Znowu funkie. Jak widać, zostały jakieś niezjedzone liście i pojawiły się kwiatostany.
Pasiasta odmiana o mniejszych liściach ma długie, smukłe pędy z fioletowymi kwiatami. Wielkolistna zielona kwitnie na biało, a pędy kwiatowe są niskie i krępe. Smakują tak samo.
delikatna sałatka z kwiatów funkii
3 garście kwiatów funkii
pomidor
ogórek
łagodny ser podpuszczkowy (u mnie domowy) np. koryciński
szalotka
oliwa z oliwek
bazylia, pieprz, nasiona kolendry
Cebulkę bardzo drobno posiekać, pomidora, ogórka i ser pokroić, dodać kwiaty i oliwę z ziołami. Wymieszać.
Kwiaty są wspaniale chrupiące, podobne w smaku do sałaty, chociaż słodsze. Żeby ich nie zdominować, ser powinien być łagodny, szalotka bardzo rozdrobniona, a z ziół najlepiej wybrać tylko 2–3 rodzaje.
wtorek, 23 czerwca 2015
niedziela, 21 czerwca 2015
elderkejki
Rodziciel pewnie by powiedział, że to ciastka perfumowane. W sumie takie właśnie są, dziki bez nadaje sznytu najprostszemu przepisowi na kapkejki.
kakaowe babeczki z czarnym bzem
(proporcje na 6 sztuk)
składniki suche:
1 szklanka mąki pszennej
1/3 szklanki cukru
1 łyżka kakao
kwiaty oskubane z dużego kwiatostanu czarnego bzu
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
składniki mokre:
1 jajko
1 szklanka mleka
1/5 szklanki oleju
1 łyżeczka esencji waniliowej
Wymieszać suche, potem osobno połączyć mokre. Wlać mokrą mieszaninę do suchej, szybko wymieszać, mogą powstać grudki. Nakładać do foremek, rozgrzać piekarnik i piec babeczki 20 minut w 180 stopniach (z termoobiegiem).
I to jest największe bzowe odkrycie tego roku.
kakaowe babeczki z czarnym bzem
(proporcje na 6 sztuk)
składniki suche:
1 szklanka mąki pszennej
1/3 szklanki cukru
1 łyżka kakao
kwiaty oskubane z dużego kwiatostanu czarnego bzu
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
składniki mokre:
1 jajko
1 szklanka mleka
1/5 szklanki oleju
1 łyżeczka esencji waniliowej
Wymieszać suche, potem osobno połączyć mokre. Wlać mokrą mieszaninę do suchej, szybko wymieszać, mogą powstać grudki. Nakładać do foremek, rozgrzać piekarnik i piec babeczki 20 minut w 180 stopniach (z termoobiegiem).
I to jest największe bzowe odkrycie tego roku.
piątek, 19 czerwca 2015
baldachiM
Moje baldachi zaczynają przekwitać, czyli kończy się sezon na kwiaty czarnego bzu. I ten rychły brak bardzo zaostrza apetyt.
Bez (Sambucus nigra) jest mocno aromatyczny, pachnie narkotycznie słodko, lekarstwowo-syropnie, dość ostro. Ma w sobie coś z lipy i coś z kwiatów cytrusów. Wcale nie trzeba go dużo, żeby użyczył swojego wyraźnego smaku wypiekom. Hmmm, powiedzmy: jeden baldachowaty kwiatostan na każdą szklankę mąki i pół na każde jajko wystarczy.
omlet biszkoptowy z kwiatami czarnego bzu
4 jajka
3 łyżki mąki
2–3 baldachy czarnego bzu
szczypta soli
olej lub masło do smażenia
Kwiaty oskubać z gałązek, a mąkę przesiać. Oddzielić białka od żółtek. Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli, domieszać żółtka, delikatnie mieszając wsypać mąkę i następnie kwiaty. Rozgrzać dużą patelnię, posmarować tłuszczem (np. za pomocą pędzelka) i wylać na nią ciasto. Omlet smażyć na średnim ogniu około 5 minut, przekręcić i smażyć jeszcze 2 minuty.
Podawać można z truskawkowym syropem i świeżymi owocami.
Na zdjęciu akurat wersja z kwiatami dodanymi na wierzch. Zamiast wmieszać do ciasta, posypuje się nimi wylany na patelnię omlet, wtedy po przekręceniu tworzą zrumienioną posypkę (albo według niektórych, trociny). Oba warianty są w porządku.
Bez (Sambucus nigra) jest mocno aromatyczny, pachnie narkotycznie słodko, lekarstwowo-syropnie, dość ostro. Ma w sobie coś z lipy i coś z kwiatów cytrusów. Wcale nie trzeba go dużo, żeby użyczył swojego wyraźnego smaku wypiekom. Hmmm, powiedzmy: jeden baldachowaty kwiatostan na każdą szklankę mąki i pół na każde jajko wystarczy.
omlet biszkoptowy z kwiatami czarnego bzu
4 jajka
3 łyżki mąki
2–3 baldachy czarnego bzu
szczypta soli
olej lub masło do smażenia
Kwiaty oskubać z gałązek, a mąkę przesiać. Oddzielić białka od żółtek. Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli, domieszać żółtka, delikatnie mieszając wsypać mąkę i następnie kwiaty. Rozgrzać dużą patelnię, posmarować tłuszczem (np. za pomocą pędzelka) i wylać na nią ciasto. Omlet smażyć na średnim ogniu około 5 minut, przekręcić i smażyć jeszcze 2 minuty.
Podawać można z truskawkowym syropem i świeżymi owocami.
Na zdjęciu akurat wersja z kwiatami dodanymi na wierzch. Zamiast wmieszać do ciasta, posypuje się nimi wylany na patelnię omlet, wtedy po przekręceniu tworzą zrumienioną posypkę (albo według niektórych, trociny). Oba warianty są w porządku.
Etykiety:
czarny bez,
drzewa,
dzikie rośliny jadalne,
jadalne kwiaty,
rośliny dziko rosnące,
słodkie,
w miasteczku,
wegetariańskie
sobota, 6 czerwca 2015
Juka-fan
Dostałam cynk.
– Karczujemy jukkę, ale pomyśleliśmy, ze ona może być jadalna. Może korzenie czy coś?
Szybkie sprawdzenie. Korzenie nie. Korzenie można co najwyżej próbować wykorzystać jako mydło.
– Nie da się poczekać na kwiaty?
– Nie, wykopujemy dzisiaj.
– A ma chociaż takie długie pędy, niby że szparagi?
– Szparagi chyba ma.
– To lecę.
Domniemane "szparagi" (widoczne na zdjęciu wyżej) okazały się nie tym, czego szukałam, ale jeden nieduży pęd kwiatowy udało się pozyskać. Taki wybujały, na progu kwitnienia, byłby znacznie bardziej interesujący kulinarnie, no i pożywniejszy, bo dużo większy. No ale został zjedzony tak czy siak. Tutaj inspiracja.
Ciekawe, że jukki rzeczywiście należą do rodziny szparagowatych. (Szafirki i konwalie też. To wprawdzie niepocieszające w kwestii jadalności, ale te groniaste kwiatostany rzeczywiście jakby mają w sobie coś wspólnego.)
Pęd jukki (Yucca filamentosa) po upieczeniu wspaniale pachnie: trochę jak zielona fasolka z pieczonymi ziemniakami. Jest mięsisty, soczysty, a pokrojony wcale nie wydaje się łykowaty. (Czyli tak naprawdę jest łykowaty, wydało się – włókna są dookoła pod skórą, ale nie sądzę, żeby wymagały obierania.) Smakuje intensywnie warzywnie i słodkawo z nutą goryczy.
– Karczujemy jukkę, ale pomyśleliśmy, ze ona może być jadalna. Może korzenie czy coś?
Szybkie sprawdzenie. Korzenie nie. Korzenie można co najwyżej próbować wykorzystać jako mydło.
– Nie da się poczekać na kwiaty?
– Nie, wykopujemy dzisiaj.
– A ma chociaż takie długie pędy, niby że szparagi?
– Szparagi chyba ma.
– To lecę.
Domniemane "szparagi" (widoczne na zdjęciu wyżej) okazały się nie tym, czego szukałam, ale jeden nieduży pęd kwiatowy udało się pozyskać. Taki wybujały, na progu kwitnienia, byłby znacznie bardziej interesujący kulinarnie, no i pożywniejszy, bo dużo większy. No ale został zjedzony tak czy siak. Tutaj inspiracja.
Ciekawe, że jukki rzeczywiście należą do rodziny szparagowatych. (Szafirki i konwalie też. To wprawdzie niepocieszające w kwestii jadalności, ale te groniaste kwiatostany rzeczywiście jakby mają w sobie coś wspólnego.)
Pęd jukki (Yucca filamentosa) po upieczeniu wspaniale pachnie: trochę jak zielona fasolka z pieczonymi ziemniakami. Jest mięsisty, soczysty, a pokrojony wcale nie wydaje się łykowaty. (Czyli tak naprawdę jest łykowaty, wydało się – włókna są dookoła pod skórą, ale nie sądzę, żeby wymagały obierania.) Smakuje intensywnie warzywnie i słodkawo z nutą goryczy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)