Zbierając chwasty słyszałam rozmowę domowników z sąsiadem. Na to, że jemy funkie i komosę, odpowiedział tylko: Bo komosa jest dobra!
Jest rewelacyjna.
Najlepiej ją zbierać teraz. Dopóki rośliny są młode, cała naziemna część jest jadalna. Za granicę przyjmuje się 15 cm. Z wyrośniętych egzemplarzy należy zbierać tylko szczytowe listki, albo spożywać wyłącznie po zblanszowaniu. (Niejedno źródło straszy zatruciami starszymi roślinami i uczuleniem pod wpływem światła.) Sparzenie liści sprawia też, że w potrawie są bardziej soczyste.
zapiekanka z kaszy jaglanej z komosą
(4 porcje)
około 3 litry młodych pędów lub szczytowych liści komosy białej
pieprz, sól, czosnek, peperoncino, natka pietruszki
olej do smażenia
100 g kaszy jaglanej (suchej)
4 jajka
Przypilnować, żeby jajka miały temperaturę pokojową.
Kaszę namoczyć przez godzinę, przepłukać pod bieżącą wodą i ugotować z dodatkiem soli do miękkości. (Można też wcześniej ugotowaną wystudzoną kaszę przesmażyć z cebulą. Ważne, żeby była ciepła.)
Komosę opłukać, osuszyć, pokroić. Przesmażyć listki na niewielkiej ilości oleju z przyprawami.
Do żaroodpornego naczynia albo oddzielnych foremek nakładać warstwę kaszy i zieleniny, zrobić wgłębienia i wbić do nich jajka. Zapiekać w około 180 stopniach do momentu ścięcia białka.
Komosa na surowo pachnie skoszoną łąką (gotująca się zdecydowanie gorzej, ale niech to nikogo nie zrazi). Liście są pokryte nalotem,
który przykleja się do rąk, a przy płukaniu daje efekt hydrofobowy –
miło popatrzeć. W smaku jest zbliżona do szpinaku, według mnie nawet
lepsza. I podobnie jak on, zawiera sole kwasu szczawiowego, więc
niestety jest niewskazana przy kamicy nerkowej i niedoborach
wapnia.
niedziela, 29 maja 2016
sobota, 28 maja 2016
gościnne występy
Gotowanie u kogoś ma kilka bezsprzecznych zalet, choćby inne narzędzia i nowe faktury, które uruchamiają wyobraźnię. Można pozazdrościć starego młynka do kawy, zachwycić się światłem w kuchni, a z drugiej strony bardziej docenić swoje własne noże. Lubię.
Tym razem, nie chcąc bawić się w zaawansowaną dyplomację przy podawaniu posiłków, postawiłam na funkię. Jest znajoma (o tam rośnie!), idealnie niekontrowersyjna, stereotypowo sałatowa, więc obywa się bez instrukcji obsługi. Chętni sami zdecydowali, czy zjeść sałatkę z fetą, czy w niezmienionej wersji do obiadu.
sałatka z liści funkii
młode liście funkii
kędzierzawa sałata wyhodowana na parapecie
pomidory
młody por
czarne oliwki
świeża bazylia i czosnek
olej rzepakowy zimnotłoczony, ocet balsamiczny
sól, pieprz
utarte suszone zioła: tymianek, rozmaryn, majeranek, mięta
Liście umyć i wysuszyć. Składniki pokroić, bazylię drobno posiekać, a czosnek wycisnąć przez praskę. Przyprawy z olejem i octem połączyć np. wstrząsając w małym słoiku. Wszystko wymieszać.
Funkia ma smak łagodny i trawiasty, ale tak dominujący, że jakakolwiek kompozycja wymaga najbardziej aromatycznych ziół i dokwaszania. Poza tym zastrzeżeniem, można ją traktować jak zwykłą sałatę. Kędzierzawa nie była w sałatce niezbędna, ale za to tutejsza i bardzo fajna zarówno w smaku, jak i strukturze.
A na koniec specjalne pozdrowienia dla Bryśki i sto lat dla Natalii.
Natalia, nie znamy się osobiście i wiem, że przeczytasz to z opóźnieniem, ale dziękuję za pożyczenie sprzętu i uratowanie moich planów. Najlepszego z okazji urodzin!
Tym razem, nie chcąc bawić się w zaawansowaną dyplomację przy podawaniu posiłków, postawiłam na funkię. Jest znajoma (o tam rośnie!), idealnie niekontrowersyjna, stereotypowo sałatowa, więc obywa się bez instrukcji obsługi. Chętni sami zdecydowali, czy zjeść sałatkę z fetą, czy w niezmienionej wersji do obiadu.
sałatka z liści funkii
młode liście funkii
kędzierzawa sałata wyhodowana na parapecie
pomidory
młody por
czarne oliwki
świeża bazylia i czosnek
olej rzepakowy zimnotłoczony, ocet balsamiczny
sól, pieprz
utarte suszone zioła: tymianek, rozmaryn, majeranek, mięta
Liście umyć i wysuszyć. Składniki pokroić, bazylię drobno posiekać, a czosnek wycisnąć przez praskę. Przyprawy z olejem i octem połączyć np. wstrząsając w małym słoiku. Wszystko wymieszać.
Funkia ma smak łagodny i trawiasty, ale tak dominujący, że jakakolwiek kompozycja wymaga najbardziej aromatycznych ziół i dokwaszania. Poza tym zastrzeżeniem, można ją traktować jak zwykłą sałatę. Kędzierzawa nie była w sałatce niezbędna, ale za to tutejsza i bardzo fajna zarówno w smaku, jak i strukturze.
A na koniec specjalne pozdrowienia dla Bryśki i sto lat dla Natalii.
Natalia, nie znamy się osobiście i wiem, że przeczytasz to z opóźnieniem, ale dziękuję za pożyczenie sprzętu i uratowanie moich planów. Najlepszego z okazji urodzin!
piątek, 20 maja 2016
manilia - wagnolia
Tak się dzieje. Pomysłu nie muszę przedstawiać, bo został opisany przed prawie rokiem, teraz czas na dekonstrukcję proporcji. Resztkami sił powstrzymuję się przed dosypaniem do słoja bursztynów albo zielonych sosnowych szyszek. Niech no ja tylko znajdę idealny przepis bazowy.
Poprzednią magnoliówkę przedstawiłam naszym gościom jako signature drink panny młodej. Mimo, że polecałam też sosnowy Silver Tip Martini, zdecydowanie nie miał takiego brania. Magnoliówki ocalała jedna butelka do próbowania po roku leżakowania. I co? Różnica jest delikatna, a efekt niezmiennie pozytywny. Ciekawe, czego dokonamy przy tej partii.
Poprzednią magnoliówkę przedstawiłam naszym gościom jako signature drink panny młodej. Mimo, że polecałam też sosnowy Silver Tip Martini, zdecydowanie nie miał takiego brania. Magnoliówki ocalała jedna butelka do próbowania po roku leżakowania. I co? Różnica jest delikatna, a efekt niezmiennie pozytywny. Ciekawe, czego dokonamy przy tej partii.
piątek, 13 maja 2016
Le-czenie
Nagle okazało się, że Le potrzebuje lekarstwa, które można wydobyć z kłączy rdestowca japońskiego (Fallopia japonica), ale dopiero za kilka miesięcy, bo dwa tygodnie temu skończył się podręcznikowy czas zbioru. Na Krzunie jest duże stanowisko – co rok większe – które odwiedzałam nie raz, akurat w celach kulinarnych. Zdecydowała wiara, że własnoręcznie przyrządzony lek roślinny jest skuteczniejszy niż gotowe preparaty. Choćby nawet te wiosenne dni zabrały większość substancji czynnych do liści, będę mieć najświeższy surowiec, minimalny czas utleniania, a w butelce znajdzie się coś z dobrych życzeń i troski. Moich, Potwora obsługującego szpadel i każdego kto przyłoży rękę do przygotowania, wstrząsania, zlewania i podawania. Pod wpływem materiałów Różańskiego zdecydowałam, że powstanie intrakt.
Kilo kłączy zbieraliśmy w terenie godzinę, płukałam godzinę, kroiłam godzinę, na przemian nożem i sekatorem. Porażone pleśnią albo zbutwiałe fragmenty były oddzielane, niezdrewniałe kawałki również, według intuicji, że skoro mają to być spóźnione kwietniowe zbiory, to tych młodszych części w kwietniu mogło nie być na świecie. Zostały ciemną nocą zalane wrzącym spirytusem i za dwa tygodnie lekarstwo będzie gotowe.
Niech zdrowieje.
Kilo kłączy zbieraliśmy w terenie godzinę, płukałam godzinę, kroiłam godzinę, na przemian nożem i sekatorem. Porażone pleśnią albo zbutwiałe fragmenty były oddzielane, niezdrewniałe kawałki również, według intuicji, że skoro mają to być spóźnione kwietniowe zbiory, to tych młodszych części w kwietniu mogło nie być na świecie. Zostały ciemną nocą zalane wrzącym spirytusem i za dwa tygodnie lekarstwo będzie gotowe.
Niech zdrowieje.
wtorek, 10 maja 2016
trzymaj poziom
Jak zapijać suchy prowiant w terenie, to właśnie czymś takim. Liście
dzikiej poziomki. Smakuje toto zielono, szpinakowo, ale można doszukać się
też słodszych nieco owocowych tonów. Surowiec dostępny prawie wszędzie,
a charakterystyczne trójlistki można pomylić chyba tylko
z truskawką, więc w dalszym ciągu herbatka powinna się udać.
napar z liści dzikiej poziomki
Około cztery świeże listki na kubek zalać wrzącą wodą i zaparzać pod przykryciem kilka minut.
Jak wiadomo, idę i myślę o jedzeniu, ale jak ktoś akurat akurat siedzi w necie i myśli o leczeniu, to o właściwościach liści poziomki może poczytać TUTAJ. Okład na łzawiące oczy – do zapamiętania.
Przy pierwszej sposobności wypróbowałam właściwości poziomek ogrodowych. Nie smakowały właściwie niczym, tak napar, jak same liście, które z niedowierzaniem postanowiłam zjeść zaraz po napiciu się ciepłej wody, która mimo sporej ilości zalanych liści nie chciała być nawet zazieleniona. Niczym. Więc polecam napar tylko z dzikich poziomek.
napar z liści dzikiej poziomki
Około cztery świeże listki na kubek zalać wrzącą wodą i zaparzać pod przykryciem kilka minut.
Jak wiadomo, idę i myślę o jedzeniu, ale jak ktoś akurat akurat siedzi w necie i myśli o leczeniu, to o właściwościach liści poziomki może poczytać TUTAJ. Okład na łzawiące oczy – do zapamiętania.
Przy pierwszej sposobności wypróbowałam właściwości poziomek ogrodowych. Nie smakowały właściwie niczym, tak napar, jak same liście, które z niedowierzaniem postanowiłam zjeść zaraz po napiciu się ciepłej wody, która mimo sporej ilości zalanych liści nie chciała być nawet zazieleniona. Niczym. Więc polecam napar tylko z dzikich poziomek.
piątek, 6 maja 2016
głodnik
Głodnik, niby że taka „jałowa” zupa na wodzie. O tej porze roku najsłuszniejsza. Są liście, korzenie, jest kolor i chrupie.
chłodnik z liśćmi rzodkiewki
pęczek botwiny
0,5 litra wody
0,5 litra kefiru albo maślanki
duży ogórek
pęczek rzodkiewki razem z liśćmi
garść (dzikiego) szczypiorku
jajko do każdej porcji
sól
Jajka ugotować na twardo. Botwinę i liście rzodkiewki starannie umyć, żeby wypłukać piasek. Małe buraki odciąć i pozbawić korzonków, pokroić w cienkie plasterki, nać dość drobno posiekać. Oddzielnie posiekać liście rzodkiewki. Do wrzącej osolonej wody wrzucić botwinę razem z burakami, gotować 2 minuty. Po tym czasie wyłączyć i dodać liście. Odstawić do wystygnięcia. Ogórka i rzodkiewki pokroić w ćwierć- albo półplasterki, szczypiorek tak, jak zwykle. Wszystkie składniki: kefir, jajka, wywar i warzywa schłodzić w lodówce. Przed podaniem wymieszać, a do każdej porcji włożyć jajko.
chłodnik z liśćmi rzodkiewki
pęczek botwiny
0,5 litra wody
0,5 litra kefiru albo maślanki
duży ogórek
pęczek rzodkiewki razem z liśćmi
garść (dzikiego) szczypiorku
jajko do każdej porcji
sól
Jajka ugotować na twardo. Botwinę i liście rzodkiewki starannie umyć, żeby wypłukać piasek. Małe buraki odciąć i pozbawić korzonków, pokroić w cienkie plasterki, nać dość drobno posiekać. Oddzielnie posiekać liście rzodkiewki. Do wrzącej osolonej wody wrzucić botwinę razem z burakami, gotować 2 minuty. Po tym czasie wyłączyć i dodać liście. Odstawić do wystygnięcia. Ogórka i rzodkiewki pokroić w ćwierć- albo półplasterki, szczypiorek tak, jak zwykle. Wszystkie składniki: kefir, jajka, wywar i warzywa schłodzić w lodówce. Przed podaniem wymieszać, a do każdej porcji włożyć jajko.
Etykiety:
dzikie rośliny jadalne,
liście rzodkiewki,
rośliny dziko rosnące,
szczypiorek,
w Mieście,
warzywa,
wegetariańskie,
zupy
wtorek, 3 maja 2016
myślisz wolniej, kiedy się pasiesz
– Been told I spent some time with a hostess down in Macon, Georgia. Lived for a couple of months naked in a cave, down in the Jemez Mountains, New Mexico.
– Naked?
– Yeah. Nobody around, so what the hell, you know. They had this natural hot spring with watercress just growin’ up all around it. I just got down on all fours, and I just grazed.
– You think slower when you graze.
Wodna rzeżucha, to właśnie powiedział lektor w polskiej wersji telewizyjnej Przystanku Alaska, zanim internet prawie wszystko zmienił. I odtąd rukiew wodna (Nasturtium officinale) przywołuje tą scenę nieodpartym skojarzeniem. Wodna rzeżucha po prostu rosnąca wszędzie dookoła, więc do cholery, wiesz, co mam na myśli. A to bardzo radosna wizja, bo nie dość, że to zielsko kapitalnie smakuje, pikantnie i rzodkiewkowo, to jeszcze wspaniale pachnie, trochę jak korzeń prawoślazu albo pestki białych porzeczek, tyle że ostrzej.
Rośnie na brzegach strumieni, w rowach melioracyjnych itd., lubi płytkie cieki. Tym razem znów ochrona gatunkowa przeszkadza w pozyskiwaniu, ale jak tylko nadarzy się okazja, to jest rukiew, na stanowisku nie-naturalnym, nie wolno przepuścić. Na czworaka i się paść. Tylko wrażliwcy zanim zjedzą większą ilość, niech najpierw sprawdzą, jak na nią reagują.
Do chleba z masłem, do sałaty, do białego sera, do ziemniaków, do pomidorów. Najlepsza na surowo, ale podduszenie czy zapiekanie też wchodzi w grę albo utopienie w zupie. Wszystko!
pasta jajeczna z rukwią wodną
4 jajka
2 łyżki masła
1 łyżeczka majonezu
pęczek rukwi
sól, pieprz
Jajka ugotować na twardo, wystudzić i rozgnieść widelcem z dodatkiem miękkiego masła uzyskując konsystencję odpowiednią do smarowania. Przyprawić majonezem, pieprzem i szczyptą soli. Rukiew umyć i osuszyć, oddzielić liście i kwiaty od twardych łodyg, drobno posiekać i posypać pastę.
– Naked?
– Yeah. Nobody around, so what the hell, you know. They had this natural hot spring with watercress just growin’ up all around it. I just got down on all fours, and I just grazed.
– You think slower when you graze.
Chris Stevens i Holling Vincoeur w Things Become Extinct
Wodna rzeżucha, to właśnie powiedział lektor w polskiej wersji telewizyjnej Przystanku Alaska, zanim internet prawie wszystko zmienił. I odtąd rukiew wodna (Nasturtium officinale) przywołuje tą scenę nieodpartym skojarzeniem. Wodna rzeżucha po prostu rosnąca wszędzie dookoła, więc do cholery, wiesz, co mam na myśli. A to bardzo radosna wizja, bo nie dość, że to zielsko kapitalnie smakuje, pikantnie i rzodkiewkowo, to jeszcze wspaniale pachnie, trochę jak korzeń prawoślazu albo pestki białych porzeczek, tyle że ostrzej.
Rośnie na brzegach strumieni, w rowach melioracyjnych itd., lubi płytkie cieki. Tym razem znów ochrona gatunkowa przeszkadza w pozyskiwaniu, ale jak tylko nadarzy się okazja, to jest rukiew, na stanowisku nie-naturalnym, nie wolno przepuścić. Na czworaka i się paść. Tylko wrażliwcy zanim zjedzą większą ilość, niech najpierw sprawdzą, jak na nią reagują.
Do chleba z masłem, do sałaty, do białego sera, do ziemniaków, do pomidorów. Najlepsza na surowo, ale podduszenie czy zapiekanie też wchodzi w grę albo utopienie w zupie. Wszystko!
pasta jajeczna z rukwią wodną
4 jajka
2 łyżki masła
1 łyżeczka majonezu
pęczek rukwi
sól, pieprz
Jajka ugotować na twardo, wystudzić i rozgnieść widelcem z dodatkiem miękkiego masła uzyskując konsystencję odpowiednią do smarowania. Przyprawić majonezem, pieprzem i szczyptą soli. Rukiew umyć i osuszyć, oddzielić liście i kwiaty od twardych łodyg, drobno posiekać i posypać pastę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)