.
Trójkąty – czosnaczek pospolity (Alliaria petiolata), serducha – lipa drobnolistna (Tilia cordata).
czipsy z liści lipy i czosnaczka
Liście umyć i wysuszyć, a potem smarować cienką warstwą oliwy z oliwek i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 150 stopni na górny poziom i około 3–4 minuty, aż będą chrupiące, ale ciągle zielone. Posolić (lub nie).
Lipa jest moim faworytem, to czysta chrupkość. Czosnaczek nie ma tak zachwycającej struktury, ale smakuje wyraźniej, wytrawno-kapuścianie.
A jeśli po powrocie do domu zastaniecie inną sałatkę, z zebranej zieleniny można zrobić chrupki.
Trójkąty – czosnaczek pospolity (Alliaria petiolata), serducha – lipa drobnolistna (Tilia cordata).
czipsy z liści lipy i czosnaczka
Liście umyć i wysuszyć, a potem smarować cienką warstwą oliwy z oliwek i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 150 stopni na górny poziom i około 3–4 minuty, aż będą chrupiące, ale ciągle zielone. Posolić (lub nie).
Lipa jest moim faworytem, to czysta chrupkość. Czosnaczek nie ma tak zachwycającej struktury, ale smakuje wyraźniej, wytrawno-kapuścianie.
Etykiety:
czosnaczek,
drzewa,
dzikie rośliny jadalne,
lipa,
na wsi,
przegryzki,
rośliny dziko rosnące,
wegańskie,
wegetariańskie
Subskrybuj:
Posty (Atom)