piątek, 25 grudnia 2015

dzikie świętowanie

Sie­dząc przy stole z rodziną myśla­łam sobie, ile dzi­ko­ści mogłaby zupeł­nie nie­po­strze­że­nie pomie­ścić tra­dy­cyjna Wigi­lia. Nie kon­kret­nie w domu rodzi­ców, bo tu zwy­czaje są usta­lone – Święta pole­gają prze­cież na ich cyklicz­no­ści i nie­zmien­no­ści, a kate­go­rię dziko rosną­cego poży­wie­nia repre­zen­tują głów­nie leśne grzyby w pie­ro­gach, kapu­ście, cie­ście nale­śni­ko­wym. Ale prze­cież zanim to się tak uło­żyło, musiał być etap prze­ni­ka­nia się dwóch tra­dy­cji kuli­nar­nych. Zdzi­wie­nia nad wigi­lij­nym kisie­lem żura­wi­no­wym z bitą śmie­taną, ze wschodu (a przede wszyst­kim z lasu!). Rezy­gna­cji z zupy grzy­bo­wej na rzecz barsz­czu na zakwa­sie bura­cza­nym, który w każ­dym domu ma inny smak.

Mam bez­po­śred­nio przed sobą ten etap two­rze­nia zwy­cza­jów. I myśli mi się, pomię­dzy ele­men­tami zaczerp­nię­tymi z dzie­ciń­stwa, dziki susz na kom­pot, śle­dzie w sosie igla­stym, kutia z pra­żo­nymi orze­chami: niech będą laskowe, wło­skie, upo­lo­wane na Bał­ka­nach mig­dały, a może nawet bukiew. Samo­zbie­rana zio­łowa her­bata zamiast czar­nej. I ukryty gdzieś w potra­wach smak kur­dy­banka.

Ale koniecz­nie musi zostać ciemna od pod­grzyb­ków postna kapu­sta, purée z gro­chu, ziem­niaki kra­szone aro­ma­tycz­nym ole­jem lnia­nym z przy­sma­żoną cebulą. Kisiel pełen cierp­kich pestek (który wymie­ni­łam na lek­cji o świą­tecz­nych tra­dy­cjach w pierw­szej kla­sie pod­sta­wówki powo­du­jąc chłodne dementi ze strony wycho­waw­czyni). No i naj­waż­niej­sza z potraw, grzyby w cie­ście.




wigi­lijne grzyby w cie­ście

suszone kape­lu­sze pod­grzyb­ków – dużo, ile się da
około 2 szklanki mąki pszen­nej
2 jajka
3 szklanki mleka
sól (tro­chę mniej niż łyżeczka)
olej do sma­że­nia

Grzyby zalać zimną wodą i moczyć przez kilka godzin, a potem w tej samej wodzie goto­wać około godzinę. Kape­lu­sze odsą­czyć, a wywar zacho­wać do wyko­rzy­sta­nia.
Skład­niki na cia­sto roz­bić dokład­nie trze­paczką, by nie było gru­dek, a kon­sy­sten­cja przy­po­mi­nała gęstą śmie­tanę. Gęstość cia­sta naj­ła­twiej regu­lo­wać ilo­ścią doda­nej mąki.
Grzyby po kolei obta­czać w cie­ście i sma­żyć na roz­grza­nej patelni posma­ro­wa­nej ole­jem – z każ­dej strony ok. 2 minuty, aż będą rumiane. Odsą­czyć i poda­wać cie­płe.

wtorek, 24 listopada 2015

głupek żołędny

Więk­szość sur­wi­wa­lo­wych zamien­ni­ków kawy jest nie­pi­jalna – albo mdła, albo mordę wykręca. Każdy kto ługo­wał przez 3 dni żołę­dzie a potem pra­żył je i mie­lił, by na końcu wylać otrzy­many towar do kibla pew­nie wie o czym mówię. Wysz

Wiem. I cią­gle myślę, że cokol­wiek pcha ludz­kość do oso­bi­stego spraw­dza­nia przy­dat­no­ści każ­dego towaru, jest to jedna z jej naj­ge­nial­niej­szych cech.

To zde­cy­do­wa­nie nie był rok na żołę­dzie, w każ­dym razie nie w oko­licy Miasteczka. Przez godzinę pod czer­wo­nymi dębami Wiel­kiego Krzuna udało mi się zebrać nie­wiele ponad litr, z czego – jak póź­niej wyszło – około połowa była roba­czywa. Na miej­scu nie mia­łam czasu robić selek­cji, więc do torby szły pra­wie wszyst­kie. Dzięki temu wiem, że jed­nak zda­rzają się wśród zaczap­ko­wa­nych nie­ro­ba­czywe wyjątki. Swoją drogą chęt­nie poczy­ta­ła­bym o mecha­ni­zmie, który powo­duje odrzu­ca­nie zaata­ko­wa­nych przez szkod­niki żołę­dzi razem z miseczką i gałązką, na któ­rej wyro­sły. Czyżby uszko­dzony owoc wydzie­lał sub­stan­cje wstrzy­mu­jące kanały odży­wia­nia, jakby infor­mu­jąc roślinę, że nie warto w niego inwe­sto­wać?

Umyte żołę­dzie zostały obrane. Najlep­sza tech­no­lo­gia to kro­je­nie ich na pół i wyłu­ski­wa­nie sto­ło­wym nożem, bo uży­wa­nie dziadka do orze­chów albo młotka zgniata nasiona. Kro­je­nie za to tro­chę tępi nóż, ale coś za coś. Sen­sowne kawałki są mniej pro­ble­ma­tyczne przy kil­ka­krot­nym nama­cza­niu niż drobne okru­chy. Spo­soby odgo­ry­cza­nia są co naj­mniej trzy: tra­dy­cyjne wypłu­ki­wa­nie w stru­mie­niu lub jezio­rze, rów­nie tra­dy­cyjne ługo­wa­nie popio­łem i wymy­ślone przez Mał­go­rzatę z tro­chę innej cukierni zasto­so­wa­nie roz­tworu sody. Tym razem spró­bo­wa­łam z sodą. Do tej ilo­ści dopa­so­wa­łam pro­porcję: nie­cały litr wody z łyżeczką sody. Już po godzi­nie woda stała się ciem­no­brą­zowa.

Takie świeże namo­czone żołę­dzie faj­nie i zaska­ku­jąco pachną. Orze­chowo-owo­cowo. Podobno wody wcale nie musi być dużo, za to ważne, żeby ją czę­sto zmie­niać, na przy­kład raz na dobę. Jest jesz­cze jedna ważna kwe­stia – rezer­wa­cja miej­sca w lodówce – zbyt wysoka tem­pe­ra­tura grozi szu­ka­niem po necie infor­ma­cji o wyko­rzy­sta­niu kiszonych żołę­dzi. Ponie­waż kie­dyś spraw­dzi­łam ten etap, od razu napi­szę, że to co da się znaleźć, ogra­ni­cza się do ostrzeżeń, żeby nie prze­kra­czać 24°C. Jeśli chce się z nich zro­bić mąkę. A to w sumie wcale nie jest takie oczy­wi­ste. Jakby tak uzy­skać zakwas? Albo, skoro Ame­ry­ka­nie mary­nują surowe żołę­dzie w occie, spró­bo­wać wła­śnie kiszonki? Pomy­słów dużo, żołę­dzi mało. Aku­rat tyle, żeby spraw­dzić tą sodę.

Jak widać, wszystko było wia­dome, tech­no­lo­gia opraco­wana, eks­pe­ry­ment roz­pi­sany. Począt­kowo nawet foto­gra­fo­wałam zmiany. Dzień pierw­szy, drugi, trzeci… woda ciemna, żołę­dzie chru­piące i gorz­kie jak dia­bli. Dzie­siąty, pięt­na­sty, paczka sody póź­niej… woda ciemna, żołę­dzie cią­gle nie­ja­dalne i efekt hum­musu*. Rozgry­zione żołę­dzie zamie­niają się w mączy­stą papkę, gorycz nie znik­nęła zupeł­nie.


Do tej pory nie chce mi się powtó­rzyć eks­pe­ry­mentu, żeby spraw­dzić, czy to krzu­nowe czer­wone dęby wyjąt­kowo dobrze chro­nią się przed wyja­da­niem owo­ców czy jed­nak moja reali­za­cja pomy­słu z sodą była do dupy. A na pamiątkę zupeł­nie nie­przy­datne zdję­cia. Dzień pierw­szy, dzień drugi, paczka sody póź­niej.


ługowanie żołędzi, sposoby ługowania, mąka z żołedzi, kawa żołędziowa ługowanie żołędzi, sposoby ługowania, mąka z żołedzi, kawa żołędziowa ługowanie żołędzi, sposoby ługowania, mąka z żołedzi, kawa żołędziowa


*Wystar­czy poszukać w necie prze­pisu na hum­mus, żeby zna­leźć się w stre­fie sporu o sodę dodawaną do nama­cza­nia cie­ciorki przed goto­wa­niem. Jedna strona twier­dzi, że to tra­dy­cyjne roz­wią­za­nie, które pomaga uzy­skać nie­osią­galną innymi meto­dami gładką kon­sy­sten­cję pasty. Anta­go­ni­ści wyty­kają tam­tym cho­dze­nie na łatwi­znę, a potra­wie nie­na­tu­ral­ność i trudny do zabicia smak sody.

piątek, 6 listopada 2015

mahoniowy humor

Czarny humor na początku listo­pada to jakby pój­ście na łatwi­znę, więc wzię­łam na warsz­tat głę­bo­kie bordo maho­nii. Zwykle zostaje dla ptaków, mylona z tru­ją­cym ostro­krze­wem z anglo­sa­skich deko­ra­cji świą­tecz­nych, koja­rzona z cmen­ta­rzami, bo sadzona czę­sto przy gro­bach. Sprze­dawcy zni­czy i wią­za­nek do jej gałą­zek przy­cze­piają sztuczne kwiaty, a całość robi za pan­cerne zimo­zie­lone kol­cza­ste krzewy różane; wpa­dli na to jakoś w ostat­nich latach i nagle zro­biło się pełno maho­nii na stra­ga­nach.


mahonia pospolita, ościał pospolity, krzewy owocowe, jadalne rośliny ogrodowe


Owoce maho­nii ostrolistnej (Mahonia aquifolium) o kolo­rze i kształ­cie małych węgie­rek, nawet wosko­wym nalo­tem przy­po­mi­na­jące śliwki (albo czarne jagody), są jadalne. Mają śred­nio twardą skórkę, a w środku pestki, jak to jagody. Na surowo sma­kują podob­nie do drob­nych ciem­nych wino­gron któ­rejś z alta­no­wych odmian z nie­dużą domieszką aro­nii, cho­ciaż są kwa­śniej­sze.


grzaniec bezalkoholowy, jadalne rośliny ogrodowe, mahonia pospolita przepis, mahonia ostrolistna jadalna, ościał pospolity, mahonia aquifolium, oregon grape recipe


maho­niowy grza­niec
na każdą por­cję bez­al­ko­ho­lo­wego napoju:

łyżka owo­ców
szklanka wody
łyżeczka cukru
po szczyp­cie cyna­monu, imbiru, odro­binę gałki musz­ka­to­ło­wej i jeden goździk

Owoce zalać zimną wodą, dodać przy­prawy, pod­grze­wać na wol­nym ogniu nie dopro­wa­dza­jąc do wrze­nia. Przed poda­niem prze­ce­dzić, wcze­śniej jagody można zgnieść.



Kom­pot z maho­nii bez przy­praw sma­kuje jak sok porzecz­kowo-bura­czany, naprawdę faj­nie. Nutę buraka nie­za­leż­nie ode mnie wyła­pał Potwór, więc jest coś na rze­czy. Reszta zde­cy­do­wa­nie przy­tak­nęła, a potem trzeba było zor­ga­ni­zo­wać zbie­ra­nie na następną por­cję.

sobota, 10 października 2015

idę i myślę... o jeleniu!

Były tarki, owoce dzi­kiej róży i żół­ciaki siar­kowe.
Hybf­na­ste prawo Mur­phy’ego. Klę­ska uro­dzaju obja­wia się wtedy, gdy nie ma wol­nego czasu i lepiej mieć wolne ręce.


rykowisko, jeleń szlachetny, cervus elaphus, red deer, wrzesień, październik, byk, poroże, łania


Zdję­cie robił Potwór.

poniedziałek, 14 września 2015

Potworowa

Dosta­li­śmy świetną pocz­tówkę. Oto Potwo­ro­wie spor­tre­to­wani przez Aśkę.
Zacy­tuję peesa: „śred­nio widać, ale panna młoda miała zja­dać kwiatki.”
No wia­domo!


akwarela, żart rysunkowy, jedzenie kwiatów, jadalne kwiaty, bukiet ślubny, panna młoda, pan młody

wtorek, 7 lipca 2015

piklowce

Kwiaty koja­rzą się powszech­nie z ete­ryczną sło­dy­czą, choć bli­żej im zwy­kle do sałaty. A lilio­wiec (Hemerocallis) to zde­cy­do­wa­nie sałata z pazu­rem – jest co ugryźć i cał­kiem to-to pikantne. Chlup go do mary­naty! Przy oka­zji w ocet tra­fiły też kwiaty fun­kii (Hosta), żeby wyko­rzy­stać pewną inspi­ra­cję.


liliowiec ogrodowy, jadalne rośliny ogrodowe, jadalne kwiaty, pąki kwiatowe, daylily flowers, hemerocallis


Jakiś taki za bar­dzo fuzu-bio-eko-muzu ocet jabł­kowy na półce mi został, strasz­li­wie mętny, w dodatku o wystu­dze­niu go pomy­śla­łam dopiero po zala­niu kwia­tów. Bałam się, że zgorzk­nieją, ale się tylko tro­chę zeszkliły, za to zassane zakrętki są nie­wąt­pli­wym plu­sem. Po kilku dniach słoik z liliow­cami nabrał czer­wo­nia­stego koloru, ale same kwiaty zbla­dły.

Jako że mary­nata była korzenna, domi­nuje pikantny smak duetu goździk-ziele angiel­skie. Poza tym piklowce wyglą­dają intry­gu­jąco i są sym­pa­tycz­nie chru­piące.


mary­no­wane pąki liliowca i fun­kii

nierozwinięte kwiaty
ocet jabł­kowy
sól, cukier, ziar­ni­sty pieprz, ziele angiel­skie, goździki

Do wypa­rzo­nych sło­ików wło­żyć po dwa goździki, ziarna pie­przu i ziela angiel­skiego. Cia­sno upa­ko­wać kwiaty. Jesz­cze cia­śniej. I jesz­cze tro­chę ście­śnić. Ocet zago­to­wać z solą i cukrem w pro­por­cji: łyżeczka soli i pół łyżeczki cukru na każdą szklankę octu. Wystu­dzić mary­natę (albo i nie). Zalać sło­iki, szczel­nie zakrę­cić i odsta­wić do lodówki na około 2 tygo­dnie.



marynowane jadalne kwiaty, jadalne rośliny ogrodowe, funkia przepis, hosta przepis, liliowiec przepis, pikle z kwiatów, daylily recipe, hosta recipe, pickled flowers, pickling


A po tych 2 tygo­dniach trzeba je szybko zużyć, bo dłu­żej prze­cho­wy­wane tracą chrup­kość i kon­sy­sten­cja robi się nijaka.

środa, 1 lipca 2015

magnozja

mar­twię się już od mie­siąca. (To się nie martw!)

 Słój raz prze­zwany Kul­fo­nem został zamie­niony na inny przy oka­zji zle­wa­nia. Czyli czas naj­wyż­szy na recep­turę nalewki z kwia­tów magno­lii.


nalewka z magnolii, magnoliówka, aromatyczna nalewka z kwiatów, przecedzanie nalewki, nalewka domowej roboty przepis, drinki z winem, jadalne kwiaty, magnolia flower recipe


magno­liówka

3 duże kwiaty magno­lii
0,5 kg cukru (albo mniej)
3 laski wani­lii
3 butelki czyli 2,25 litra czer­wo­nego wina (tutaj jedno słod­kie – Kadarka i dwa pół­wy­trawne domowe)
0,8 litra spi­ry­tusu roz­ro­bio­nego 0,75 litra wody źró­dla­nej

Z kwia­tów obe­rwać płatki i drobno pokroić. Wrzu­cić do słoja, zasy­pać cukrem. Dodać prze­kro­jone wzdłuż laski wani­lii pozba­wione pestek. (Pestki poszły do butelki z domową esen­cją, tutaj by tylko zapy­chały filtr przy cedze­niu.) Wszystko zalać winem, a potem wódką uzy­skaną ze spi­ry­tusu i wody. Wycho­dzi aku­rat na słój 4,25 litra.
Zosta­wić na mie­siąc, potem prze­ce­dzić i roz­lać do bute­lek. Cze­ka­nie rok jest do bani, więc ćwi­czyć cier­pli­wość i otwie­rać jak naj­póź­niej.



nalewka z magnolii, magnoliówka, aromatyczna nalewka z kwiatów, cedzenie nalewki, nalewka domowej roboty przepis, drinki z winem, jadalne kwiaty, magnolia flower recipe


Jest słodko, wani­liowo i jak dla mnie za mało bal­sa­micz­nie. Czyli dobrze jest i będą kolejne wer­sje.

wtorek, 23 czerwca 2015

funkwiat

Znowu fun­kie. Jak widać, zostały jakieś nie­zje­dzone liście i poja­wiły się kwia­to­stany. Pasia­sta odmiana o mniej­szych liściach ma dłu­gie, smu­kłe pędy z fio­le­to­wymi kwia­tami. Wiel­ko­listna zie­lona kwit­nie na biało, a pędy kwia­towe są niskie i krępe. Sma­kują tak samo.


hosta plant, jadalne rośliny ozdobne, jadalne kwiaty, edible flowers


deli­katna sałatka z kwia­tów fun­kii

3 gar­ście kwia­tów fun­kii
pomi­dor
ogó­rek
łagodny ser pod­puszcz­kowy (u mnie domowy) np. kory­ciń­ski
sza­lotka
oliwa z oli­wek
bazy­lia, pieprz, nasiona kolen­dry

Cebulkę bar­dzo drobno posie­kać, pomi­dora, ogórka i ser pokroić, dodać kwiaty i oliwę z zio­łami. Wymie­szać.



funkia przepis, hosta przepis, jadalne rośliny ogrodowe, kwiatowa sałatka, hosta flowers recipe, edible flowers


Kwiaty są wspa­niale chru­piące, podobne w smaku do sałaty, cho­ciaż słod­sze. Żeby ich nie zdo­mi­no­wać, ser powi­nien być łagodny, sza­lotka bar­dzo roz­drob­niona, a z ziół naj­le­piej wybrać tylko 2–3 rodzaje.

niedziela, 21 czerwca 2015

elderkejki

Rodzi­ciel pew­nie by powie­dział, że to ciastka per­fu­mo­wane. W sumie takie wła­śnie są, dziki bez nadaje sznytu naj­prost­szemu prze­pi­sowi na kap­kejki.


czarny bez przepis, kwiaty dzikiego bzu przepis, kwiatowe muffiny, babeczki z kwiatami, jadalne kwiaty, flowery cupcake, elderflower recipe, edible flowers


kaka­owe babeczki z czar­nym bzem
(pro­por­cje na 6 sztuk)

skład­niki suche:
1 szklanka mąki pszen­nej
1/3 szklanki cukru
1 łyżka kakao
kwiaty osku­bane z dużego kwia­to­stanu czar­nego bzu
1/2 łyżeczki proszku do pie­cze­nia

skład­niki mokre:
1 jajko
1 szklanka mleka
1/5 szklanki oleju
1 łyżeczka esen­cji wani­lio­wej

Wymie­szać suche, potem osobno połą­czyć mokre. Wlać mokrą mie­sza­ninę do suchej, szybko wymie­szać, mogą powstać grudki. Nakła­dać do fore­mek, roz­grzać pie­kar­nik i piec babeczki 20 minut w 180 stop­niach (z ter­mo­obie­giem).



I to jest naj­więk­sze bzowe odkry­cie tego roku.

piątek, 19 czerwca 2015

baldachiM

Moje bal­da­chi zaczy­nają prze­kwi­tać, czyli koń­czy się sezon na kwiaty czar­nego bzu. I ten rychły brak bar­dzo zaostrza ape­tyt.


czarny bez, sambucus nigra, kwiat czarnego bzu, jadalne kwiaty, elderflower, edible flowers


Bez (Sambucus nigra) jest mocno aro­ma­tyczny, pach­nie nar­ko­tycz­nie słodko, lekar­stwowo-syrop­nie, dość ostro. Ma w sobie coś z lipy i coś z kwia­tów cytru­sów. Wcale nie trzeba go dużo, żeby uży­czył swo­jego wyraź­nego smaku wypie­kom. Hmmm, powiedzmy: jeden bal­da­cho­waty kwia­to­stan na każdą szklankę mąki i pół na każde jajko wystar­czy.


omlet bisz­kop­towy z kwia­tami czar­nego bzu

4 jajka
3 łyżki mąki
2–3 bal­da­chy czar­nego bzu
szczypta soli
olej lub masło do sma­że­nia

Kwiaty osku­bać z gałą­zek, a mąkę prze­siać. Oddzie­lić białka od żół­tek. Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli, domie­szać żółtka, deli­kat­nie mie­sza­jąc wsy­pać mąkę i następ­nie kwiaty. Rozgrzać dużą patel­nię, posma­ro­wać tłusz­czem (np. za pomocą pędzelka) i wylać na nią cia­sto. Omlet sma­żyć na śred­nim ogniu około 5 minut, prze­krę­cić i sma­żyć jesz­cze 2 minuty.
Poda­wać można z tru­skaw­ko­wym syro­pem i świe­żymi owo­cami.



kwiaty czarnego bzu przepis, placki z kwiatami bzu, racuchy z kwiatami, jadalne kwiaty, omlet biszkoptowy, elderflower recipe


Na zdję­ciu aku­rat wer­sja z kwia­tami doda­nymi na wierzch. Zamiast wmie­szać do cia­sta, posy­puje się nimi wylany na patel­nię omlet, wtedy po prze­krę­ce­niu two­rzą zru­mie­nioną posypkę  (albo według nie­któ­rych, tro­ciny). Oba warianty są w porządku.

sobota, 6 czerwca 2015

Juka-fan

Dosta­łam cynk.
– Kar­czu­jemy jukkę, ale pomy­śle­li­śmy, ze ona może być jadalna. Może korze­nie czy coś?
Szyb­kie spraw­dze­nie. Korze­nie nie. Korze­nie można co naj­wy­żej pró­bo­wać wyko­rzy­stać jako mydło.
– Nie da się pocze­kać na kwiaty?
– Nie, wyko­pu­jemy dzi­siaj.
– A ma cho­ciaż takie dłu­gie pędy, niby że szpa­ragi?
– Szpa­ragi chyba ma.
– To lecę.


yucca filamentosa, jadalne rośliny ogrodowe, juka, jadalne pędy, edible yucca


Dom­nie­mane "szpa­ragi" (widoczne na zdję­ciu wyżej) oka­zały się nie tym, czego szu­ka­łam, ale jeden nie­duży pęd kwia­towy udało się pozy­skać. Taki wybu­jały, na progu kwit­nie­nia, byłby znacz­nie bar­dziej inte­re­su­jący kuli­nar­nie, no i pożyw­niej­szy, bo dużo więk­szy. No ale został zje­dzony tak czy siak. Tutaj inspi­ra­cja.


yucca filamentosa, jadalne rośliny ogrodowe, juka, jadalne pędy, jadalne kwiaty, edible yucca, edible flowers


Cie­kawe, że jukki rze­czy­wi­ście należą do rodziny szpa­ra­go­wa­tych. (Sza­firki i kon­wa­lie też. To wpraw­dzie nie­po­cie­sza­jące w kwe­stii jadal­no­ści, ale te gro­nia­ste kwia­to­stany rze­czy­wi­ście jakby mają w sobie coś wspól­nego.)


yucca filamentosa, grillowana jukka, jadalne rośliny ogrodowe, juka, jadalne pędy, edible yucca


Pęd jukki (Yucca filamentosa) po upie­cze­niu wspa­niale pach­nie: tro­chę jak zie­lona fasolka z pie­czo­nymi ziem­nia­kami. Jest mię­si­sty, soczy­sty, a pokro­jony wcale nie wydaje się łyko­waty. (Czyli tak naprawdę jest łyko­waty, wydało się – włókna są dookoła pod skórą, ale nie sądzę, żeby wyma­gały obie­ra­nia.) Sma­kuje inten­syw­nie warzyw­nie i słod­kawo z nutą gory­czy.

niedziela, 31 maja 2015

wstrząsane i mieszane

Wstrząs i zamie­sza­nie stąd, że w jed­nym słoju miesz­kają kwiaty, prze­twory owo­cowe i pro­centy od szczę­śli­wych droż­dży (czy jakoś tak). Dwa razy dzien­nie trzę­sie­nie i mer­da­nie, potem będzie cedze­nie i leża­ko­wa­nie. A po dro­dze jesz­cze kilka zmian składu, więc na razie nie wyska­kuję z prze­pi­sem. Nic nie jest pewne. 


magnoliówka, nalewka z magnolii, kwiatowa nalewka, domowa nalewka z kwiatów przepis, drinki z winem, jadalne kwiaty magnolii, edible flowers


Tak wyglą­dał słój na początku, teraz bar­dziej przy­po­mina nie­wy­da­rzoną botwinkę. Brzydki jest, nawet się nie będę gim­na­sty­ko­wać z foto­gra­fo­wa­niem po ciemku. Kul­fon, Kul­fon, co z Cie­bie wyro­śnie?

piątek, 29 maja 2015

it's funky

Fun­kia czyli Hosta: roślina ozdobna, nie­do­ce­niane warzywo. W kon­sy­sten­cji jak kapu­sta, w smaku bar­dziej sałata albo według nie­któ­rych – trawa. Odmiany róż­nią się wzo­rem na liściach, a naj­smacz­niej­sze na surowo są całe zie­lone. Przy goto­wa­niu to już wszystko jedno i dobrze, bo dwu­barw­nych mam zde­cy­do­wa­nie wię­cej.


hosta, jadalne rośliny ogrodowe, ozdobne rośliny jadalne


Jedzmy fun­kie, bo wyprze­dzą nas pomrowy i śli­niki! Albo nadej­dzie lipiec, liście stward­nieją i pozo­staną do jedze­nia tylko kwiaty.


fun­kia zasma­żana z koper­kiem

1/2 kg mło­dych liści fun­kii
pęczek koperku
2 łyżki mąki
2 łyżki masła

Do nie­du­żej ilo­ści oso­lo­nej wody – może być pół litra, jesz­cze lepiej, gdy będzie mniej – wrzu­cać par­tiami pokro­jone liście. Będą dość szybko opa­dać, ale nie aż tak zmniej­szać obję­tość jak kapu­sta. Goto­wać do mięk­ko­ści około 20 minut uwa­ża­jąc, żeby cała woda nie wypa­ro­wała. Na patelni zro­bić zasmażkę z masła i mąki, wlać do garnka pod koniec goto­wa­nia i wymie­szać, dodać też dolne pół pęczka posie­ka­nego kopru (z ogon­kami!). Poda­wać posy­pane resztą koperku.



funkia przepis, jadalne rośliny ogrodowe, ozdobne rośliny jadalne, hosta recipe


W tej wer­sji sma­kuje i pach­nie bar­dzo podob­nie do szpi­naku, jed­nak ma cha­rak­te­ry­styczną goryczkę, zupeł­nie nie­wy­czu­walną na surowo. Koper tu robi dobrą robotę, bo nie pozwala domi­no­wać gorz­kiemu. Od kapu­sty przy­rzą­dzo­nej w taki sam spo­sób fun­kia jest ostrzej­sza i tro­chę tward­sza.

Posta­no­wione.Nadlicz­bowe kępy z rejo­nów repre­zen­ta­cyj­nych zostają prze­sa­dzone do warzyw­niaka.

sobota, 9 maja 2015

kurdebalans

Jakiś czas temu na sta­cji PKP spo­tka­łam Jo. Ona też jest z Mia­sta i mia­steczka, ale to nie takie pro­ste wziąć i się spo­tkać. Wie­czór, pocze­kal­nia, gada­nie o ostat­niej naszej dzia­łal­no­ści.
… i tro­chę zaję­łam się per­ma­kul­turą.
– Sta­bi­li­zu­jesz się, ja na razie jem dzi­kie, nie upra­wiam.
Dzi­kie? A nie boisz się ska­że­nia?
– Kon­kret­nie ska­że­nia roślin? Raczej nie. Na pewno gor­sze jest to, czym oddy­chamy.
No, ska­że­nia oło­wiem. To koniecz­nie jedz taką roślinkę, co odtruwa z oło­wiu: kur­de­ba­nek.


Blusz­czyk kur­dy­ba­nek (Glechoma hederacea) to wielki nie­obecny mojego dzie­ciń­stwa. Jak to się stało, że nie koja­rzę z tam­tych cza­sów jego ostrego, jakby kam­fo­ro­wego zapa­chu? Nie wiem, czy to moż­liwe, żeby nie rósł w oko­licy, choć mało żyzna gleba i miej­skie warunki mogły mu nie słu­żyć. Może też uwa­ża­łam go za jakąś odmianę jasnoty i w ogóle nic cie­ka­wego.


bluszczyk kurdybanek, glechoma hederacea, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, dzikie przyprawy, zioła lecznicze, ground-ivy


We wto­rek mama i sąsiadka roz­ma­wiały o chwa­stach. Po tej roz­mo­wie dosta­łam torbę sąsiedz­kiego kur­dy­banka z przy­ka­za­niem, żeby uwa­żać, nie roz­siać u sie­bie, a jak mi zabrak­nie, sąsia­dów odwie­dzić i zebrać sobie wię­cej, poma­ga­jąc wal­czyć z uprzy­krzo­nym ziel­skiem. Usu­szy­łam, będzie na zimę.


A dziś mmsowo ozna­cza­łam rośliny dla Ad. Ona wysyła fotki, ja odsy­łam nazwy i okre­ślam jadal­ność, potem Ad spraw­dza, czy wolno jeść kró­lom. Kur­dy­banka nie wolno, ale w sumie nie wia­domo czy na pewno i dla­czego (ana­lo­gia do koni mnie nie prze­ko­nuje). Kur­de­ba­lans.

niedziela, 3 maja 2015

monachofagia

Padało, łazi­li­śmy we czte­rech po reszt­kach Pusz­czy San­do­mier­skiej i nawet nie było jak foto­gra­fo­wać. Były za to łany czo­snaczku (Alliaria petiolata), a nad sta­wami całe łąki mle­czy, czyli tak naprawdę mnisz­ków (Taraxacum officinale). Kwit­ną­cych i jadal­nych. Jestem mona­cho­fa­giem, mni­cho­żercą, zebra­łam sporo nie­roz­wi­nię­tych pącz­ków kwia­to­wych. Czo­sna­czek wzbu­dził wię­cej entu­zja­zmu, rwali nawet mło­dzi scep­tycy, a potem pod­gry­zali w dro­dze. Reszta poszła na kanapki.


czosnaczek pospolity przepis, alliaria petiolata, kanapki z czosnaczkiem, garlic mustard


spa­ghetti z pącz­kami mniszka

Pro­por­cje dla czte­rech głod­nych.

wer­sja dla nie­oswo­jo­nych

600 g spa­ghetti
1/2 litra pącz­ków mniszka
1 cebula
puszka pomi­do­rów albo pas­saty
2 ząbki czosnku
zioła np. bazy­lia, ore­gano, roz­ma­ryn, tymia­nek, czą­ber, maje­ra­nek

Maka­ron ugo­to­wać al. dente. Pączki obrać ze ster­czą­cych zie­lo­nych szy­pu­łek, pod­sma­żyć z cebulą na oli­wie doda­jąc zioła. Kiedy cebula się deli­kat­nie przy­ru­mieni, wlać puszkę pomi­do­rów i dusić kilka minut. Na końcu dodać wyci­śnięty lub posie­kany czo­snek.



mniszek lekarski, mlecz przepis, dandelion buds recipe, jadalne kwiaty, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, edible flowers


wer­sja mini­ma­li­styczna

600 g spa­ghetti
3/4 litra pącz­ków mniszka
5 łyżek oliwy
2 ząbki czosnku

Maka­ron ugo­to­wać al. dente. Obrane pączki prze­ma­żyć na oli­wie, a kiedy zmiękną, dodać drobno posie­kany czo­snek i zdjąć z ognia.





Potwór zjadł wszystko. Mło­dzi scep­tycy tro­chę wybrzy­dzali, że zie­lone bobki są zbyt gorz­kie. No dobra, bar­dzo wybrzy­dzali. Póź­niej byli trak­to­wani z więk­szą ostroż­no­ścią: dostali sałatkę ze sto­kro­tek i szcza­wiową zabie­laną bryn­dzą.

piątek, 1 maja 2015

Lud Księgi

Poprzedni maj zastał mnie i Potwora w Doli­nie. Przez dwie wie­czorne godziny mie­li­śmy ją dla sie­bie. Zdą­ży­li­śmy przez ten czas zebrać zapas drewna i roz­sta­wić obóz przy studni. A potem zaczęły się scho­dzić wędrowne ple­miona. Mogli­śmy ich tylko przy­wi­tać jak gospo­da­rze. 

Zagu­bione Ple­mię W Mokrych Butach przynio­sło obrzę­dowe naczy­nia: kilka fla­szek i kie­li­szek.

Ple­mię O Zaostrzo­nym Rygo­rze czciło war­to­ści nie­ma­te­rialne: orga­ni­za­cję i regu­la­min. Mieli gitarę, sie­kierę i kocio­łek, a do tego gita­rzy­stów, ręba­czy, kocioł­ko­wych, wachty, dyżur­nych i star­szy­znę. Zagad­nięci cze­kali, aż prze­mówi Wódz. Odli­czali minuty czasu śpie­wa­nia, żeby syn­ch­ro­nicz­nie poło­żyć się spać. Miało to swój sens – jeśli wszy­scy zasnęli na komendę, nikomu nie mogło prze­szka­dzać potężne chra­pa­nie, jakie nio­sło się od ich obo­zo­wi­ska.

A ciemną nocą przy­drep­tał Lud Księgi. Ich toż­sa­mość począt­kowo wcale nie była tak oczy­wi­sta, trudno było zna­leźć wła­ściwy trop. Barwny ubiór, zna­jo­mość terenu, zapas sło­ików majo­nezu, przy­dźwi­gany na ple­cach wór pełen cebuli – kolejne szcze­góły roz­pra­szały uwagę. Jed­nak rano na okrzyk Dziew­czyny W Kierp­cach przy­nie­śli z namiotu do ognia Mądrą Księgę, którą zaczęła gło­śno czy­tać, a potem roz­pro­szyli się po oko­licy mam­ro­cząc zaklę­cia. Naj­gło­śniej roz­brzmie­wało czo­snek­nie­dź­wie­dzi­czo­snek­nie­dź­wie­dzi.

Ple­mię O Zaostrzo­nym Rygo­rze o świ­cie prze­nio­sło się na drugi brzeg Rzeki i obser­wo­wa­li­śmy ich krzą­ta­ninę z daleka. Na kogoś cze­kali. Mokre buty Zagu­bio­nych wcale nie wyschły przez noc, a oni zde­cy­do­wali się szu­kać mia­sta. Nam się nie spie­szyło. Słu­cha­li­śmy kolej­nych czy­tań z Księgi.

Po jakimś cza­sie dosiadł się Chło­pak Z Pom­po­nem. Przy­niósł narę­cze ziół i kie­szon­kowy klucz do ozna­cza­nia. Kart­ko­wał książkę, a potem wrzu­cał jedną z gałą­zek w ogień, podno­siła się mała smużka dymu, a on wra­cał do kart­ko­wa­nia. Szcze­gól­nie długo zasta­na­wiał się nad prze­tacz­nikiem. Klucz był chyba kolo­ry­styczny, a prze­tacz­nik prze­wrot­nie miał białe kwiaty zamiast nie­bie­skich. Rozwa­ża­łam włą­cze­nie się w rytuał, ale wtedy wszyst­kie pozo­stałe zioła wylą­do­wały w ogniu, a chło­pak zajął się jedze­niem chleba tosto­wego z majo­ne­zem.


dolina, majówka, beskidy


Powoli trzeba było się zbie­rać. Zupeł­nie bez­ludna poprzed­niego dnia Dolina prze­ży­wała najazd rowe­rzy­stów i spa­ce­ro­wi­czów. Zosta­wi­li­śmy ją Ludowi Księgi. A Księga? To Dzika Kuch­nia Łuczaja. Jakieś dwa dni póź­niej weszli­śmy w czosn­kowy wyziew ema­nu­jący z pobli­skiego lasu – kwit­ną­cego sta­no­wi­ska czosnku niedź­wie­dziego nie da się prze­ga­pić, a że pozy­ska­nie z natu­ral­nych zabro­nione, zna­leź­li­śmy sobie sztuczne. I wró­ci­li­śmy do Mia­sta.

niedziela, 26 kwietnia 2015

lipa i mizeria

W tym roku majówka to tylko trzy dni. Lipa i mize­ria. Nie to co rok temu. Udało się wydrzeć cały tydzień i było tak.


dolina, majówka, beskidy


Szło się długo i pięk­nie, goto­wało w ogni­sku zupę z bia­łej dzi­kiej mar­chwi i zry­wało z łąki czosn­kowy szczy­pio­rek do kana­pek z bryn­dzą. I był Beskid.




mize­ria z liści lipy

micha majo­wych liści lipy
łycha śmie­tany

Wymie­szać. A jeśli majowe liście stały się czerw­co­wymi lub lip­co­wymi liśćmi, poszu­kać jak naj­młod­szych na gałę­ziach odbi­ja­ją­cych pro­sto z ziemi.


Naj­smacz­niej­sze liście, jakie jadłam.

czwartek, 23 kwietnia 2015

chmielowy monopol

Jest wola w narodzie i warzywo w lodówce – jest wszystko, czego potrzeba. Chmiel czyli Humulus.


Śniadanie. Omlet z chmielem i pieczarkami.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, omlet jajeczny, przepis na pędy chmielu, hop shoots recipe, humulus


Obiad. Zupa chmielowo-brokułowa.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, zupa z dzikich warzyw, przepis na pędy chmielu, hop shoots recipe, humulus


Kolacja. Serniczki z chmielem.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, wytrawne suflety chmielowe, przepis na pędy chmielu, hop shoots recipe, humulus


serniczki z chmielem

garść pędów chmielu
200 g półtłustego twarogu
3 łyżki masła
1 jajko
łyżka musztardy

Chmiel ugotować w osolonej wodzie, odcedzić i dość drobno pokroić. Oddzielić białko od żółtka. Żółtko utrzeć z masłem, musztardą, serem i zieleniną. Białko ubić na sztywną pianę i delikatnie domieszać do reszty. Nakładać do foremek, z zapasem, bo urośnie, a potem opadnie. ;) Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku przez pół godziny.



Inspiracja z książki Hanny Szymanderskiej "Pokochajmy zielsko", przepis na zapiekankę, zakładała smarowanie masłem i wykładanie liśćmi żaroodpornych naczyń, podawała jakby za dużo chmielu, a do tego nie była zbyt konkretna. "Wstawić do nagrzanego piekarnika, zapiekać ok. 30 minut, podawać jako gorąca przystawkę." Więc zdecydowałam się na własną wersję.

Mój gazowy piekarnik ustawiam na czuja, ma skalę od 1 do 8, ale powyżej czwórki piekę w nim tylko pizzę (na ósemce!) – serniczki były robione na 2,5. Jest plan, żeby go skalibrować pirometrem i przekonać się, czy legendy, jakoby potrafił przekroczyć trzy stówki, są prawdziwe. To bardzo dobry plan, tylko jeszcze nie zrealizowany.

wtorek, 21 kwietnia 2015

zielodusiciel

Z bla­dych chmie­lo­wych kieł­ków wyro­sły zie­lone liany, a to już zupeł­nie inne warzywo. Są pra­wo­skrętne, mają haczyki, książki każą skro­bać, ale ja nie skro­bię.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, zbiór chmielu, humulus, hop shoots


Lubię szorst­kość chmielu zesta­wiać z gładką kon­sy­sten­cją i łagod­nym sma­kiem bakła­żana albo chru­piącą sło­dy­czą papryki. Naj­le­piej z oby­dwoma na raz.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, sałatka z dzikich warzyw, sałatka z bakłażanem, przepis na pędy chmielu, hop shoots recipe, humulus


Sałatka ze sma­żo­nych warzyw z chmie­lem

bakła­żan
cebula
papryka
2 gar­ście pędów chmielu
2 ząbki czosnku
przy­prawy w proszku (curry, kar­da­mon, słodka papryka)
olej do sma­że­nia

Bakła­żana pokroić w kostkę (bo i tak nie zachowa kształtu), poso­lić i odsta­wić na pół godziny żeby puścił sok. Potem opłu­kać i wysu­szyć. Cebulę drobno posie­kać, paprykę pokroić w dłu­gie paski. Pędy chmielu prze­lać wrząt­kiem. Sma­żyć na roz­grza­nym tłusz­czu bakła­żana, gdy zmięk­nie, dorzu­cić cebulę. Jak będzie już szkli­sta, dodać paprykę, z nią przy­prawy i pół szklanki wody. A kiedy papryka tro­chę zwiot­czeje – doło­żyć chmiel. Pod­sma­żać do wypa­ro­wa­nia wody, jesz­cze kilka minut. Zdjąć z pal­nika, wyci­snąć czo­snek i wymie­szać.
Można poda­wać z ryżem, kusku­sem albo kaszą jaglaną, ale pasuje też jako doda­tek do wielu posił­ków.

piątek, 17 kwietnia 2015

rano kawka, wieczorem chmiel

Wielki Krzun. Tro­chę jakby zagaj­nik. Brzozy mogły wyro­snąć dawno temu jako samo­siejki, ale dęby czer­wone skąd by się wzięły? W oko­licy nie ma. A sosny wcale nie są stare i rosną osobno, jak posa­dzone. Nie wiem. Trzeba zna­leźć naj­star­szych górali i pod­py­tać. Mam pewien typ.
Pod­szyt z porze­czek, jeżyn, jakichś śli­wo­wych dzicz­ków, kru­szyny. Masko­wa­nie z rde­stowca. W runie trawy, przy­tu­lia, kur­dy­ba­nek, chmiel, fiołki, gwiazd­nica, zabłą­kane tuli­pany i cebu­lice, podu­chy mchu, pod któ­rymi chrzę­ści gruz. Żadne to kon­kretne sie­dli­sko. Ot, Krzun.

Chmiel (Humulus) powy­ła­ził i idzie w górę, więc to osta­nia chwila na białe pędy. Trzeba je ostroż­nie wydo­by­wać z ziemi, bo kru­che. Podwa­żyć korze­nie, deli­kat­nie odsło­nić z ziemi i ręcz­nie powy­bie­rać białe kiełki. Jak się działa nie­zbyt bru­tal­nie, to roślina żyje dalej. Z resztą nie ma się czego bać, to odporny i eks­pan­sywny gatu­nek.


jadalne pędy chmielu, chmielowe szparagi przepis, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, zbiór chmielu, humulus, hop shoots recipe


białe pędy chmielu z wody

Dokład­nie opłu­kać pędy z ziemi. Nad­kru­szone miej­sca lepiej powy­ci­nać, żeby nie został w nich pia­sek. Goto­wać w oso­lo­nej wodzie około 3 minuty. Poda­wać od razu, bo szybko sty­gną. Żeby pod­kre­ślić ich deli­katny, szpa­ra­gowy smak, posy­pać wiór­kami masła.



Zna­la­złam przy oka­zji połać wie­sioł­ko­wych roze­tek (Oenothera biennis). Cha­rak­te­ry­stycz­nie czer­wono obra­mo­wane listki prze­stały być zupeł­nie pła­sko przy­dep­tane, kie­rują się już do góry, nie­długo będą wypusz­czać łodygę. Mają już rok, teraz ich celem jest kwit­nie­nie i nasiona. Ale póki co można jesz­cze spró­bo­wać korzeni.


wiesiołek dwuletni przepis, korzenie wiesiołka, sałatka z dzikich warzyw, dzikie rośliny jadalne, oenothera biennis, evening-primrose root recipe


Można, ale nie każ­demu przy­pa­sują. Są jasne z buracz­ko­wymi prze­bar­wie­niami i zaska­ku­jąco grube, dłu­gie, czę­sto wie­lo­krot­nie roz­ga­łę­zione. Przed jedze­niem trzeba je obrać i umyć, ugo­to­wać do mięk­ko­ści – około 15 minut (uwaga, pie­nią się, więc bez pokrywki, jak maka­ron), a potem przy­pra­wić na przy­kład solą, ole­jem, octem. Wyglą­dają słabo, bo robią się sza­ro­sine. (Wydało się! foto­gra­fie sałatki z wie­siołka w książ­kach kła­mią poka­zu­jąc je na surowo.) Sma­kują naj­pierw podob­nie do roz­go­to­wa­nej pie­truszki, a po chwili wywo­łują wra­że­nie i smak zmie­lo­nego pie­przu.
Rodzina komi­syj­nie uznała je za cie­kawe, ale nie­ja­dalne. Jedze­nie bez popitki u wrażliwych może wywo­ły­wać odruch kaszlu.

Po raz pierw­szy spo­tka­łam w moim rewi­rze jakie­goś innego zbie­ra­cza. Star­sza pani zry­wała do siaty kwiaty mniszka. Rozglą­dała się bar­dzo kon­spi­ra­cyj­nie, więc nie pyta­łam, co z nich będzie.

środa, 15 kwietnia 2015

kły i kiełki

Po czte­rech dniach cze­ka­nia na kiełki wie­sioł­kowe nie dawa­łam im więk­szych szans. Nie drgnęły. Im tward­sze nasiona i wię­cej nama­cza­nia, tym więk­sze nie­bez­pie­czeń­stwo, że pleśń je dorwie wcze­śniej niż chęć życia. Te dziki powinny były mieć wolę walki, ale kto je tam wie­dział.

Dziś minął tydzień i muszę oddać im spra­wie­dli­wość. Żyją. Odsz­cze­kuję obawy i szcze­rzę kły (na apa­rat).




Wie­siołki są jesz­cze małe i wiot­kie. Rosną dużo wol­niej niż na przy­kład wysiana w tym samym cza­sie rze­żu­cha, o któ­rej zdą­ży­li­śmy już zapo­mnieć. A sma­kują tro­chę jak lucerna, ale trudno to porów­nać.


wiesiołek dwuletni, nasiona wiesiołka, kiełkownica, kiełkownik, wysiewanie kiełków, evening-primrose sprouts, oenothera biennis, dzikie rośliny jadalne


Lokalne mistrzo­stwo zie­lo­nej deter­mi­na­cji należy się meli­sce. Została już doszczęt­nie zje­dzona, zosta­wiona sama na waka­cje i porząd­nie zawiana mro­zem przy wie­trze­niu kuchni. I cią­gle jej się chce.


melisa lekarska, melissa officinalis, zioła doniczkowe

piątek, 10 kwietnia 2015

drę darń

Takie tam na traw­niku wyro­sło i aż się pro­siło o przy­rzą­dze­nie jako sałata. Drobne liście, łagodne, w smaku podobne do roszponki, jed­nak tro­chę tward­sze. A zaraz po zerwa­niu pachną jakby zie­lo­nymi bana­nami.


sałatka z jadalnych kwiatów, wiosenna sałatka, fiołki przepis, sweet violet salad recipe, viola odorata


sałatka z liści fiołka won­nego

pełen talerz liści fiołka (można wymie­szać z sałatą)
6 połó­wek suszo­nych pomi­do­rów z oleju
2 łyżki serka wiej­skiego (albo inny łagodny ser np. moz­za­rella)
3 łyżki pestek sło­necz­nika
łyżka zalewy z pomi­do­rów
kilka kwia­tów fiołka

Liście dokład­nie umyć i pod­su­szyć, pomi­dory pokroić, sło­necz­nik upra­żyć na suchej patelni do zru­mie­nie­nia. Wszyst­kie skład­niki wymie­szać.

piątek, 3 kwietnia 2015

mam fioła

Kwitną fiołki. Wspo­mi­nam więc, jak doro­bi­łam się naj­więk­szych zakwa­sów mię­śni nóg, rąk, grzbietu i brzu­cha na raz. I to nie były bie­gówki.

Wra­ca­łam pie­szo od den­ty­sty, zetrzy kilo­me­try. Na nie­za­sie­dlo­nej działce za roz­wa­lo­nym pło­tem bły­skało coś fio­le­towo pod war­stwą jesien­nych liści. Zebra­łam kilka gar­stek fioł­ków z myślą o jakimś dese­rze. A tro­chę dalej zna­la­złam miej­sce, w któ­rym fiołki two­rzyły murawę. Kwi­tły i pach­niały. Po jakichś dwóch godzi­nach wypa­dów i skło­nów mia­łam ser­decz­nie dosyć, a w tor­bie trzy litry kwia­tów, które z minuty na minutę opa­dały i wię­dły.


fiołek wonny, jadalne kwiaty fiołka, edible sweet violet, fiołki przepis, viola odorata


Cze­kało mnie jesz­cze dry­lo­wa­nie. Żeby dały się roz­go­to­wać na kon­fi­turę, trzeba było oddzie­lić płatki od zie­lo­nych czę­ści. Zeszło się. Zwa­żone prze­sma­ży­łam z taką samą ilo­ścią cukru i sokiem z cytryny – dla zacho­wa­nia koloru i zba­lan­so­wa­nia smaku. Najt­rud­niej­sze było dalej: powstał jeden sło­iczek. Jeden. Maleńki. Na osłodę przy zakwa­sach.


fiołkowy przepis, marmolada z fiołków, przetwory z kwiatów, jadalne kwiaty, fiołek wonny, viola odorata, sweet violet recipe


Małą część całych kwia­tów uto­pi­łam w cukrze pudrze. Wystar­czyło nie zakrę­cać sło­ika, aż prze­schły, żeby mieć pach­nący doda­tek do her­baty. Wpraw­dzie aro­mat raczej ginie w moc­nym napa­rze, ale kwiaty się otwie­rają pod wpły­wem wody i wyglą­dają znowu jak fiołki a nie małe upu­dro­wane pokur­cze.


fiołek wonny, jadalne kwiaty fiołka, edible sweet violet, fiołki przepis, viola odorata

sobota, 28 marca 2015

co wie siołek?

Tak po praw­dzie, Mia­steczko to raczej zadu­pie jest. Ma przy tym kolo­nialne aspi­ra­cje i oczy­wi­ście kresy, a mi naj­bli­żej na Kresy Połu­dniowe, czyli Kawał Krzuna i Wiel­błą­dzią Łączkę.
O Krzu­nie będzie kiedy indziej. Łączka to piasz­czy­sta gleba, nawło­cie, bażanty. Wie­sioł­kom pasuje.


wiesiołek dwuletni zimą, rozpoznawanie wiesiołka, nasiona wiesiołka, dzikie rośliny jadalne, rośliny łąkowe, oenothera biennis, evening primrose seeds


Marzec nie jest naj­lep­szą porą na zbie­ra­nie nasion, ale skoro w ogóle są jakieś nasiona do zbie­ra­nia, zna­czy, że jest w porządku. Nie wyszło tego dużo, po prze­sia­niu zmie­ściły się w małym sło­iku.


wiesiołek dwuletni, nasiona wiesiołka, zbiór nasion, dzikie rośliny jadalne, rosliny łąkowe, oenothera biennis, evening primrose seeds


Nasiona są chru­piące i przyjemne w smaku. Wyglą­dają z daleka jak drobne krysz­tałki kawy roz­pusz­czal­nej, nie­re­gu­larne, brą­zowe i kan­cia­ste, kilka razy mniej­sze od gryki. Jakby tak poczy­tać – pana­ceum. Skóra, wątroba, stawy, rege­ne­ra­cja orga­ni­zmu, odpor­ność, układ krwio­no­śny i ner­wowy, wszystko. Nie zamie­rzam się leczyć, więc czego nie schru­pię, pój­dzie na kiełki.

Na Łączce nie spo­tka­łam żywego ducha. W zasięgu wzroku żad­nych dzie­cia­ków z wykry­wa­czem metalu, hodow­ców jam­ni­ków ani spa­ce­rzy­stów. Strze­lam, że spo­kój spon­so­ruje litera P, jak przed­świą­teczne porządki.

Od wpa­try­wa­nia się w zie­mię ode­rwały mnie trąbki dzi­kich gęsi. Leciały pro­sto na wschód.


dzikie gęsi, migracja ptaków, klucz ptaków

sobota, 14 marca 2015

oskoła

Nie­da­leko stąd. Niby trwa astro­no­miczna zima, a już wio­snę łapie się w butelki po mine­rałce.
Pyta­łam, jak plony. 5 litrów na dobę.


sok z brzozy, oskoła, brzoza brodawkowata


Oba spo­soby nie szko­dzą zdro­wemu, wyro­śnię­temu drzewu. Można na zakoń­cze­nie akcji wspo­móc goje­nie maścią ogrod­ni­czą, ale lepiej nie prze­kom­bi­no­wać z czo­po­wa­niem otworu, żeby nie spo­wo­do­wać infek­cji grzy­bicz­nej.





Ile to się ludzie naprze­kle­jali w necie tek­stów o magicz­nych wła­ści­wo­ściach soku brzo­zo­wego i cud-kura­cjach. A to pro­ste. Szklankę soku dzien­nie, dopóki jest. Na przed­nówku to świetne źró­dło mikro­ele­men­tów.