wtorek, 28 czerwca 2016
sekretne życie roślin #1 poziomka
Czerwone owoce poziomki zwieszają się nad męskimi tarczkami
i żeńskimi palemkami porostnicy wielokształtnej. Porostnica jest
wątrobowcem i nic mi nie wiadomo o jadalności jakiejkolwiek
rośliny z tej gromady. Jedynym efektem poszukiwań są wzmianki
o innych szukających. Zostaje jedzenie poziomek.
czwartek, 23 czerwca 2016
piątek, 17 czerwca 2016
zlewnia
Tym razem jest wytrawniej i jednocześnie bardziej owocowo. Nowy przepis na magnoliówkę wygląda tak.
(A poprzedni można podejrzeć TUTAJ.)
magnoliówka II
14 kwiatów magnolii
350 g cukru
2 laski wanilii
300 ml wytrawnego wina
750 ml słodkiego wina
750 ml owocowego deserowego wina
550 ml Martini Rossi
1 l wódki
Płatki oberwać i drobno pokroić. Umieścić w słoju razem z wanilią pozbawioną pestek i cukrem. Zalewać alkoholem od najsłabszego do najmocniejszego: wino, wermut, wódka. Wstrząsać, aż cukier się rozpuści i odstawić na 4 tygodnie. Przefiltrować i rozlewać do butelek. Tradycyjnie – im starsza tym lepsza.
Jak widać na lejku, jakieś pestki mi się przemknęły przy filetowaniu wanilii, ale zdecydowana większość trafiła do ciasta drożdżowego mamy, czyli tam, gdzie ich miejsce.
(A poprzedni można podejrzeć TUTAJ.)
magnoliówka II
14 kwiatów magnolii
350 g cukru
2 laski wanilii
300 ml wytrawnego wina
750 ml słodkiego wina
750 ml owocowego deserowego wina
550 ml Martini Rossi
1 l wódki
Płatki oberwać i drobno pokroić. Umieścić w słoju razem z wanilią pozbawioną pestek i cukrem. Zalewać alkoholem od najsłabszego do najmocniejszego: wino, wermut, wódka. Wstrząsać, aż cukier się rozpuści i odstawić na 4 tygodnie. Przefiltrować i rozlewać do butelek. Tradycyjnie – im starsza tym lepsza.
Jak widać na lejku, jakieś pestki mi się przemknęły przy filetowaniu wanilii, ale zdecydowana większość trafiła do ciasta drożdżowego mamy, czyli tam, gdzie ich miejsce.
sobota, 11 czerwca 2016
pikulki
Pozazdrościłam tych marynowanych pączków lipy. Niby surowe są
najsmaczniejsze do pochrupania, ale jako pikle świetnie pasują do
kanapek.
Moja upatrzona lipa ma duże pąki, za to zebrane tylko po trzy lub cztery w kwiatostanie. Sięgam tylko do trzech gałęzi, ale najbardziej ocieniona – od północy – wcale nie ma kwiatów. Tyle, co udało mi się na raz zebrać z rękami w górze, akurat starczyło na świeżą przegryzkę i słoik pikli.
Było kogo częstować surowizną i zdania co do smaku okazały się podzielone. (A najpierw trzeba było podpowiedzieć, że je się to mniej więcej jak porzeczki.) Że kwiatowe, orzechowe, trawiaste. Jak dla mnie lipowe, czyli delikatnie zielone i pyszne. Podobne do liści lipy, ale kulki się fajniej chrupie.
marynowane pączki kwiatowe lipy
lipowe pączki razem z ogonkami, ale bez skrzydełek (tzw. podsadek)
proporcje na marynatę: szklanka octu jabłkowego, łyżka soli, 3 łyżki cukru
Ocet zagotować z solą i cukrem. Pączki umyć, zblanszować i odcedzić, a potem ciasno umieścić w słoiku. Zalewać gorącym octem, od razu zakręcać.
Zrezygnowałam z przypraw, nie pasowały mi do tego smaku, z resztą w oryginale też ich nie było. Chociaż rozważałam dodanie kilku ziaren pieprzu i użycie miodu w zastępstwie cukru, ale lipowy akurat się skończył, a iglastego spadziowego było mi szkoda. Przy zalewaniu pączki trochę zmniejszają objętość. W marynacie prawie od razu tracą jasnozielony kolor i robią się jednolicie żółte. Pewnie pomogłoby na to hartowanie. Nadają się do jedzenia nawet już po 2 dniach. A przy wyjmowaniu czepiają się w zabawne grona.
Moja upatrzona lipa ma duże pąki, za to zebrane tylko po trzy lub cztery w kwiatostanie. Sięgam tylko do trzech gałęzi, ale najbardziej ocieniona – od północy – wcale nie ma kwiatów. Tyle, co udało mi się na raz zebrać z rękami w górze, akurat starczyło na świeżą przegryzkę i słoik pikli.
Było kogo częstować surowizną i zdania co do smaku okazały się podzielone. (A najpierw trzeba było podpowiedzieć, że je się to mniej więcej jak porzeczki.) Że kwiatowe, orzechowe, trawiaste. Jak dla mnie lipowe, czyli delikatnie zielone i pyszne. Podobne do liści lipy, ale kulki się fajniej chrupie.
marynowane pączki kwiatowe lipy
lipowe pączki razem z ogonkami, ale bez skrzydełek (tzw. podsadek)
proporcje na marynatę: szklanka octu jabłkowego, łyżka soli, 3 łyżki cukru
Ocet zagotować z solą i cukrem. Pączki umyć, zblanszować i odcedzić, a potem ciasno umieścić w słoiku. Zalewać gorącym octem, od razu zakręcać.
Zrezygnowałam z przypraw, nie pasowały mi do tego smaku, z resztą w oryginale też ich nie było. Chociaż rozważałam dodanie kilku ziaren pieprzu i użycie miodu w zastępstwie cukru, ale lipowy akurat się skończył, a iglastego spadziowego było mi szkoda. Przy zalewaniu pączki trochę zmniejszają objętość. W marynacie prawie od razu tracą jasnozielony kolor i robią się jednolicie żółte. Pewnie pomogłoby na to hartowanie. Nadają się do jedzenia nawet już po 2 dniach. A przy wyjmowaniu czepiają się w zabawne grona.
Etykiety:
drzewa,
dzikie rośliny jadalne,
jadalne kwiaty,
lipa,
marynaty,
przetwory,
rośliny dziko rosnące,
w Mieście,
wegańskie,
wegetariańskie
czwartek, 9 czerwca 2016
chwasty na warsztat
Z niektórymi ludźmi aż chciałoby się usiąść i pogadać… o jedzeniu. A że apetyt rośnie w miarę gadania, to i
coś przegryźć. To dlatego wyprawiłam się na Pragę, gdzie zapowiedziała się Gosia Kalemba-Drożdż z Pinkcake.
Inspirujących rozmów i dobrego – dzikiego – jedzenia nigdy dość. A dziś konkretnie nie dość dżemów kwiatowych i świerkowego, herbaty z liści mirabelki, lemoniady bzowej, marynowanych pączków lipy i pesto z chwastów. Chrobotek reniferowy też niczego sobie. A później zaglądanie dyni pod spódnicę i spacer po Skaryszaku. Dzięki!
pesto z chwastów
kilka garści liści: podagrycznika, pokrzywy, babki lancetowatej, szczawiu, krwawnika
ok. 50 g orzechów włoskich
2 ząbki czosnku czosnku
oliwa z oliwek
Składniki zblendować lub utrzeć na gładki sos, dolewając oliwy. Podawać na chlebie albo z makaronem.
Inspirujących rozmów i dobrego – dzikiego – jedzenia nigdy dość. A dziś konkretnie nie dość dżemów kwiatowych i świerkowego, herbaty z liści mirabelki, lemoniady bzowej, marynowanych pączków lipy i pesto z chwastów. Chrobotek reniferowy też niczego sobie. A później zaglądanie dyni pod spódnicę i spacer po Skaryszaku. Dzięki!
pesto z chwastów
kilka garści liści: podagrycznika, pokrzywy, babki lancetowatej, szczawiu, krwawnika
ok. 50 g orzechów włoskich
2 ząbki czosnku czosnku
oliwa z oliwek
Składniki zblendować lub utrzeć na gładki sos, dolewając oliwy. Podawać na chlebie albo z makaronem.
sobota, 4 czerwca 2016
playlista #1
Niektóre potrawy z dzikich roślin to swojego rodzaju szlagiery. Są
wśród nich przepisy tradycyjne, ale zwykle ciągłości brak, a dania
wypromowane zostały przez prasę kobiecą, podręczniki survivalu
albo blogi. Każdy zainteresowany przygotowywał je co najmniej
raz, wielu dało się namówić na spróbowanie, całe rzesze
postronnych wiedzą, że tak można. To na pewno nie jest wada, zwykle
świadczy tylko, że pomysł jest wielokrotnie sprawdzony
i niekłopotliwy w realizacji. Tak jak ten.
kwiaty czarnego bzu w cieście
kwiatostany czarnego bzu
2 szklanki mąki
2 jajka
szklanka mleka
szczypta soli
łyżka oleju
woda (gazowana lub po prostu przegotowana)
olej do smażenia
Wymieszać jajka, mleko, mąkę, olej, posolić i mieszać (miksować), aby rozbić grudki, w razie potrzeby dolewając wody. Konsystencja powinna przypominać gęstą śmietanę. Odstawić ciasto na godzinę albo pół, potem zamieszać.
Na patelni rozgrzać olej. Zanurzać kwiatostany w cieście trzymając za ogonek i smażyć z obu stron do uzyskania rumianego koloru. Przed przekręceniem nożyczkami odciąć zielone części.
Odsączyć na papierowym ręczniku. Można posypać cukrem pudrem.
B&W twierdzą, że smak jest kwiatowo-kminkowy. Te końcówki ogonków... faktycznie coś w tym jest.
kwiaty czarnego bzu w cieście
kwiatostany czarnego bzu
2 szklanki mąki
2 jajka
szklanka mleka
szczypta soli
łyżka oleju
woda (gazowana lub po prostu przegotowana)
olej do smażenia
Wymieszać jajka, mleko, mąkę, olej, posolić i mieszać (miksować), aby rozbić grudki, w razie potrzeby dolewając wody. Konsystencja powinna przypominać gęstą śmietanę. Odstawić ciasto na godzinę albo pół, potem zamieszać.
Na patelni rozgrzać olej. Zanurzać kwiatostany w cieście trzymając za ogonek i smażyć z obu stron do uzyskania rumianego koloru. Przed przekręceniem nożyczkami odciąć zielone części.
Odsączyć na papierowym ręczniku. Można posypać cukrem pudrem.
B&W twierdzą, że smak jest kwiatowo-kminkowy. Te końcówki ogonków... faktycznie coś w tym jest.
Etykiety:
czarny bez,
drzewa,
dzikie rośliny jadalne,
jadalne kwiaty,
placki,
playlista,
rośliny dziko rosnące,
słodkie,
w miasteczku,
wegetariańskie
Subskrybuj:
Posty (Atom)