W tym roku majówka to tylko trzy dni. Lipa i mizeria. Nie to co rok temu. Udało się wydrzeć cały tydzień i było tak.
Szło się długo i pięknie, gotowało w ognisku zupę z białej dzikiej marchwi i zrywało z łąki czosnkowy szczypiorek do kanapek z bryndzą. I był Beskid.
mizeria z liści lipy
micha majowych liści lipy
łycha śmietany
Wymieszać. A jeśli majowe liście stały się czerwcowymi lub lipcowymi liśćmi, poszukać jak najmłodszych na gałęziach odbijających prosto z ziemi.
Najsmaczniejsze liście, jakie jadłam.
niedziela, 26 kwietnia 2015
czwartek, 23 kwietnia 2015
chmielowy monopol
Jest wola w narodzie i warzywo w lodówce – jest wszystko, czego potrzeba. Chmiel czyli Humulus.
Śniadanie. Omlet z chmielem i pieczarkami.
Obiad. Zupa chmielowo-brokułowa.
Kolacja. Serniczki z chmielem.
serniczki z chmielem
garść pędów chmielu
200 g półtłustego twarogu
3 łyżki masła
1 jajko
łyżka musztardy
Chmiel ugotować w osolonej wodzie, odcedzić i dość drobno pokroić. Oddzielić białko od żółtka. Żółtko utrzeć z masłem, musztardą, serem i zieleniną. Białko ubić na sztywną pianę i delikatnie domieszać do reszty. Nakładać do foremek, z zapasem, bo urośnie, a potem opadnie. ;) Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez pół godziny.
Inspiracja z książki Hanny Szymanderskiej "Pokochajmy zielsko", przepis na zapiekankę, zakładała smarowanie masłem i wykładanie liśćmi żaroodpornych naczyń, podawała jakby za dużo chmielu, a do tego nie była zbyt konkretna. "Wstawić do nagrzanego piekarnika, zapiekać ok. 30 minut, podawać jako gorąca przystawkę." Więc zdecydowałam się na własną wersję.
Mój gazowy piekarnik ustawiam na czuja, ma skalę od 1 do 8, ale powyżej czwórki piekę w nim tylko pizzę (na ósemce!) – serniczki były robione na 2,5. Jest plan, żeby go skalibrować pirometrem i przekonać się, czy legendy, jakoby potrafił przekroczyć trzy stówki, są prawdziwe. To bardzo dobry plan, tylko jeszcze nie zrealizowany.
Śniadanie. Omlet z chmielem i pieczarkami.
Obiad. Zupa chmielowo-brokułowa.
Kolacja. Serniczki z chmielem.
serniczki z chmielem
garść pędów chmielu
200 g półtłustego twarogu
3 łyżki masła
1 jajko
łyżka musztardy
Chmiel ugotować w osolonej wodzie, odcedzić i dość drobno pokroić. Oddzielić białko od żółtka. Żółtko utrzeć z masłem, musztardą, serem i zieleniną. Białko ubić na sztywną pianę i delikatnie domieszać do reszty. Nakładać do foremek, z zapasem, bo urośnie, a potem opadnie. ;) Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez pół godziny.
Inspiracja z książki Hanny Szymanderskiej "Pokochajmy zielsko", przepis na zapiekankę, zakładała smarowanie masłem i wykładanie liśćmi żaroodpornych naczyń, podawała jakby za dużo chmielu, a do tego nie była zbyt konkretna. "Wstawić do nagrzanego piekarnika, zapiekać ok. 30 minut, podawać jako gorąca przystawkę." Więc zdecydowałam się na własną wersję.
Mój gazowy piekarnik ustawiam na czuja, ma skalę od 1 do 8, ale powyżej czwórki piekę w nim tylko pizzę (na ósemce!) – serniczki były robione na 2,5. Jest plan, żeby go skalibrować pirometrem i przekonać się, czy legendy, jakoby potrafił przekroczyć trzy stówki, są prawdziwe. To bardzo dobry plan, tylko jeszcze nie zrealizowany.
wtorek, 21 kwietnia 2015
zielodusiciel
Z bladych chmielowych kiełków wyrosły zielone liany, a to już zupełnie inne warzywo. Są prawoskrętne, mają haczyki, książki każą skrobać, ale ja nie skrobię.
Lubię szorstkość chmielu zestawiać z gładką konsystencją i łagodnym smakiem bakłażana albo chrupiącą słodyczą papryki. Najlepiej z obydwoma na raz.
Sałatka ze smażonych warzyw z chmielem
bakłażan
cebula
papryka
2 garście pędów chmielu
2 ząbki czosnku
przyprawy w proszku (curry, kardamon, słodka papryka)
olej do smażenia
Bakłażana pokroić w kostkę (bo i tak nie zachowa kształtu), posolić i odstawić na pół godziny żeby puścił sok. Potem opłukać i wysuszyć. Cebulę drobno posiekać, paprykę pokroić w długie paski. Pędy chmielu przelać wrzątkiem. Smażyć na rozgrzanym tłuszczu bakłażana, gdy zmięknie, dorzucić cebulę. Jak będzie już szklista, dodać paprykę, z nią przyprawy i pół szklanki wody. A kiedy papryka trochę zwiotczeje – dołożyć chmiel. Podsmażać do wyparowania wody, jeszcze kilka minut. Zdjąć z palnika, wycisnąć czosnek i wymieszać.
Można podawać z ryżem, kuskusem albo kaszą jaglaną, ale pasuje też jako dodatek do wielu posiłków.
Lubię szorstkość chmielu zestawiać z gładką konsystencją i łagodnym smakiem bakłażana albo chrupiącą słodyczą papryki. Najlepiej z obydwoma na raz.
Sałatka ze smażonych warzyw z chmielem
bakłażan
cebula
papryka
2 garście pędów chmielu
2 ząbki czosnku
przyprawy w proszku (curry, kardamon, słodka papryka)
olej do smażenia
Bakłażana pokroić w kostkę (bo i tak nie zachowa kształtu), posolić i odstawić na pół godziny żeby puścił sok. Potem opłukać i wysuszyć. Cebulę drobno posiekać, paprykę pokroić w długie paski. Pędy chmielu przelać wrzątkiem. Smażyć na rozgrzanym tłuszczu bakłażana, gdy zmięknie, dorzucić cebulę. Jak będzie już szklista, dodać paprykę, z nią przyprawy i pół szklanki wody. A kiedy papryka trochę zwiotczeje – dołożyć chmiel. Podsmażać do wyparowania wody, jeszcze kilka minut. Zdjąć z palnika, wycisnąć czosnek i wymieszać.
Można podawać z ryżem, kuskusem albo kaszą jaglaną, ale pasuje też jako dodatek do wielu posiłków.
piątek, 17 kwietnia 2015
rano kawka, wieczorem chmiel
Wielki Krzun. Trochę jakby zagajnik. Brzozy mogły wyrosnąć dawno temu jako samosiejki, ale dęby czerwone skąd by się wzięły? W okolicy nie ma. A sosny wcale nie są stare i rosną osobno, jak posadzone. Nie wiem. Trzeba znaleźć najstarszych górali i podpytać. Mam pewien typ.
Podszyt z porzeczek, jeżyn, jakichś śliwowych dziczków, kruszyny. Maskowanie z rdestowca. W runie trawy, przytulia, kurdybanek, chmiel, fiołki, gwiazdnica, zabłąkane tulipany i cebulice, poduchy mchu, pod którymi chrzęści gruz. Żadne to konkretne siedlisko. Ot, Krzun.
Chmiel (Humulus) powyłaził i idzie w górę, więc to ostania chwila na białe pędy. Trzeba je ostrożnie wydobywać z ziemi, bo kruche. Podważyć korzenie, delikatnie odsłonić z ziemi i ręcznie powybierać białe kiełki. Jak się działa niezbyt brutalnie, to roślina żyje dalej. Z resztą nie ma się czego bać, to odporny i ekspansywny gatunek.
białe pędy chmielu z wody
Dokładnie opłukać pędy z ziemi. Nadkruszone miejsca lepiej powycinać, żeby nie został w nich piasek. Gotować w osolonej wodzie około 3 minuty. Podawać od razu, bo szybko stygną. Żeby podkreślić ich delikatny, szparagowy smak, posypać wiórkami masła.
Znalazłam przy okazji połać wiesiołkowych rozetek (Oenothera biennis). Charakterystycznie czerwono obramowane listki przestały być zupełnie płasko przydeptane, kierują się już do góry, niedługo będą wypuszczać łodygę. Mają już rok, teraz ich celem jest kwitnienie i nasiona. Ale póki co można jeszcze spróbować korzeni.
Można, ale nie każdemu przypasują. Są jasne z buraczkowymi przebarwieniami i zaskakująco grube, długie, często wielokrotnie rozgałęzione. Przed jedzeniem trzeba je obrać i umyć, ugotować do miękkości – około 15 minut (uwaga, pienią się, więc bez pokrywki, jak makaron), a potem przyprawić na przykład solą, olejem, octem. Wyglądają słabo, bo robią się szarosine. (Wydało się! fotografie sałatki z wiesiołka w książkach kłamią pokazując je na surowo.) Smakują najpierw podobnie do rozgotowanej pietruszki, a po chwili wywołują wrażenie i smak zmielonego pieprzu.
Rodzina komisyjnie uznała je za ciekawe, ale niejadalne. Jedzenie bez popitki u wrażliwych może wywoływać odruch kaszlu.
Po raz pierwszy spotkałam w moim rewirze jakiegoś innego zbieracza. Starsza pani zrywała do siaty kwiaty mniszka. Rozglądała się bardzo konspiracyjnie, więc nie pytałam, co z nich będzie.
Podszyt z porzeczek, jeżyn, jakichś śliwowych dziczków, kruszyny. Maskowanie z rdestowca. W runie trawy, przytulia, kurdybanek, chmiel, fiołki, gwiazdnica, zabłąkane tulipany i cebulice, poduchy mchu, pod którymi chrzęści gruz. Żadne to konkretne siedlisko. Ot, Krzun.
Chmiel (Humulus) powyłaził i idzie w górę, więc to ostania chwila na białe pędy. Trzeba je ostrożnie wydobywać z ziemi, bo kruche. Podważyć korzenie, delikatnie odsłonić z ziemi i ręcznie powybierać białe kiełki. Jak się działa niezbyt brutalnie, to roślina żyje dalej. Z resztą nie ma się czego bać, to odporny i ekspansywny gatunek.
białe pędy chmielu z wody
Dokładnie opłukać pędy z ziemi. Nadkruszone miejsca lepiej powycinać, żeby nie został w nich piasek. Gotować w osolonej wodzie około 3 minuty. Podawać od razu, bo szybko stygną. Żeby podkreślić ich delikatny, szparagowy smak, posypać wiórkami masła.
Znalazłam przy okazji połać wiesiołkowych rozetek (Oenothera biennis). Charakterystycznie czerwono obramowane listki przestały być zupełnie płasko przydeptane, kierują się już do góry, niedługo będą wypuszczać łodygę. Mają już rok, teraz ich celem jest kwitnienie i nasiona. Ale póki co można jeszcze spróbować korzeni.
Można, ale nie każdemu przypasują. Są jasne z buraczkowymi przebarwieniami i zaskakująco grube, długie, często wielokrotnie rozgałęzione. Przed jedzeniem trzeba je obrać i umyć, ugotować do miękkości – około 15 minut (uwaga, pienią się, więc bez pokrywki, jak makaron), a potem przyprawić na przykład solą, olejem, octem. Wyglądają słabo, bo robią się szarosine. (Wydało się! fotografie sałatki z wiesiołka w książkach kłamią pokazując je na surowo.) Smakują najpierw podobnie do rozgotowanej pietruszki, a po chwili wywołują wrażenie i smak zmielonego pieprzu.
Rodzina komisyjnie uznała je za ciekawe, ale niejadalne. Jedzenie bez popitki u wrażliwych może wywoływać odruch kaszlu.
Po raz pierwszy spotkałam w moim rewirze jakiegoś innego zbieracza. Starsza pani zrywała do siaty kwiaty mniszka. Rozglądała się bardzo konspiracyjnie, więc nie pytałam, co z nich będzie.
środa, 15 kwietnia 2015
kły i kiełki
Po czterech dniach czekania na kiełki wiesiołkowe nie dawałam im większych szans. Nie drgnęły. Im twardsze nasiona i więcej namaczania, tym większe niebezpieczeństwo, że pleśń je dorwie wcześniej niż chęć życia. Te dziki powinny były mieć wolę walki, ale kto je tam wiedział.
Dziś minął tydzień i muszę oddać im sprawiedliwość. Żyją. Odszczekuję obawy i szczerzę kły (na aparat).
Wiesiołki są jeszcze małe i wiotkie. Rosną dużo wolniej niż na przykład wysiana w tym samym czasie rzeżucha, o której zdążyliśmy już zapomnieć. A smakują trochę jak lucerna, ale trudno to porównać.
Lokalne mistrzostwo zielonej determinacji należy się melisce. Została już doszczętnie zjedzona, zostawiona sama na wakacje i porządnie zawiana mrozem przy wietrzeniu kuchni. I ciągle jej się chce.
Dziś minął tydzień i muszę oddać im sprawiedliwość. Żyją. Odszczekuję obawy i szczerzę kły (na aparat).
Wiesiołki są jeszcze małe i wiotkie. Rosną dużo wolniej niż na przykład wysiana w tym samym czasie rzeżucha, o której zdążyliśmy już zapomnieć. A smakują trochę jak lucerna, ale trudno to porównać.
Lokalne mistrzostwo zielonej determinacji należy się melisce. Została już doszczętnie zjedzona, zostawiona sama na wakacje i porządnie zawiana mrozem przy wietrzeniu kuchni. I ciągle jej się chce.
piątek, 10 kwietnia 2015
drę darń
Takie tam na trawniku wyrosło i aż się prosiło o przyrządzenie jako sałata. Drobne liście, łagodne, w smaku podobne do roszponki, jednak trochę twardsze. A zaraz po zerwaniu pachną jakby zielonymi bananami.
sałatka z liści fiołka wonnego
pełen talerz liści fiołka (można wymieszać z sałatą)
6 połówek suszonych pomidorów z oleju
2 łyżki serka wiejskiego (albo inny łagodny ser np. mozzarella)
3 łyżki pestek słonecznika
łyżka zalewy z pomidorów
kilka kwiatów fiołka
Liście dokładnie umyć i podsuszyć, pomidory pokroić, słonecznik uprażyć na suchej patelni do zrumienienia. Wszystkie składniki wymieszać.
sałatka z liści fiołka wonnego
pełen talerz liści fiołka (można wymieszać z sałatą)
6 połówek suszonych pomidorów z oleju
2 łyżki serka wiejskiego (albo inny łagodny ser np. mozzarella)
3 łyżki pestek słonecznika
łyżka zalewy z pomidorów
kilka kwiatów fiołka
Liście dokładnie umyć i podsuszyć, pomidory pokroić, słonecznik uprażyć na suchej patelni do zrumienienia. Wszystkie składniki wymieszać.
piątek, 3 kwietnia 2015
mam fioła
Kwitną fiołki. Wspominam więc, jak dorobiłam się największych zakwasów mięśni nóg, rąk, grzbietu i brzucha na raz. I to nie były biegówki.
Wracałam pieszo od dentysty, zetrzy kilometry. Na niezasiedlonej działce za rozwalonym płotem błyskało coś fioletowo pod warstwą jesiennych liści. Zebrałam kilka garstek fiołków z myślą o jakimś deserze. A trochę dalej znalazłam miejsce, w którym fiołki tworzyły murawę. Kwitły i pachniały. Po jakichś dwóch godzinach wypadów i skłonów miałam serdecznie dosyć, a w torbie trzy litry kwiatów, które z minuty na minutę opadały i więdły.
Czekało mnie jeszcze drylowanie. Żeby dały się rozgotować na konfiturę, trzeba było oddzielić płatki od zielonych części. Zeszło się. Zważone przesmażyłam z taką samą ilością cukru i sokiem z cytryny – dla zachowania koloru i zbalansowania smaku. Najtrudniejsze było dalej: powstał jeden słoiczek. Jeden. Maleńki. Na osłodę przy zakwasach.
Małą część całych kwiatów utopiłam w cukrze pudrze. Wystarczyło nie zakręcać słoika, aż przeschły, żeby mieć pachnący dodatek do herbaty. Wprawdzie aromat raczej ginie w mocnym naparze, ale kwiaty się otwierają pod wpływem wody i wyglądają znowu jak fiołki a nie małe upudrowane pokurcze.
Wracałam pieszo od dentysty, zetrzy kilometry. Na niezasiedlonej działce za rozwalonym płotem błyskało coś fioletowo pod warstwą jesiennych liści. Zebrałam kilka garstek fiołków z myślą o jakimś deserze. A trochę dalej znalazłam miejsce, w którym fiołki tworzyły murawę. Kwitły i pachniały. Po jakichś dwóch godzinach wypadów i skłonów miałam serdecznie dosyć, a w torbie trzy litry kwiatów, które z minuty na minutę opadały i więdły.
Czekało mnie jeszcze drylowanie. Żeby dały się rozgotować na konfiturę, trzeba było oddzielić płatki od zielonych części. Zeszło się. Zważone przesmażyłam z taką samą ilością cukru i sokiem z cytryny – dla zachowania koloru i zbalansowania smaku. Najtrudniejsze było dalej: powstał jeden słoiczek. Jeden. Maleńki. Na osłodę przy zakwasach.
Małą część całych kwiatów utopiłam w cukrze pudrze. Wystarczyło nie zakręcać słoika, aż przeschły, żeby mieć pachnący dodatek do herbaty. Wprawdzie aromat raczej ginie w mocnym naparze, ale kwiaty się otwierają pod wpływem wody i wyglądają znowu jak fiołki a nie małe upudrowane pokurcze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)